[Autorskie] Duch Ziemi Jullie wróciła do mieszkania nad ranem. Po przyjeździe do domu z wakacji nad morzem pragnęła tylko zasnąć. Otworzyła drzwi choć była tak zmęczona, że miała problemy z trafieniem kluczem do zamku. Oczy same się jej zamykały. Prawie na oślep dotarła do małego lecz ładnego, drewnianego łóżka. Położyła się i usnęła. Usnęła tak szybko, że nie zauważyła ciemnej postaci z twarzą zakrytą kapturem. Po przebudzeniu z trudem spojrzała w okno. Było południe. Klnąc na czym świat stoi wstała rozejrzała się po pokoju.
- Aaaaa… - Z jej ust wydał się przeraźliwy pisk gdy zobaczyła osobę stojącą w rogu pokoju. Gdy krzyknęła i wyskoczyła z łóżka. W przepastnym kapturze zaświeciły się dwie zielone niebieskie zielone plamki. - Kim - zrobiła jeden krok do tyłu, a głowa przybysza przekręciła się w lewo i prawo. - ty - Na twarzy dziewczyny zaczął malować się wyraz przerażenia, zrobiła następny krok - jesteś? - jeszcze jeden krok, jej pleców dotknęła ściana. Na czole Jullie zaperlił się pot. Po prawej był stolik, przejechała po nim ręką szukając czegoś czym można rzucić w nieznajomego.
- Jestem Kantron. - Jego głos był cichy i spokojny. Nieznajomy odrzucił kaptur. Oczom dziewczyny ukazała się twarz, trochę kanciasta ze szmaragdowymi oczami, wyglądała na twarz 30 latka. Kim on jest. Ta myśl przemknęła przez jej głowę gdy tylko spojrzała w głębokie, mądre oczy przybysza.
- Jestem druidem - Dziewczyna aż podskoczyła.
- Skąd wiesz… - pytanie samo wyrwało jej się z ust. Kantron tylko się uśmiechnął.
- Podejdź tu i podaj mi rękę. - Coś w jego głosie kazało jej to zrobić. Jullie podeszła do druida i powoli wyciągnęła prawą dłoń. Kantron złapał ją i nakreślił na niej znak. Zrobił to tak szybko, że nie można było zauważyć jaki. Ręka dziewczyny zapłonęła błękitnym ogniem, chwilę potem zgasła. Przez czas w którym na ręce było światło czuła się jakby mogła zrobić wszystko, dosłownie wszystko.
- Widzisz Jullie, zostałaś wybrana. Zostałaś wybrana by uratować ten świat i ludzi. - Sens Słów Kantrona dotarł do niej dopiero po paru sekundach.
- Ale jak? - pytanie zadała do siebie ale odpowiedział Kantron
- Choć i zobacz… - mówiąc to narysował palcem w powietrzu prostokąt w którym mogło wejść wysoki człowiek. Kształt zapłonął niebieskim ogniem. Druid wszedł do portalu i zniknął. Jullie pobiegła za nim, choć nie wiedziała dlaczego.
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”)
Ostatnio edytowane przez Seorse : 10-08-2008 o 18:09.
|