Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2008, 16:51   #6
Kraven
 
Kraven's Avatar
 
Reputacja: 1 Kraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwu
Napisał Kraven
Vagnez postawił wszystkie swoje oszczędności na tą ostatnią kolejkę, od samego początku szczęście mu dopisywało... Zarobił pokaźną sumkę od kilku bandziorów, co sprawiło, że na ich listach osób którzy powinni już dawno leżeć pod ziemią, skoczył parę szczebelek w górę. Gra toczyła się o ciężką kasę i nie mógł sobie pozwolić na jaki kol wiek błąd. Dostał najgorsze kary jakie można mieć, nie miał nic, blefował...

- Podbijam kolejne pięćdziesiąt srebrników – na twarzy Vagneza pojawił się wymuszony uśmiech próbujący zmylić przeciwników.
- Wchodzę – rzekł Mikołaj uważnie przyglądając się mężczyźnie, jakby chciał wyczytać w jego myślach, jakie karty ma jego rywal. Obaj mężczyźni dorzucili po pięćdziesiąt srebrnych monet.
- Wymieniam jedną – Mikołaj pociągnął kartę, jego przeciwnik to samo zrobił. Zostali tylko oni, reszta graczy już odpadła.

Jak ja kocham to chędożone szczęście, w końcu jakaś karta... No Mikołaj to nie jest twój dobry dzień... - Vagnez popatrzył w twarz przeciwnika nie zdradzając żadnych emocji – Sprawdzam...
Mężczyzna rozłożył na stole po kolei, dychę, waleta, królową, króla i asa, miał strita.
- No mój przyjacielu, dziś nie był to twój szczęśliwy dzień
- Mężczyzna z uśmiechem na twarzy złapał za całą pulę i zaczął przyciągać ja do siebie...
- Zaraz, Nie tak prędko, ty masz tylko Strita, a ja mam – Mikołaj położył na stole, dwie dwójki i trzy ósemki.
- Fula – Mężczyzna cicho wydusił z siebie te słowa, postawił na tę partię wszystkie swoje oszczędności a nawet życie i przegrał...
- Przegrałeś chłopcze, raz jest się na wozie, a raz leży po nim, życie... Mam nadzieję ze szybko spłacisz zaciągniętą dzisiaj pożyczkę?, bo musiałbym użyć pewnych środków, których obaj nie chcemy...
- Oddam dług, nie musisz się niczym przejmować, nigdy cie nie zawiod...
- I mam taką nadzieję, nie zawiedź mnie chłopcze, znamy się trochę więc będę wyrozumiały dla ciebie,masz czas do następnej pełni... - mikołaj przerwał Vagnezowi w pół zdania, po czym wstał od stołu i oddalił się, a jego wygraną zajoł się jeden z jego sługusów...
- Kurwa... - Vagnez walną pięścią w stół. Kolejny dług i to teraz u samego Zierniewko, do następnej pełni pozostało szesnaście dni i tyle mam czasu, bo inaczej będę spać z rybkami na dnie kanału, Kórwa jego mać, chędożone karty, chędożony Zierniewko, jestem największym idiotą jaki widział ten jebany świat... Zierniewko nie jest byle kim, trzeba z nim uważać... Muszę szybko zdobyć tę kasę, dwa patyki kurwa w dwa tygodnie, to nie wykonalne...

Vagnez wyszedł z knajpy, był zły na wszystko, a najbardziej na siebie i swoją głupotę...- Kurwa!! - Krzyknął Vagnez kopiąc kamyk.... kamyk zatrzymał się pod butem parszywego elegancika, Vagnez nie miał teraz ochoty na żadną zaczepkę.
- Mam kurewski dzień więc radzę zejdź mi z drogi nieznajomy...
- Interesy źle idą?? – Zapytał jak by byli starymi znajomymi.- Po minie widzę, iż niestety nie za dobrze, wręcz kiepsko! Vagnezie! Wszystko się może zmienić!
- A niby kórwa jak?..
- Przyjdź jutro do dworku Lord Wiliiam`a, to wszystkiego się dowiesz, nagroda jest warta twojego zapału, Lord potrafi sowicie się odwdzięczyć za twe usługi...
- Dobra przyjdę, ale żeby było to warte mojego zapału jak mówisz... Mężczyzna oddalił się bez słowa pożegnania w swoją stronę idąc uliczkami dzielnicy biedoty, mijając uliczne kurtyzany, których nie chwycił by się nawet ślepy pies. Vagnez rozmyślał na słowami Elegancika, cóż takiego sam Lord William chce odemnie, co mi szkodzi wpaść i zobaczyć w czym problem... Noc tą spędzę u Carmen, kiedyś obronił jej dziewczynki przed za dużo sobie pozwalającymi bydlakami, a ona potrafi się odwdzięczyć. Carmen była najsłynniejszą panną w Mieście, z jej usług korzystała największa elita i on również... No przypuszczam iż da mi za darmo, ale zawsze można spróbować... Następnego dnia Vagnez stawił się na dworze Lorda Williama, straże przepuścili go od razu, jakby wiedzieli że ma przyjść. Gdy wszedł do sali jego oczom ukazał się pięknie nakryty stół z jedzeniem, przy którym zasiadał sam Lord William, elegancik i paru innych gości jego pokroju, jedną osobę już zna, Emili, było głośno o tej kobiecie w jego kręgach, jeśli ona tu też jest to Lordzik ma poważny problem... Był wysoki, maił długie czarne włosy opadające na ramiona i szary płaszcz na sobie, płaszcz był stary, ale no go lubił, nosił ciężkie skórzane buty, czarne spodnie i czarną koszulę i jak zwykle był ostatni, już wszyscy na niego czekali... Młody mężczyzna zajął jedno wolne miejsce i zabrał się do jedzenia, na ramieniu siedział mu czarny kruk, który ze smakiem dziobał winogrono.

Po skończeniu posiłku, głos zabrał Lord, poinformował ze jeśli ktoś chce to może zrezygnować, bo potem już nie będzie odwrotu. Lord kazał im odnaleźć zabójce króla płacąc pokaźną sumkę, prawie na dług u Mikołaja będzie, kilka osób miało parę pytań odnośnie zadania, Vagnez słuchał wypowiedzi wszystkie odnośnie zadania...Słuchał uważnie.
 
__________________
Wolałbym żyć życiem krótkim, ale w chwale, niż długim, ale w zapomnieniu... bo ulubieńcy bogów umierają młodo, lecz później, żyją wiecznie w ich towarzystwie...
Kraven jest offline