Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2008, 18:49   #1
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Ludzie, którzy wykonali prace, której nie musieli wykonać.

Benesburg mała wieś niedaleko Drakwaldu, tydzień konnej drogi do stolicy Imperium. Końcówka burg (oznaczająca zamek warowny) myli każdego podróżnika, zamiast dobrze zakonserwowanych murów i świetnie wyszkolonych żołnierzy można zobaczyć starą palisadę i grupkę chłopów. Aż zadziwiające, że wioska leżąca jedynie dwa dni drogi od lasu owianego tak złą sławą jeszcze stoi. No ale w końcu i na nią spadły kłopoty w postaci zwierzoludzi. Wójt zaczął poszukiwać śmiałków do ochrony i znalazł ich. A jaka to była barwna grupa.
Trzeba chyba zacząć od pierwszego śmiałka Kurta. Postawny ciemnowłosy mężczyzna, jak twierdzi były sierżant najemników siedział teraz w pokoju wójta. Przybył on wczoraj z rana i pił tzn. zapoznawał się z Magnusem.
Magnus, najemnik, który się osiedlił w wiosce i kierował pracami nad odnowieniem palisady siedział po lewej ręce wójta Heinricha. Trzydziestolatek dorównywał w barach swemu koledze po fachu, włosy nosił krótko ostrzyżone przy skórze.
Po drugiej ręce wójta siedziała drobna starsza kobieta. Ulrika również mieszkała we wsi od dłuższego czasu i zajmowała się leczeniem. To ona napisała plakaty, które było można znaleźć w okolicznych miastach i karczmach.
I to właśnie w jednej z tych karczm o sytuacji chłopów dowiedzieli się Alfred zwany Zieledymnym i Ashir.
Obie postaci był skrajnie różne i jedyne co ich łączyło to ponury nastrój. Obaj bohaterowie jako jedyni z klientów karczmy zgodzili się pomóc. No ale do rzeczy. Pierwszy był niziołkiem ale trochę niecodziennym, różnice zaczynały się w wyglądzie. Alfred był wysoki jak na standardy hobbitów i nie tak pulchny. Na sobie nosił pełną zbroję kolczą a do pasa miał przypasaną kuszę samopowtarzalną. Ashir poznał go jako człowieka a dokładnie niziołka lubiącego cisze i spokój, nie mógł wiedzieć, że to tylko jeden z wielu nastrojów hobbita.
Ashir pochodził z południa co od razu widać po jego karnacji. Nikt z obecnych nie mógł określić z jakiego kraju dokładnie pochodzi. No może nikt po za Karlem, który widział nie raz mieszkańców Tileji i wiedział, że człowiek stamtąd nie pochodził. Jedyne czego można było być pewnym to jego wyznanie, na szyi nosił znak Mora, bramę. Co ciekawe gdy się przedstawiał nie miał zagranicznego akcentu. No ale dość o tym zagranicznym człeku.
Rycerz siedzący na przeciwko wójta przedstawił się jako Karl Vogel, ubrany według najnowszej mody, czarny wams pod którym było widać białą koszule, nogi okrywały czarne spodnie. Za przybyłymi na korytarzu wisiał niebieski płaszcz rycerza.
Ostatnim a właściwie ostatnią wśród najemników jak z braku lepszego określenia można nazwać grupę ludzi i nieludzi była Natasza. Rudowłosa kislevitka, dowiedziała się o całej sytuacji w Eischendorff pobliskim mieście. Tam zobaczyła plakat napisany przez Ulrike:
"Poszukuje się dzielnych ludzi do obrony Benesburga przed zwierzoludźmi. Wikt i kwaterunek zapewniony, cały łup dla ochotników, możliwość osiedlenia się na stałe. Oczekuje się wszystkich do 15 Erntezeit w Benesburgu."
Tak oto grupa najemników siedziała na przeciwko wójta i go słuchała. Chłop był najwyraźniej speszony i często się powtarzał.
-Jak szanowni państwo zapewne już wiedzą w okolicy wioski grasują zwierzoludzie. No i oni puścili już z dymem jedną wioskę i chcem poprosić szanownych panów o pomoc. I...
Chłopowi przerwał Magnus.
-Pozwolisz drogi Heinrichu, że przekażę panom konkrety. Otóż jak szanowny wójta wspomniał w okolicy grasują chaośnicy. Poczyniliśmy już stosowne przygotowania, to znaczy naprawiamy palisadę i szkolę chłopów. Niestety mamy mało broni i sam nie jestem w stanie ich dobrze wyszkolić. Nie możemy dokładnie powiedzieć kiedy dotrą do nas i czy w ogóle dotrą. Miejskie garnizony tak jak i pan tych włości łagodnie mówiąc wypieli się na nas.
Chwilę się zastanowił i pociągnął z kufla, który stał przed wszystkimi. Piwo jak już się niektórzy przekonali było nawet dobre.
-To chyba wszystkie fakty o jakich pamiętam, chyba, że szanowna Ulrika ma coś do dodania albo Wy macie pytania.
W domu wójta zaległa krótka cisza.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline