Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2008, 19:47   #3
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Młoda dziewczyna siedziała na ostatnim miejscu, na szarym końcu stołu. Przyjechała ostatnia, ale nie zawadzało jej to ani trochę. W życiu czasem trzeba się poświęcić dla nie swojej sprawy. Albo i konwoje ostatnio zmalały, lub też miały zbyt liczną straż. Za coś trzeba przecież żyć. Pech trafił, że miejsce, w którym przyjdzie jej pracować, bo tak to postrzegała, dalece różniło się choćby od najniższych standardów. Po prostu zapyziała wioska na największym zadupiu, otoczona przez zło z puszczy. Niezbyt optymistyczny scenariusz dla mieszkańców wioski, ale w końcu po to się zjawiła, by za marny grosz uratować nieznanych jej ludzi od złego.

Natasza zasępiła się. Rozsiadła w krześle, z kuflem w ręku, a jej twarz utonęła w rudych lokach. Nogi, oprawione w porządne, skórzane jeździeckie buty, położyła na stole. Nie za bardzo wierzyła w to, co zrobiła. Porzuciła perspektywę łatwych łupów na trakcie, na rzecz tej przyszłej Gehenny. Dziewczyna zdjęła z szyi zieloną chustę, którą zwykła się chronić przed wiatrem i rozpoznaniem, i kapelusz z szerokim rondem. Była całkiem ładna, tylko ten kurz, który wyrysował widzialną granicę zaczynającą się od oczu wzwyż, gdy zdjęła chustę, trochę ją szpecił. Jak i całkiem długa, wąska blizna pod jej prawym okiem, której linia kończyła się gdzieś przy uchu. Wytarła twarz, a następnie brzegi kufla i uroniła łyk piwa, które wydawało się jej być lekko rozwodnione. No, ale to tylko raz przyszło jej pić prawdziwe krasnoludzie piwo, i od tamtego czasu wszystkie trunki wydaja się nie dorównywać khazadzkim pionierom w tej dziedzinie.

Odstawiła kufel na stół, poprawiła się. Powiodła swoimi fioletowymi oczyma po zebranych. Całkiem ładnie tu, wsiok i baba, dwóch rosłych najemników, ponury halfling, wystrojony rycerzyk i mężczyzna z południa, jak wnioskowała Kislevitka po jego karnacji. Swój wzrok zatrzymała dłużej na Kurcie, a gdy ich wzrok się spotkał, zamrugała do niego.

Dyskusja oscylowała na razie w tematach „O co chodzi?”, „Co się dzieje?”, i „Co zrobić, aby zadziałało, ale się nie rozpadło po drodze i nie wpadło do rowu?”, tak więc wolała się na razie nie odzywać. Głos zabrała dość stara kobieta, można by powiedzieć, zabytek. Z jej słów wywnioskowała, że w wiosce pełni rolę zielarki. Cóż, przynajmniej pomrą na byle biegunkę.

Dziewczyna chrząknęła.
- Uważam, iż to świetny pomysł! Wprost wspaniały, dlaczego więc by nie ruszyć całej wioski? Jeżeli sytuacja jest aż tak poważna, to nie ma co tutaj umierać. Rozumiem, nikt nie chce porzucić własnego domu, ale właśnie stoicie przed wyborem, albo rodzina, dom i pola, albo życie. Być może będzie trudno, nawet bardzo trudno, ale lepszy taki wybór, niż żaden. – odparła śmiało Natasza, z widocznym Kislevskim akcentem wypowiadając poszczególne słowa.
- I nie chce wójcie słyszeć, że to nie jest wyjście… – powiedziała znacznie ciszej, jednak tak, aby wszyscy słyszeli, już bez akcentu, ale za to z nutką groźby.
 
Revan jest offline