Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2008, 00:30   #54
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Cierpliwie i milcząco znosiła rutynowe zabiegi lekarzy. Patrzyła kątem oka na pozostałych zakładników ale nie odezwała się do nich ani słowem. Spojrzenie miała chłodne, obojętne i robiła wrażenie osoby niedostępnej i zdystansowanej. Prawda była taka, że nie chciała ich znać ani się z nimi integrować. Tamta sytuacja chwilowo połączyła ich losy. Nici ich przeznaczenia skrzyżowały się w tym jednym punkcie ale teraz znów rozbiegły się by podążyć swoim indywidualnym torem. A Joanna zazwyczaj działała w pojedynkę, stroniła od ludzi. Teraz kiedy zagrożenie zostało zażegnane chciała wrócić do swoich przyzwyczajeń i preferencji. Spokój, samotność, rutyna. To jej odpowiadało. Nie była co prawda bezduszna. W momencie gdy przed chwilą było zagrożone ludzkie życie była skłonna zdobyć się na szlachetność i wykazać się odrobiną człowieczeństwa. Ale w codziennym życiu nie była towarzyska i nie odczuwała potrzeby ludzkiej bliskości. W zasadzie w ogóle nie miała przyjaciół i nie narzekała z tego powodu. Nie widziała też potrzeby aby teraz miało się coś w tej kwestii zmienić.

Uważnie słuchała słów policjanta. Jedno sformułowanie przykuło szczególnie jej uwagę.
- ...Również przez okres trwania dochodzenia operacyjnego zostanie państwu przydzielona dyskretna ochrona, która zadziała, gdyby zdarzyło się coś nieprzewidzianego...

Dyskretna ochrona? Szlag – pomyślała strapiona – Niebawem mam robotę do wykonania i tego tylko brakowało żeby pilnował mnie jakiś natrętny pies. Muszę zacząć zwracać uwagę na podejrzanych obcych kręcących się w moim otoczeniu i w razie potrzeby sprytnie pozbyć się kurateli.

Oświadczenie wypełniła pośpiesznie.

Bandyci zastraszyli tłum bronią. Zastrzelili jednego z zakładników, wypuścili większość zostawiając sobie jako gwarancję bezpieczeństwa naszą piątkę. Robili coś na dole. Nie mam pojęcia co takiego.
Odebrałam jednemu z nich broń. Nie użyłam jej jednak i oddałam napastnikom. Działałam w stresie, nie do końca racjonalnie, a kiedy okazało się, że mam karabin w ręce nie byłam w stanie pociągnąć za spust.
Później napastnicy zostali zastrzeleni i oddział antyterrorystyczny wkroczył do budynku.

Nie była wylewna. Nie chciała dostarczać im ciekawych szczegółów aby uczynić sprawę bardziej skomplikowaną niż wskazywały na to fakty. Jeśli będą drążyć temat to cała sprawa będzie się za nią ciągnęła ogonem. A ona z policją nie chciała mieć nic wspólnego. Nie pałała entuzjazmem na myśl, że ma widnieć w kartotekach policyjnych, nawet jeśli tylko w charakterze świadka. Niech zamkną szybko sprawę i wezmą ją za zwyczajny napad na tle rabunkowym. Zresztą, to wszystko i tak jest już nie istotne.

Postanowiła więc pominąć część z sekciarskimi przyśpiewkami oraz fakt, że oddała broń ponieważ bandyta ją do tego przekonał. To ostatnie dopiero wzbudziłoby zainteresowanie psów. Lepiej takie rzeczy przemilczeć. Zastanawiała się przez chwilę jak szczegółowo opiszą sytuację pozostali. W razie sprzeczności i niedomówień powie, że jakiś fakt wydał jej się nieistotny lub, że w stresie zupełnie wyleciało jej to z głowy.

Skończyła jako pierwsza oddając kartkę funkcjonariuszowi i jakiś mężczyzna oznajmił, że odwiezie ją do domu. Jechali cywilnym samochodem a z radia sączył się nieprzyjemnie znajomy kawałek.

♫♫♫They're off to find the hero of the day ♫♫♫
♫♫♫But what if they should fall by someone's wicked way♫♫♫

To jakaś paranoja – pomyślała – los dziś ze mnie drwi na każdym roku.
- Przepraszam, czy mógłby pan zmienić stację? - poprosiła rozdrażniona a mężczyzna spełnił jej prośbę bez dociekania jej przyczyny.

Poleciła aby podrzucił ją do pracy i podała mu wytyczne jaką najlepiej powinien obrać trasę aby uniknąć popołudniowych korków. Był trochę zaskoczony jej prośbą:
- Właśnie przeżyła pani napad na bank. Czy nie lepiej byłoby wziąć sobie wolne do końca dnia i udać się do domu?
- Jest środek tygodnia. Zawsze o tej porze jestem w pracy. Nie widzę powodu aby dziś miało być inaczej – odpowiedziała zdawkowo. Dzień faktycznie odbiegał od normy ale Joanna uwielbiała porządek i zorganizowanie. Nie opuszczała pracy chyba, że była do tego absolutnie zmuszona. Lub jeśli wykonywała swoje ponadetatowe zajęcie. Ale w tej chwili potrzebowała stabilizacji, rutyny i namiastki zwyczajności. A gdzie odnajdzie to lepiej niż właśnie w swoim zacisznym królestwie książek?

Antykwariat ział pustkami. Miała mieć tego dnia niewielu klientów, ale w zasadzie było jej to na rękę. Pewnie pogoda skutecznie odstraszała przypadkowych przechodniów. Pojawiło się jedynie kilku stałych bywalców, którzy snuli się w ciszy miedzy regałami i z wymaganą nabożnością przeglądali stare księgi.
Joanna wyciągnęła z niewielkiego sejfu na zapleczu stosik notatek i wertowała je przez resztę dnia. Znała te informacje niemalże na pamięć ale taki już miała pedantyczny charakter. Zanim przejdzie do konkretów musi dogłębnie przeanalizować sprawę, zapiąć ją na ostatni guzik. Podczas akcji nie mogła pozwolić sobie na potknięcia i niedopatrzenia. Nad nową sprawą pracowała już dwa tygodnie i na myśl, że zbliża się ona do finału po jej plecach przepełzł dreszcz ekscytacji.

Z pracy wyszła jak zwykle punktualnie o osiemnastej. Kilka minut wcześniej zadzwonili ludzie z warsztatu z informacją, że Golf nadawał się znów do jazdy. Przyczyną niedomagania jej starego grata była niegroźna usterka i teraz wszystko już powinno działać bez zarzutu.

Zanim dotarła do warsztatu wstąpiła jeszcze do właściciela niewielkiej firmy zajmującej się sprzątaniem. Jej pracownik był przygotowany na jej wizytę i sprawę załatwiła gładko i bezproblemowo.

- Za dwa dni ekipa udaje się do pana Budzyńskiego. Proszę zgłosić się tutaj pół godziny wcześniej, dostanie pani stosowny uniform i poinstruuję resztę, że jest pani nowym pracownikiem. Przydzielę panią do grupy sprzątającej dom. Reszta zajmą się ogrodem i basenem.
- Świetnie.
- Witamy w naszej firmie – mężczyzna chciał chyba zażartowac ale Joanna nie znała się na żartach więc przemilczła komentarz. Wyciągnął też dłoń w jej kierunku ale ona nie podała mu własnej. W zamian podsunęła mu pod nos wypchaną kopertę a on bez słowa wsunął ja do kieszeni.
- Co do pańskiej firmy długo w niej nie zabawię. Mam więc nadzieję, że darujemy sobie wszelkie formalności. Wolałabym aby moje dane nie widniały w żadnych papierach.

Kiedy jechała autobusem odebrać swój wóz było już kompletnie ciemno. Do domu dotarła po dwudziestej. Od progu przywitał ją dźwięk stacjonarnego telefonu. Jak można się było domyślić telefonowała jej matka. Całe szczęście, że nie znała jej numeru komórkowego bo pewnie dzwoniłaby dwa razy częściej i dzieliła się na bieżąco wiejskimi plotkami, a plotki i wiszenie na telefonie Joanna uznawała za bezsensowne marnotrawstwo czasu.

- Joasiu, policja do mnie dzwoniła. To straszne kochanie! - piskliwy głos jej rodzicielki sprawił, że się skrzywiła i oddaliła słuchawkę od ucha.
- Uspokój się mamo. Już wszystko w porządku.
- Ale musiałaś przejść przez piekło! Opowiedz mi wszystko po kolei!
- Nie ma o czym mówić. Bandyci nie żyją, ja tak. - jej głos był beznamiętny, prawie znudzony.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Joasiu, na rany Chrystusa, byłaś zakładnikiem, grożono ci bronią! To jakiś horror! Cała się trzęsę, nie mogę nadal dojść do siebie a ty twierdzisz, że nie ma o czym mówić? Posłuchaj skarbie, może przyjadę do ciebie na kilka dni? Odpoczniesz sobie, ugotuję ci coś dobrego...
- Nie ma takiej potrzeby. Na prawdę.
- Nie ma takiej potrzeby? Tylko tyle jesteś w stanie powiedzieć swojej matce?
- Mamo, nie zaczynaj znowu. Jestem zmęczona. Marzę tylko o tym, by wziąć gorącą kąpiel i położyć się spać. Wybacz mi ale twój jazgot wydaje się dziś jeszcze bardziej irytujący niż zazwyczaj. Dobranoc. - odłożyła słuchawkę i poszła przygotować sobie kąpiel w aromatycznych olejkach. Matka kupiła je córce twierdząc, że doskonale niwelują skutki stresu. Teraz miała ochotę przekonac się ile w tym prawdy.
 
liliel jest offline