Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2008, 20:02   #215
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Uczta była wyśmienita. Cudowna, sycąca, smaczna... No i czarodziejska, a już samo to było wielką zaletą! Wszyscy jedli z zapałem, tylko Książę stał obok i nie zbliżał się do jedzących.

"...może nie jest głodny?"

Tak sobie to Staś tłumaczył.

Właśnie odłożył ostatni kawałek ciasta, którego nie mógł już dojeść - tak, wiedział, że nie powinno się tak robić. Ale na wsi zawsze był ktoś, kto mógłby po nim wszystko dojeść... A raczej coś - choćby pies Psik, ulubieniec Stasia.
Wracając do rzeczy: właśnie odłożył ostatni kawałek ciasta, kiedy niespodziewanie, zza jego pleców odezwał się Już-Nie-Taki-Mały Książę i zdradził kolejne dwie strofy przepowiedni, mającej zaprowadzić ich do Babilonu. Z jakiegoś powodu to, jak recytował, przypominało Stasiowi o początku ich wyprawy, gdy do dzieci mówiła Wróżka. Chłopiec poczuł ogarniającą go falę sympatii do młodzieńca, który chciał być ich przyjacielem.

Ale ta przepowiednia... Ze zwrotki na zwrotkę stawała się coraz bardziej mroczna. Zgodnie ze swoimi przekonaniami i charakterem, Staś nawet nie myślał co będzie, jeśli taka tendencja się utrzyma. Tak jak i o samej przepowiedni - widział, że byli inni, którzy prawdopodobnie dużo lepiej niż on poradzą sobie z jej odczytywaniem. Rudzielec chciał być po prostu razem ze wszystkimi, być dla nich podporą i przyjacielem. No i Rycerzem, rzecz jasna!

Nawet się nie zorientował, a wszyscy leżeli, siedzieli i rozmawiali w podgrupkach. On także rozłożył się na trawie wpatrując w gwiazdy. Uśmiechnął się czując domową atmosferę sytuacji.

"Brakuje tylko ogniska i piosenek..." - pomyślał i zaraz się zreflektował. Co prawda po wyjściu z lasu na tak rozległe łąki nie mogli rozpalić ogniska, ale piosenka to już dużo mniejszy problem. Zwłaszcza, że nasunęła mu się jedna idealnie pasująca do obecnej chwili. W końcu tytuł mówił sam za siebie - "List do Małego Księcia". Staś zaczął cicho śpiewać swoim dziecięcym, ale wyjątkowo czystym głosem, patrząc to na Księcia, to w gwiazdy.

Żałował, że nie było tu nikogo, kto mógłby zagrać na gitarze... Ale co to? Gdy skończył a capella pierwszy wers, jakby znikąd zaczęła brzmieć muzyka. Nawet nie dochodziła z jakiegoś konkretnego kierunku - ona po prostu... była. Jakby była tu od zawsze i na zawsze miała pozostać.
Magia... Chłopiec uśmiechnął się szeroko.

- "zagubieni - Książę - jesteśmy
pod gwiazdami grzejemy ręce
niebo śmieje się szeroko
nasze niebo to jednak coś więcej

niespokojnie - Książę - żyjemy
wśród szeptanych krucho skarg
dzień do dnia się dodaje
w dobrą gwiazdę trzeba wierzyć nam

nasze wieczne ucieczki - wycieczki
nasze wzdychanie w nieznane
kiedy niebo cię olśni
wiesz że zaczął się wielki taniec

pod gwiazdami - Książe - jesteśmy
pod gwiazdami grzejemy ręce
niebo śmieje się szeroko
i nie trzeba wtedy nic więcej
"

Ale tutaj nie potrzeba było listu do Małego Księcia.
On tu po prostu był... Mimo, że trochę już wyrośnięty.
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline