Vanyred
~Ciekawe, albo ludzie w wiosce mają bujną fantazję rozbudzoną strachem, albo to co zabija tamtejszych mieszkańców jest tak plugawym stworem że jego zepsucie mogą wyczuć i zwykli ludzie... Raczej to pierwsze, ale niczego nie można wykluczać.~ Pomyślał elf.
~Bracie, nasza zdobycz się ruszyła.~usłyszał myśl Tsu.
~Tak, najwyraźniej nie tylko on się ruszył.~Przekazał szybko mag
~Łap ten woreczek i ukryj się Siostrzyczko, te krasnoludy chyba chcą nam zabrać łup.~ Zerkając na krasnoludy podchodzące do ich stolika i elfa podchodzącego z drugiej strony Elf wyciągnął z plecaka mały puklerz i zapiął go na lewym przedramieniu po czym z sakiewki na składniki czarów wyciągnął kawałek korzenia lukrecji. Jego łasiczka w tym czasie zręcznie wdrapała się na półkę ponad jego głową gdzie niscy przeciwnicy mieliby duże problemy z jej dosięgnięciem.
– Nie mam z wami zwady brodacze, ale ostrzegam, któryś z was może zginąć, czy uważacie że warto umierać za 20 sztuk złota? Z wypalonymi oczami czując smród własnego spalonego ciała?
Może jednak napijemy się po jednym i każdy pójdzie w swoją stronę? Mag szczerze nie cierpiał takich sytuacji, jasne mógłby posłać brodaczom kulę ognia ale to mogłoby się skończyć śmiercią któregoś z nich, podpaleniem gospody albo obydwoma a nie chciał zabijać ani uciekać przed prawem. Jeśli jednak ci idioci nie schowają toporów to oberwą i to paskudnie