1040. 4 minuty do lądowania na LZ X-Ray
Wnętrze helikoptera 2-7
Dean wiedział ,że bez zabijania się nie obejdzie, po jego ciele przeszły potworne dreszcze, ale opanował się. Mruknął pod nosem - Boże miej Mnie w swojej opiece - a następnie zaczął odmawiać modlitwę "Ojcze Nasz" - Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi, chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom... - nagle rozległ się hałas M60. Nie zdążył dokończyć modlitwy bo kilka chwil później już trze było wychodzić z śmigłowca. Dean szybkim biegiem wskoczył w pierwsze bujne krzaki jakie ujrzał, następnym krokiem było odnalezienie przeszkody, przeturlał się do jakieś drzewa, a następnie dobrze się w nim ukrył aby żadna część ciała nie wystawała. Irytowała go piekielna cisza, która nastąpiła. Rozejrzał się po swoich kumplach, a następnie leciutko wychylił się za drzewo zastanawiając się gdzie wróg mógł się schować, pot lał się z niego jak woda z kranu. Dobrze wiedział ,że gdyby żółtki miały tutaj snajpera zarobił by w oko, ale wolał zaryzykować. Czuł po kościach, że zaraz jakiś świr wypali wszystkie naboje w zarośla jakieś przed nim, nikt nie mógł wytrzymać ciszy... |