Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2008, 18:06   #10
Kraven
 
Kraven's Avatar
 
Reputacja: 1 Kraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwu
Vagnez siedział cierpliwie przy stole zajadając wytrawnie przyrządzone i podane dania. Nie zaliczał się do społeczeństwa szlacheckiego, ale jakiekolwiek pojęcie o dobrych manierach miał. Zastanawiało go tylko po co tyle widelców i łyżek w komplecie sztućców, wziął odkroił kawałek baraniny, nałożył łyżkę ziemniaków i przystroił to wszystko jakąś sałatką warzywną. Jedzenie było wyborne i prawdopodobnie ostatni raz miał przyjemność zakosztować takich delicji. Jego kruk Beau, siedział na jego ramieniu i zajadał winogrona, które Pan mu podawał od czasu do czasu. Po kilku członkach tej wystawnej kolacji widać było że naprawdę są zainteresowani całą sprawą. Jeśli to co mówi William to prawda to trudno będzie nam znaleźć tą kanalie, czarny Lotos to jedyna nasza poszlaka, najpierw trzeba znaleźć tego kogoś, kto był w stanie przygotować taką miksturę, Czarny Lotos to nie byle wywar, potrzebne są rzadkie składniki, a i przyrządzenie też jest skomplikowane...krąg nam się zawęża do paru alchemików...
W końcu Lord William uniósł puchar i przemówił.
- Za naszą sprawę!! - Po czym łyknął zdrowo i skinął na sługusów.- Moi ludzie odprowadza was do wspaniałych komnat przygotowanych specjalnie dla was gdzie wypoczniecie i przemyślicie całą sprawę... Mam nadzieję, iż jutro rozpoczniecie poszukiwania... Vagnez pogrążył się zamyśleniu nie zwracając uwagi na otoczenie, ...trzeba znaleźć Alchemika, jednymi podejrzanymi w tej sprawie mogli by być, królewski Alchemik Mortaciusz czy jakoś tak mu jest lub Lavender, typek z pod ciemnej gwiazdy, przyrządza niezłe kompociki i na pewno na tej truciźnie się zna, Mamy jeszcze Loszka, stary ma nie po kolei we łbie, ale jeśli chodzi o preparaty to nie ma sobie równych. Mogę się też mylić, może to być również ktoś z poza miasta, wtedy będzie trudniej... Psia mać, a na dodatek mój dług będzie mnie ścigać przez cały czas, muszę jakoś szybko się wzbogacić, bo coś mi mówi że ta sprawa może potrwać dłużej...

Po kolacji, Vagnez wziął największą kić winogron dla swojego pupilka po czym udał się za lokajem do pokoju gdzie miał spędzić noc, gdy wszedł jego oczom ukazał się widok komnaty sypialnej, którą nawet w snach nie mógłby sobie wyobrazić... no to rozumiem, chatę ma ten Lordzik pierwsza klasa... podłoga była wyścielona pięknie zdobionym dywanem w odcieniach kremowych, ściany pokryte seledynową farbom z wieloma obrazami przedstawiającymi rożne postacie, bitwy i pejzaże. Całe pomieszczenie oświetlało kilka świec umieszczonych w świecznikach, zrobionych całkowicie ze złota. Widać pan tego domu nie szczędził kasy, za taki jeden świecznik to mógł bym wyżyć przez pół miesiąca, u nie jednego pasera dostał bym za nie niezłą kasę, no ale matka zawsze powiadała "nie gryzie się ręki pana co ci jeść i schronienie nad głową daje"...
- Czy coś pan sobie jeszcze życzy? - Lokaj zapytał Vagneza i chwile odczekał
- Nie, niczego mi nie potrzeba... - Mężczyzna zdjął płaszcz, koszulę i dwa pasy z sztyletami, miał się już położyć do łóżka, kiedy nagle coś snobie uświadomił, nie brał kąpieli od dwóch dni, a nie grzecznie było by pakować się komuś do wyra, brudnym.
- Nie, czekaj, potrzebował bym zaznać kąpieli, muszę się zrelaksować i przemyśleć parę spraw – Vagnez zwrócił się do lokaja który już opuszczał pokój.
- Oczywiście, za pół godziny będzie wszystko gotowe, ktoś po pana przyjdzie by pana zaprowadzić do łaźni.
Vagnez był dobrze zbudowany, nie był barczysty, ale jego rzeźba ciała sama za siebie mówiła o jego sprawności fizycznej. Beau rozlokował się na gałęzi drzewka doniczkowego, które stał w jednym z rogów pomieszczenia i lekko zakrakał, dając znać swemu Panu, że chyba o czymś zapomniał.
- Przepraszam cię mój przyjacielu, jak mogłem o tobie zapomnieć, masz, jedz...
Vagnez podszedł i przewiesił przez gałąź kić winogron, następnie podszedł do okna i otworzył je szeroko, widok na całe miasto zapierał dech w piersi.

Pół godziny minęło bardzo szybko i do drzwi ktoś zapukał. Mężczyzna otworzył i ujrzał w progu młodą, piękną pokojówkę.
- Kąpiel już gotowa, proszę za mną...
- Z przyjemnością – odparł i podążył za śliczną dziewczyną. Łaźnia mieściła się piętro niżej na końcu korytarza, była wielka, cała z marmuru z podgrzewanym basenem kompilowanym, u samej góry był nie wielki otwór przez który wydostawała się gorąca para. Pomieszczenie było oświetlone takimi samymi świecznikami, cienie rytmicznie tańczyły na ścianach, cały ten obraz tworzył magiczną atmosferę romantyzmu... Vagnez nie mógł oderwać wzroku od pięknej dziewczyny, miał słabość do kobiet... Chciał jej już zaproponować wspólną kąpiel, ale zdążył ugryźć się w język...

Wykąpał się szybko i rozmasował obolałe mięśnie. Leżał w wodzie jeszcze przez chwilę rozmyślając nad jakimś planem działania, do kogo by się udać najpierw, pierwszym na mojej liście jest Levander, siedzi całymi dniami w swojej pracowni więc nie trudno będzie go złapać... Gdy wrócił do pokoju jego pupilek już spał, noc była ciepła więc zostawił otwarte okno. Łóżko było wyścielonym miękką i delikatną w dotyku pierzyną,przykryte aksamitnym, szkarłatnoczerwonym, kocem. Sen od razu go dopadł.

Na nazajutrz zbudziła go, ta sama śliczna pokojówka informując że śniadanie już podane do stołu... Miał znów nie odpartą ochotę poznać ją głębiej... Gdy zeszedł na dół, do tej samej sali co wczorajszego wieczoru, większość już siedziała przy stole. Początki nie były łatwe, ale jakoś to poszło i rozmowa ruszyła, każdy po kolei się przedstawił. Emilii już znał, z jego kręgów chyba nie było osoby która, nie słyszała by o jej wyczynach i temperamencie. Była równie piękna co nie bezpieczna. Teraz przyszła kolej na niego.
- Zwą mnie Vagnez i przyszło nam pracować razem, każdy z nas ma już ułożony plan działania... Ja udam się do kilku zaprzyjaźnionych osób od alchemii, któryś powinien coś wiedzieć, co może nam się przydać, a przynajmniej może się dowiem, czy w ostatnim czasie ktoś nie robił zapasy na specyficzne odczynniki z których dało by się przyrządzić truciznę... Tak jak powiedziała nasza koleżanka – Wagnez zatrzymał wzrok na Emilii - jestem za, aby spotkać się u Lorda Williama wieczorem o zachodzie słońca... Po śniadaniu każdy z osobna udał się rozpocząć, realizacje powierzonego im zadania.
 
__________________
Wolałbym żyć życiem krótkim, ale w chwale, niż długim, ale w zapomnieniu... bo ulubieńcy bogów umierają młodo, lecz później, żyją wiecznie w ich towarzystwie...
Kraven jest offline