Alex wyszedł na zewnątrz i z zaciekawienie rozejrzał się po okolicy.
- Raczej do miejsca cywilizowanego nie trafiliśmy – poprawił pasek, na którym miał broń, by ta wygodniej leżał.
Gdy dotarli do skraju góry, w dolinie ujrzeli wioskę składającą się z drewnianych, skandynawskich chat.
- Ruszamy – machnął ręką na znak, że czasu szkoda na podziwianie widoków
Gdy dotarli na miejsce otoczyła ich grupa ludzi w kolorowych wdziankach, Alex pierwsze co to poszukał wzrokiem jakiś tutejszych kobiet, jednak nim zdążył coś ciekawego znaleźć, grupa mężczyzn otoczyła jego i pozostałych członków, jednocześnie przystawiając im metalowe ostrza do gardeł.
- No nie ma jak ciepłe powitanie.-mruknął z lekkim zdenerwowaniem- Powiecie nam czego od nas chcecie czy popisujecie się brzytewkami? – Jon pierwszy zaczął dyskusje
- Może byś cofną troszeczkę ten kozik, bo już się dzisiaj goliłem – podchwycił temat Frankowsky
Alex puścił P-90, która w efekcie zawisła na parcianym pasku. Powoli, bez jakiś gwałtownych ruchów uniósł ręce do góry.
- Coście tacy nerwowi? My w pokojowych intencjach przybywamy, jak zresztą widzicie nie posiadamy broni. My w celach dyplomatycznych i być może handlowych. Nie wiem jak u was, ale w moim kraju, gości się wita poczęstunkiem, a nie mieczem. Co nie chłopaki? – ostatnie zdanie było skierowane do towarzyszy, przy czym Alex uśmiechnął się pokazując, że nie jest wrogo nastawiony.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |