Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2008, 20:20   #2
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Szedłem przed siebie pogrążony w myślach, gdy nagle usłyszałem krzyk:
- Hej, sierżancie!
"No tak, znowu on" pomyślałem, a po chwili powiedziałem na głos:
- Co jest Mills?
Szeregowy Jim Mills był najmłodszy w całej kompanii, co odzwierciedlało jego dziecinne zachowanie. Rany, pożartować to ja lubię i to nawet bardzo, ale przy tym facecie jestem spokojniejszy od starej pani Vinestone. Stale głośny, podniecony zbliżającą się inwazją. W sumie wszyscy się nią przejmowali, ale każdy zachowywał swoje myśli dla siebie, nie tak jak on, opowiadając każdemu kogo spotka to co akurat wpadło mu do głowy.
- Wie pan może coś nowego o tym, kiedy wyruszamy? Chciałbym już wyruszyć. Palce mnie świerzbią, żeby nacisnąć spust i powystrzelać paru Niemców. Jak to ich nazywacie?
- Jerry's. I nie wiem dlaczego, więc mnie o to nie pytaj. - odpowiedziałem znudzonym tonem. - O dacie inwazji nie wiem więcej od ciebie, a podejrzewam, że możesz nawet wiedzieć więcej ode mnie. Uspokój się chłopcze, nikomu nie pomożesz latając po całym obozie, gadając o tej operacji. Tylko wszystkich denerwujesz, a zdenerwowanie to ostatnie co jest nam teraz potrzebne, zrozumiałeś? Na odprawie u majora wszystkiego się dowiesz. Trochę cierpliwości.
- Tak wiem, po prostu sam się denerwuję i...
Rozmowa trwała dość długo, a ja od pierwszej do ostatniej minuty miałem jej serdecznie dosyć. W końcu udało mi się spławić Miils'a, polecając mu obejrzenie filmu na uspokojenie.
Przechadzając się dalej słyszałem strzępy rozmów mijanych przeze mnie ludzi. Po tych krótkich fragmentach można się było zorientować o czym rozmawiają. Jak się można było łatwo domyślić nie tylko Millsa interesuje kiedy nadejdzie godzina H. Wczoraj wszyscy mówili, że będzie dzisiaj, dziś już są przekonani, że to jutro. Tymczasem inwazja jest przekładana. "Ech, mógłbym wyruszyć nawet w tej chwili, ale niech już się zakończą te wszystkie domysły. Czy Ike nie zdaje sobie sprawy, że to oczekiwanie dobija bardziej niż oczekujący na nas Niemcy? Cholerny Jankes."
Byłem wściekły. Wiedziałem doskonale, że Eisenhower czeka na poprawę pogody i, że to dlatego nie wyruszyliśmy wczoraj. Ale musiałem kogoś winić. Tym bardziej, że to Amerykanin.

O godz. 14.00 miałem się zameldować w namiocie majora Howarda. Zapukałem w prowizoryczne drewniane drzwi i po usłyszeniu pozwolenia, wszedłem do środka.
- Sierżant Evans melduje się, sir - zasalutowałem.
W środku prócz majora znajdowali się także wszyscy oficerowie z kompani. Ja dołączyłem jako szef kompani.
- A witam Evans. Usiądźcie. - przywitał mnie Howard, po czym zwrócił się do wszystkich. - Znacie nasz cel. Znają go też nasi chłopcy. Wraz z plutonem z kompanii B mamy zająć jeden z mostów na rzece Orne. Nie mówiłem wam tego jeszcze, ale ten most nazwano mostem Pegaz. Bardzo ciekawa nazwa, ale raczej wiecie skąd się wzięła.
Było to najzupełniej jasne, w końcu pegaz widnieje na naszych mundurach.
- Nastąpiła jednak mała zmiana planów. Dowiedziałem się, że nie mamy co liczyć na wsparcie innych jednostek z naszej dywizji. Musimy utrzymać most do czasu przybycia posiłków z plaży Sword. Według planów powinni dotrzeć do nas już pierwszego dnia, i to przed południem, ale jeśli coś pójdzie nie tak... Możemy utknąć na tym moście nawet przez parę dni. W każdym razie chciałem was o tym poinformować panowie. Musimy postarać się o dobre morale naszych żołnierzy, a to w głównej mierze wasza działka. Nie możemy pozwolić sobie na stratę tego mostu, gdy już wpadnie w nasze ręce. Dziękuję panowie.
W godzinach wieczornych odbyła się jeszcze odprawa majora, z całą kompanią. Dowódca nie przekazał żołnierzom informacji o posiłkach, zagrzał ich jednak na tyle skutecznie do walki, że gdy skończył przemowę nagrodzono go gromkimi brawami, wśród których można było usłyszeć sporo antyhitlerowskich haseł. Najważniejszą informacją było jednak to, że operacja powinna rozpocząć się dziś w nocy, czyli już bez dodatkowych opóźnień.
"A więc i tej nocy nikt nie zmruży oka." pomyślałem.
 
Col Frost jest offline