Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2008, 22:15   #6
Crys
 
Crys's Avatar
 
Reputacja: 1 Crys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwu
Dziewczyna wstała ostrożnie, drżenie nóg nie pomagało ustać w miejscu. Sięgnęła ręką do tyłu, dotknęła ostrożnie szyi i podstawy czaszki. Zakrzepła krew, ale żadnego śladu po kuli. Zastanawiające, choć przecież wiedziała, że teraz żadna kula nie powinna się jej imać.
Pierwszy krok był najtrudniejszy. Kilka kolejnych przyszło nadspodziewanie łatwo. Gabriela odetchnęła głęboko, jednak głos coraz bardziej zbliżających się syren nie ułatwiał myślenia.
- Ryan, cholera, sukinsynu, gdzie jesteś. - wyszeptała w pustkę zrujnowanego mieszkania.
Wiedziała jedno, jeżeli ktoś wezwał policję, musi zrobić wszystko, aby uniknąć spotkania. Nic nie załatwią, jedynie utrudnią poszukiwania. Nie było czasu na przesłuchania, obdukcję, czy inne sprawy. Musiała się stąd wynieść i to jak najszybciej. Ryan, niewątpliwie zabrany przez zwalistego mężczyznę nie miał wiele czasu. O ile jeszcze w ogóle żył.
Rozejrzała się po resztkach swojego salonu, ponownie westchnęła, po czym błyskawicznie zaczęła biegać po pokojach i wrzucać rozmaite rzeczy do swojego skórzanego plecaka.
- Karta kredytowa, komórka, notes... - wywróciła do góry nogami szufladę ze skarpetkami, skąd wypadł kolejny Heckler-Koch, tak miłość do broni zdecydowanie się przydawała, schowała broń za pasek, przykrywając ją kurtką. Zahaczyła wzrokiem o lustro i w pierwszym momencie zaczęła się zastanawiać co za laska w uwalanych krwią ciuchach wytrzeszcza na nią oczy. Tak, dorzucenie do plecaka pary dżinsów i czystej bluzki to był zdecydowanie dobry pomysł, tym bardziej, że zabranie samochodu nie wchodziło w grę. Byłaby zbyt łatwym celem, przez cholerny GPS.
Gabriela zgarnęła jeszcze z kredensu w przedpokoju swoje ukochane przeciwsłoneczne okulary i wybiegła z mieszkania. Winda nie wchodziła w grę, za to bieg po schodach brzmiał całkiem sensownie. Białe ściany, kolejne stopnie, łapanie się poręczy na zakręcie, pchnięcie drzwi do holu i już była przy stanowisku portierów.
Kiedy zobaczyła rozlaną na kontuarze głowę Charlesa zebrało jej się na wymioty. Cofnęła się dwa kroki do tyłu i zamarła. Dobry, stary Charles, który zawsze gotowy był ją pocieszać, zawsze pomagał z zakupami i zagadywał. Poczuła łzy pod powiekami, ale płacz nie był w jej stylu. Płacz był czymś ludzkim i nieznanym. Potrząsnęła głową, odganiając żal i jednym skokiem wpadła do pokoju portierów. Pchnęła drzwi na tyły budynku, wpadając do małego zaułku, skąd bez przeszkód wyszła w cień ulicy, przy której mieszkała. Lekki powiew świeżego powietrza na twarzy dał nadzieję. Być może jeszcze wszystko się ułoży.
Skręciła w bok, nie rejestrując już podjeżdżających pod jej mieszkanie radiowozów.
 
Crys jest offline