Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2008, 19:54   #199
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Smok...

Nie da się ukryć, że Jaś mógł mieć rację. Ba... Było to nawet prawie pewne i Kuba sam się sobie dziwił, że nie pomyślał o tym wcześniej.

Smoka wawelskiego widział już w paru wersjach... Ziejącego ogniem przed Smoczą Jamą, w "Porwaniu Baltazara Gąbki", w paru książkach.
W większości przypadków smok był bardzo mało sympatyczny i myśl o spotkaniu się z nim nie wywoływała w Kubie nawet odrobiny entuzjazmu.

Z podobnym brakiem entuzjazmu spotkała się myśl o ewentualnej inwazji Deszczowców, bo i z tym zmagał się kiedyś Książę Krak i jego poddani.

Osobiście to Kuba by wolał, żeby Jaś i prawda w tym wypadku znaleźli się bardzo daleko od siebie, szczególnie jeśli od ostatniej "dostawy" dzieci minęło dość dużo czasu. Bo to by oznaczało, że smok jest głodny i zły, a mieszkańcy - zdesperowani.

Ziejący ogniem i zajadający się dziewicami smok świetnie się prezentował w bajkach, natomiast spotkanie z taką bestią oko w oko dobre było jedynie w cRPG-ach, gdzie w razie utraty życia można było wczytać ostatni save.

Kuba nie bardzo sobie wyobrażał, w jaki sposób mieliby zmierzyć się z taką bestią... To nie była Warszawa i bazyliszek, żeby mu pokazać lusterko. Nie ta bajka...
Na dzielnego syna króla Kraka żaden z nich nie wyglądał. Na rycerza też nie. I gdyby tak ruszyli na smoka, to ten pewnie śmiałby się do łez. Pękniecie ze śmiechu było jednak bardzo mało prawdopodobne.

Trudno było sobie wyobrazić, by zdołali powtórzyć numer ze Złym Wilkiem. Smoki, jak dobrze pamiętał, były dużo większe od Wilków, nawet bardzo Złych. Może Alusia zdołałaby zamienić worek siarki w niezbyt szlachetnie pachnącego baranka, ale smok pewnie nie nabrałby się na faszerowaną trucizną podróbkę.

Mieli co prawda w drużynie owieczkę, ale Misia prędzej by wydrapała pomysłodawcy oczy, niż pozwoliła na spotkanie swego wełniaczka z taką straszliwą bestią. A Kuba wcale by się temu nie dziwił.

Z dość ponurych rozmyślań wyrwały go słowa Stasia.

- Z pewnością masz rację. Do żadnego otoczonego murami miasta nie wpuszczą nikogo po zmroku. Czyli po zamknięciu bram. Będziemy musieli poczekać do świtu... - skomentował słowa kolegi.

- Ale - tym razem nawiązał do tego, co powiedziała Misia - może lepiej by było, gdyby tak wysłać kogoś na zwiady... Kogoś, kogo trudno dostrzec...
Czego chyba nie dosłyszała adresatka, której myśli i język zajęte były "nawracaniem" smoka.

Gdy szli, niezbyt już się spiesząc, w stronę miasta, Kubie dźwięczały w uszach słowa Alusi. Był pewien, że dziewczynka nie ma racji.

"Co ona sobie wyobraża? Że odczaruje smoka? Może buzi, jak w bajce, a smok zamieni się w królewicza? Parę łez i ze złego smoka zrobi się dobry?"

Na wszelki wypadek postanowił pilnować Alusi, żeby ta nie zrealizowała czasem jakiegoś szalonego pomysłu...

***

Bez wątpienia zadumany młodzian, który był być może Nieco-Starszym-Księciem, znajdował się bliżej nich, niż Gród Kraka. I zapewne stanowiłby świetne źródło informacji. Gdyby, rzecz jasna, był wcześniej w mieście i mimo widocznej obojętności na bodźce zewnętrzne zdołał się czegokolwiek dowiedzieć.

"Może jest głuchy" - pomyślał przez moment, gdy Być-Może-Mały-Książę-Teraz-Już-Starszy nie zareagował na pytania. Ale w końcu słowa Stasia dotarły do uszu wpatrującego się w niebo miłośnika białych szalików.
Gdy nieznajomy podszedł do nich i przykucnął, by nie patrzeć na wszystkich z góry, Kuba uchylił czapkę.

- Dobry wieczór - powiedział. - Jestem Kuba.

W tym wypadku nie okazał się oryginalny. Ale w końcu na ile sposobów można się przedstawiać.
Postanowił o nic nie pytać. W końcu każdy, nawet Być-Może-Książę, może się zdenerwować, zalany powodzią pytań.
 
Kerm jest offline