Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2008, 13:40   #1
maciek.bz
 
maciek.bz's Avatar
 
Reputacja: 1 maciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skał
[Dzikie Pola] Przed burzą...

Przed burzą...




Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kronikarze wspominają, iż z wiosny szarańcza w niesłychanej ilości wyroiła się z Dzikich Pól i zniszczyła zasiewy i trawy, co było przepowiednią napadów tatarskich. Latem zdarzyło się wielkie zaćmienie słońca, a wkrótce potem kometa pojawiła się na niebie. W Warszawie widywano też nad miastem mogiłę i krzyż ognisty w obłokach; odprawiano więc posty i dawano jałmużny, gdyż niektórzy twierdzili, że zaraza spadnie na kraj i wygubi rodzaj ludzki. Nareszcie zima nastała tak lekka, że najstarsi ludzie nie pamiętali podobnej.
W południowych województwach lody nie popętały wcale wód, które podsycane topniejącym każdego ranka śniegiem wystąpiły z łożysk i pozalewały brzegi. Padały częste deszcze. Step rozmókł i zmienił się w wielką kałużę, słońce zaś w południe dogrzewało tak mocno, że - dziw nad dziwy! - w województwie bracławskim i na Dzikich Polach zielona ruń okryła stepy i rozłogi już w połowie grudnia.Roje po pasiekach poczęły się burzyć i huczeć, bydło ryczało po zagrodach.
Gdy więc tak porządek przyrodzenia zdawał się być wcale odwróconym, wszyscy na Rusi oczekując niezwykłych zdarzeń zwracali niespokojny umysł i oczy szczególniej ku Dzikim Polom, od których łatwiej niźli skądinąd mogło się ukazać niebezpieczeństwo.
Tymczasem na Polach nie działo się nic nadzwyczajnego i nie było innych walk i potyczek jak te, które się odprawiały tam zwykle, a o których wiedziały tylko orły, jastrzębie, kruki i zwierz polny.
Bo takie to już były te Pola. Ostatnie ślady osiadłego życia kończyły się, idąc ku południowi,
niedaleko za Czehrynem ode Dniepru, a od Dniestru -niedaleko za Humaniem, a potem już hen, ku limanom i morzu, step i step, w dwie rzeki jakby w ramę ujęty. Na łuku Dnieprowym, na Niżu, wrzało jeszcze kozacze życie za porohami, ale w samych Polach nikt nie mieszkał i chyba po brzegach tkwiły gdzieniegdzie "polanki" jakoby wyspy wśród morza. Ziemia była de nomine Rzeczypospolitej, ale pustynna, na której pastwisk Rzeczpospolita Tatarom pozwalała, wszakże gdy Kozacy często bronili, więc to pastwisko było i pobojowiskiem zarazem.
Ile tam walk stoczono, ilu ludzi legło, nikt nie zliczył, nikt nie spamiętał. Orły, jastrzębie i kruki jedne wiedziały, a kto z daleka dosłyszał szum skrzydeł i krakanie, kto ujrzał wiry ptasie nad jednym kołujące miejscem, to wiedział, że tam trupy lub kości nie pogrzebione leżą... Polowano w trawach na ludzi jakby na wilki lub suhaki. Polował, kto chciał. Człek prawem ścigan chronił się w dzikie stepy, orężny pasterz trzód strzegł, rycerz przygód tam szukał, łotrzyk łupu. Kozak Tatara, Tatar Kozaka. Bywało, że i całe watahy broniły trzód przed tłumami napastników. Step to był pusty i pełny zarazem, cichy i groźny, spokojny i pełen zasadzek, dziki od Dzikich Pól, ale i od dzikich dusz.
Czasem też napełniała go wielka wojna. Wówczas płynęły po nim jak fale czambuły tatarskie, pułki kozackie, to chorągwie polskie lub wołoskie; nocami rżenie koni wtórowało wyciom wilków, głos kotłów i trąb mosiężnych leciał aż do Owidowego jeziora i ku morzu, a na Czarnym Szlaku, na Kuczmańskim – rzekłbyś powódź ludzka. Granic Rzeczypospolitej strzegły od Kamieńca aż do Dniepru stanice i „polanki” i – gdy szlaki miały się zaroić, poznawano właśnie po niezliczonych stadach ptactwa, które, płoszone przez czambuły, leciały na północ. Ale Tatar, byle wychylił się z Czarnego Lasu lub Dniestr przebył od strony wołoskiej, to stepem równo z ptakami stawał w południowych województwach.
Wszelako zimy owej ptastwo nie ciągnęło z wrzaskiem ku Rzeczypospolitej. Na stepie było ciszej niż zwykle. W chwili gdy rozpoczyna się powieść nasza, słońce zachodziło właśnie, a czerwonawe jego promienie rozświecały okolicę pustą zupełnie.



