Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2008, 15:19   #9
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Creed się obudził. Pościel na jego łóżku stanowiła (całkowicie pozbawiony artyzmu) nieład. Czystą esencję chaosu. Pomięte prześcieradło, zgnieciona, odrzucona na bok poduszka, cienka kołdra znajdująca się w połowie na ziemi. Oraz on sam, leżący na wznak. Lewe oko otworzyło się powoli, lustrując świat, który niestety nie zadziwiał. „Wciąż tutaj.” – zdawało się mówić spojrzenie. Spojrzał na budzik, który wskazywał diabelską godzinę jaką była 6:45. Podniósł się niechętnie, acz nieuniknienie i przygładził włosy pogrążone w nieładzie. Westchnął donośnie, jakby zrzucał ciężki kamień z piersi.
- Samo…jeszcze nic się nie zrobiło…do dzieła.
Wolno powlókł się w kierunku łazienki. Po czym odprawił poranny rytuał, jakim było stanie pod prysznicem przez około 10 minut. Wyszedł równie umotywowany jak poprzednio i siadając na zdewastowanym łóżku zaczął przeglądać walizkę w poszukiwaniu jakiegoś rozsądnego stroju na wyjście z pokoju. Nie wysilał się na kreatywność. Oliwkowe spodnie, czarna koszulka bez rękawów. Klara jeszcze spała, a chcąc mieć spokój od małego potwora, nie zamierzał jej budzić. Ujął więc plecak, wciąż znajdujący się pod ścianą i wyszedł z pokoju. Jego uwagę przykuła oczywiście jedna z wywieszonych nieopodal pokoju kartek. Bez jakichkolwiek oporów zerwał kawałek papieru ze ściany, czytając go w miarę jak zmierzał na śniadanie. Miał nieodparte przeczucie, że wszystkie napisał ten sam, znany mu już, starzec z monoklem. Który według wielu standardów był oczywiście normalny. Zbyt normalny? Przejechał palcami po kartce, jakby badając strukturę papieru.
- Rutyna…hmmm…jednak to trochę…dziwne. Całość tego tekstu…zahacza o jakąś chorą logikę, ale…nie mogę jej dokładnie sprecyzować.
Uśmiechnął się. Lubił tego typu zagwozdki. Hotel walił jakąś głęboko skrywaną konspiracją na kilometr, a on zamierzał ją odkryć (być może po stokroć pogarszając panującą sytuację, jednak czego się nie robi dla odrobiny „dobrej zabawy”…). Po co organizować tego typu wycieczki, kiedy ryzyko jest tak wielkie. Mówią o „nie ponoszeniu odpowiedzialności”, niemal co drugie słowo, a mimo to…hmmm… Dywagacje zostały przerwane bo oto dotarł do stali śniadaniowej. Suto zastawiony stół o białym obrusie przykuł jego uwagę. Wszystko zdawało się być idealnie, niemal symetrycznie ułożone, uporządkowane. Skusił się na sok pomarańczowy, jajecznicę, bekon, oraz pieczywo. Siedząc przy swoim stoliku, mimo, że już skończył się posilać, wypatrywał dogodnej…okazji.
- Przepraszam…można panią na chwilę prosić? Mam kilka…pytań.
Powiedział, do jednej z przechodzących, pracujących tu kobiet. Panienka, przypadkiem wyglądająca jak ziszczenie marzeń japońskiego maidofetyszysty (a fakt, ze grupka takowych siedziała trzy stoliki dalej nic nie sugerował), zatrzymała się i uśmiechnęła profesjonalnie.
- Tak, proszę Pana?
- Chciałem zapytać…długo pani tutaj pracuje?

Pytanie dawało szeroką gamę możliwości, zależnie od jej reakcji.
- Mmm...
Chwile zastanawiała się, delikatnie poruszając palcami. Liczyła?
- Dwa lata, proszę Pana!
Kto inny już dawno zakryłby oczy ręką i pogrążył się w głębokiej konsternacji, jednak Adam wiedział lepiej. Miast marnować czas na bzdury, przeszedł do następnej części swojego pseudo-detektywistycznego bełkotu, która to brzmiała:
- A co może mi pani powiedzieć, o tych wszystkich…dziwnych wypadkach, które miały tu miejsce i za które…hotel nie ponosi odpowiedzialności? Hm?
Złączył ręce, tworząc pajęczynę z palców i przeszył ją wzrokiem niczym włócznią.
- Wierzy Pan w takie, hahaha, plotki? Przecież to zwykły...jak to się nazywa...chwyt marketingowy jest.
Nie posiadał możliwości aby czegokolwiek się od niej dowiedzieć. Była bystra niczym woda w klozecie, jednocześnie trwając w idiotycznym przeświadczeniu, że mówi całkowitą prawdę, a przy tym jest inteligentna. Cóż. Myliła się w każdym aspekcie. Upewnił się co do tego. Odprawił ją skinieniem ręki i dokończył ostatni kawałek bekonu, wciąż buntowniczo tkwiący na jego talerzu. Patrzył jednocześnie na resztę zebranych na śniadaniu postaci, które raczej…nie były świadome swojego położenia. Jednak nie on. Och nie.
 
Highlander jest offline