Wątek: Zakon
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2008, 21:16   #7
Ragus
 
Ragus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ragus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodzeRagus jest na bardzo dobrej drodze
Kormingen pobladł, tak mało brakowało a ktoś uprzedziłby jego zamiary. Siedem tysięcy! Nie mógł zaprzepaścić tej szansy. Rozejrzał się po okolicy i prawie natychmiast jego wzrok padł na leżącego pon nawałem ludzi mężczyznę.
- Cóż to za jeden? - Kormingen spytał pierwszego człowieka jaki mu się nawinął. Z trudem ukrył zdenerwowanie. Nie miał dużo czasu, wkrótce wpadną tu patrole żandarmerii a wtedy... wolał o tym nie myśleć.
- To ta łajza, która chciała ukatrupić Apregheta! - Fredrica zadowoliła ta odpowiedź. Już sama nienawiść jaką pałał do niedoszłego mordercy dodała mu otuchy. Teraz już wiedział co musi czynić.
- Śmierć mordercy! Zabić, pomścić ! - ryknął i skoczył prosto na stoisko, roztrącając nacierających ludzi. Nie bacząc na gniewne pomruki błyskawicznie dotarł do wyrywającego się mężczyzny i niewidzialnym w powstałym zamieszaniu ruchem włożył mu pistolet do kieszeni. Dokładnie w tym samym momencie ten wyrwał się naciskającemu na niego tłumowi i puścił się przed siebie.
Łowca był u szczytu szczęścia. Teraz żandarmi z pewnością oskarżą go o oba zabójstwa. Miał przy sobie broń, od której zginął podejrzany typ podążający za Kormingenem.
Wkrótce na plac wpadło kilku stróżów prawa ich wzrok padł na uciekającego. Wymienili ze sobą znaczące spojrzenia po czym ruszyli powoli w jego stronę, co było dalej - to nie interesowało już łowcy.
Szybko odszedł od poprzewracanego stoiska i podszedł do leżącego w kałuży krwi Apregheta.
- Panie, jak jego stan ? - zapytał klęczącego nad nim lekarza - Czym prędzej muszę go stąd zabrać. Znam lepsze i bezpieczniejsze miejsca...
- E... nie wiem czy... - zakonnik spojrzał na niego badawczo. Fredric przyszpilił go wzrokiem. Po chwili zaś odezwał się z nutą wskazującą na wagę jego zdania, nie rezygnując przy tym z grzeczności:
- Drogi Panie, na prawdę lepiej będzie jeśli od tej chwili to mnie polecisz opiekę nad obecnym tu Apreghetem. To niezwykle ważna sprawa, jej waga... cóż nie mogę tu o tym głośno mówić, zbyt wiele niepowołanych uszu...
Ostatnie słowa powiedział nie kryjąc zniecierpliwienia, po czym wpatrując się świdrującym spojrzeniem w lekarza czekał na jego odpowiedź.
 
__________________
Kto od miecza ginie, ten mieczem pomszczony zostanie...
Ragus jest offline