Henryk Sienkiewicz "Ogniem i mieczem"


Jest początek 1648 roku. Relacje między Kozakami, Tatarami a Lachami (jak ci pierwsi zwykli określać Polaków) zawsze przypominały zawartość wrzącego kotła. Zmiarkowanie "kto z kim i przeciw komu" od zaranie nastręczało mnóstwa kłopotów. Sytuację skomplikował jeszcze zawarty niedawno sojusz pomiędzy Kozakami a Tatarami. Szykująca się do wojny z wielką Portą (Turcją) Rzeczpospolita, nieświadoma bliskiego kataklizmu, śpi jeszcze spokojnie. Przygoda rozpoczyna się na początku marca, kiedy zarzewie buntu na Ukrainie dopiero nabiera realnego kształtu. Książę Jeremi Wiśniowiecki, zaniepokojony ilością broni palnej znajdującej się w posiadaniu Kozaków i czerni, zarządził na swoich ziemiach konfiskatę samopałów. Większość poddanych, choć bardzo niechętnie, złożyła broń w wyznaczonym terminie. Były jednak znaczne grupy, które łamały prawo i bojąc się kary, uciekały na Dzikie Pola. Jedna z takich właśnie grup, licząca 20 chłopów-rezunów, złupiła po drodze łubieński klasztor kamedułów, kradnąc wszystkie wota ofiarowane Matce Boskiej Łubieńskiej przez ród Wiśniowieckich oraz monstrancję i krucyfiks ze złota, podarowane klasztorowi przez króla. Jadąc w kierunku Dniepru, zbiegli zbóje napadli także na dwór pana Ostenki pod Chorolem, porywając jego córkę. Następnie splądrowali włości Kreczyńskich w Wyżnych Mogiłach, mordując rodzinę i biorąc w jasyr jedną z panien. Na wieść o tych występkach książę Jeremi, powracający właśnie z wojskiem do Łubniów, rozesłał uniwersały za zbójami, obiecując wysoką nagrodę za ich ujęcie lub srogie pokaranie. Uczynił tak przede wszystkim dlatego, iż napadnięci od dawna byli jego klientami. Pisma o uciekinierach odczytywane były we wszystkich grodach. Stąd właśnie wy, Swawolna Kompania dowiedzieliście się o całej sprawie, a przede wszystkim usłyszeliście, że kniaź Jarema obiecuje sporą nagrodę za uwolnienie dwóch porwanych panien i odbicie majątku klasztornego.


Czołem Waszmoście i Cne Białogłowe!

Chciałbym zaprosić od czterech do sześciu Panów Braci i Panny Siostry (:P) do wzięcia udziału w grze w klimatach "Dzikich Pól". W czasie sesji będzie możliwe spotkanie takich legend jak Zagłoba, czy Pan Zaćwilichowski, będzie sporo pojedynków i innych starć, w których się będzie trzeba przede wszystkim wykazać umiejętnością trzeźwego myślenia. Poszukuję graczy solidnych, którzy będą mieli czas na udział w sesji i nie zrezygnują po dwóch tygodniach. Wymagam jednego posta na tydzień, ale nie ma to być zwykła, krótka notka, ale post z prawdziwego zdarzenia.
W czasie przygody na mechanikę wielkiej uwagi zwracać nie będziemy, będzie to storytelling, ale jeśli Pan Brat ma zamiar samotnie zaatakować ordę Tatarów, to zbyt długo nie pożyje.
Co należy napisać w karcie postaci?
-Wygląd - Rysunek, Malunek, Zdjęcie, Fotografia, czy inna forma graficzna, która przedstawia postać. Można się pokusić o kilka słów komentarza.
-Imiona, nazwisko
-Nacja - czy Koroniarz, czy Litwin, czy Mazur, czy kto tam jeszcze.
-Typ - Zła wiadomość dla chamów, którzy chcą wziąć udział w biesiadzie. Na biesiadę zapraszam wyłącznie szlachtę z krwi i kości, choć może i sługa drugiego z graczy przejdzie? Ewentualnie można podszyć się pod inny herb, ale owe hultajstwo w razie wykrycia będzie srogo karane.
-Wiek, Wzrost, Waga, Wiara
-Charakter - tu wszystkie przywary i przewagi, pobożność, wiara w magię honor, odwaga i insze. Tylko nie wymieniać jedno po drugim, ale opisać.
-Historyja postaci - bardzo ważny element.
-Herb - na życzenie
-Inne - wszystko co wyda wam się ważne


Wszystkie pytanie w tym temacie i na gg 9662428. Karty na PW.
Pierwszy termin zakończenia rekrutacji: 10 wrzesień
 

Ostatnio edytowane przez maciek.bz : 29-08-2008 o 14:07.
maciek.bz jest offline