Po teleportacji, wszyscy zemdleliście. Obudziliście się w białym pokoju. Wszystko było równe i gładkie. Nie było żadnych wypustek, nic dosłownie nic. Leżeliście na ziemi. Na pierwszy rzut oka w pomieszczeniu nie było niczego, lecz po dokładnym obejrzeniu sali ze ściany przed wami były drzwi, także białe. Widać było tylko czarny zarys. Drzwi były bez klamki.
- No nareszcie! Myśleliśmy, że nigdy się nie obudzicie. – Głos dobiegał z kąta sali. Stali tam Kantron, Meribel i Oliver czyli dziadek Vardaanca.
– Zanim wyruszycie na ratunek światu musicie zacząć kontrolować Moc. O ile dobrze pamiętam tylko jedna osoba robiła użytek ze swojej mocy i to w niewielkim stopniu. Ale i tak to się jej chwali. Najpierw musicie zaczerpnąć energii.- Oliver mówiąc to machnął ręką. Na środku pokoju zapalił się ogień.
– Z tego ognia macie pobrać Moc, musicie się skoncentrować i wysłać mackę świadomości do miejsca w, którym jest źródło. Potem nauczcie się używać swoich zdolności i użyjcie ich do wyjścia z pokoju. To jest Próba po tym pokoju będą jeszcze trzy. W każdym sprawdzicie coś innego. Poznacie siebie i swoich towarzyszy. Ale na razie łapcie. – Rzucił w ich stronę broń. Dwa miecze,dwa japońskie sai i lagę.
– Mam nadzieje, że sobie poradzicie.I zobaczymy się jeszcze.- Znikli. Wszyscy trzej znikli zostawiając was na pastwę losu…
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”)
Ostatnio edytowane przez Seorse : 11-08-2008 o 09:24.
|