Konto usunięte | [WFRP] Objawy Zła OBJAWY ZŁA 16 Braunzeit (wrzesień), 2523 Anno Sigmari
Było niemal południe, gdy dotarliście do jednego z zajazdów w L'Anguille – stolicy cesarstwa o tej samej nazwie w Bretonii. Nieopodal, kilka dni drogi na południe niemrawie toczyła się wojenka o spadek po Adarhaldach. Do książęcej korony zgłaszało pretensje wielu elektorów, a król Bretonii Louen Lwie Serce pragnął włączenia części ziem cesarstwa Mousillon do Lyonesse. Od dwóch lat przez te ziemie przetaczały się więc rycerskie zagony, oblegano miasta i zamki, ścierali się dowódcy i armie. Na ogół jednak niewiele się działo, zaś jedynym widocznym efektem zmagań były puste skarbce książąt i spalone przez nieopłaconych zaciężnych wioski.
Niewiele to jednak obchodziło zgromadzonych przy waszym stoliku jak i w całym zajeździe „Pod Strzaskanym Kompasem” gości. Karczma znajdowała się tuż przy nabrzeżu wielkiego portu L'Anguille i obecnie bawiło w niej naprawdę wielu podróżnych. Arabowie, Norsmeni, Kitajczycy – w lokalu można było dostrzec żeglarzy z całego świata. A dla nich liczyły się jedynie ciepła strawa i bezpieczne miejsce do spędzenia nocy. Wy zaś przybyliście do karczmy kilka minut temu, każdy z was z różnych, znanych tylko sobie powodów. Ze względu na panujący tłok i wielojęzyczny gwar, zrządzeniem losu zasiedliście przy jednym ze stolików w kącie sali. Zresztą, ostatnio przebyliście tyle kilometrów przez pastwiska, pola uprawne, część lasu Arden i dziewicze tereny L'Anguille, że jedyne o czym teraz marzyliście, to odpoczynek w przytulnej izbie, z dala od końskiego grzbietu.
Karczma do której trafiliście, nie różniła się zbytnio od innych tego typu przybytków. Parter zajmowała zatłoczona obecnie sala jadalna z kilkunastoma stolikami, na piętrze znajdowały się zapewne pokoje do wynajęcia. Kontuar mieścił się przy ścianie naprzeciw wejścia, w rogu znajdowała się scena dla śpiewaków, gdzie elfi bard przygrywał jakąś melodię (choć raczej mało kto go słuchał). Ściany ozdobione były myśliwskimi trofeami i obrazami przedstawiającymi okręty na morzu. Między stolikami uwijali się gospodarz i posługacze donosząc napoje i posiłki, a także zbierając zamówienia. W tłumie dostrzegliście też trzech potężnie zbudowanych, wygolonych na łyso mężczyzn, którzy zapewne chronili zajazd.
Najdziwniej z całego zgromadzenia wyglądał jednak stolik, przy którym zgromadziły się chyba największe indywidua: smukły, przystojny mężczyzna śniadej cery – ktoś, kto bywał w świecie powiedział by że to Estalijczyk, jednak mało kogo chyba to interesowało. Obok niego zasiadał potężnie zbudowany krasnolud o siwej brodzie. Dalej przystojny, smukły mężczyzna w bogatych szatach i dostojnym obliczu. W końcu okrutnie brzydki mężczyzna, który z kamienną twarzą przyglądał się otoczeniu.
Tak zanotowałby sobie was w pamięci postronny obserwator. Natomiast jak wy postrzegaliście otoczenie? Wasze wierzchowce odpoczywały w przyzajezdnej stajni. O tej porze roku paszy był dostatek. Przynajmniej o to jedno nie musieliście się martwić.
Elfi minstrel przygrywając na lutni nucił słowa pieśni: Stary mężczyzna wpatruje się w horyzont
Z morskim wiatrem na twarzy
Wyspa targana burzami
Pory roku takie same
Kotwicowisko nienamalowane
I statek bez imienia.
Morze bez brzegu dla wygnanego po cichu
Rozpala latarnię morską, światłem na krańcu świata
Pokazując oświetloną drogę nadziei w ich sercach
Tych, podróżujących w stronę domu z daleka.
Z zamyślenia wyrwał was głos karczmarza. Solidnej postury brodata postać o czarnych, kręconych włosach, zwinnie toczyła się w waszym kierunku. - Ech, ci grajkowie. Siędzie taki, brzdąka na tej lutni, a śpiewa że niewiastom z wrażenia w głowach się przewraca…- rzucił w bretońskim i roześmiał się serdecznie. - Gaston d'Aberre, właściciel 'kompasu' – ukłonił się lekko. - Pierwszy raz chyba goszczę państwa, więc witam w moich skromnych progach. Czegoś trzeba? Piwa pod dostatkiem, moje własne w zajeździe warzone, pensa za kufel. Wino młode, jesienne z tutejszych winnic niezgorsze, z Ulthuanu też mamy, trzy denary za lampkę. Gorzałka z kislevu sprowadzana… Z mięsiwa polecam drób i wieprzowinę z sałatkami w sosie słodko-kwaśnym. Palce lizać! Z zupek mamy rosołek, pomidorową i żurek... Do tego chleb, micha fasoli albo o! Kasza ze skwarkami! Pyszności, moja żona robi.
Gaston zamyślił się trochę. - Pokoje dwu osobowe, ecu za dobę. Jeszcze trzy jeno zostały... Zastanówcie się, a ja wracam za chwilkę…Zostawże tą belkę parszywcze! Dom mi chcesz zawalić?... - to rzekłszy Gaston poleciał uspokoić jakiegoś marynarza co i rusz zataczającego się na podtrzymujący werandę filar.
Przy sąsiednim stoliku jakiś szlachcic i towarzyszący mu dwaj rycerze rozmawiali w nieznanym wam, dźwięcznym języku. Towarzyszący im najemnicy obgadywali w bretońskim przeróżnych hrabiów, książąt oraz ich siostry i matki z użyciem licznych niegodnych przytaczania przymiotników.
Tymczasem gospodarz, nie zważywszy na szanse poszczególnych pretendentów oraz polityczne układy zrobił porządek z pijanymi i powrócił do waszego stolika. - To co podać panie i panowie? - spojrzał badawczo po waszych twarzach. [* pensy - odpowiedniki imperialnych miedziaków
* denary - srebrników
* ecu - koron
W pierwszym poście proszę o dokładny opis wyglądu Waszych postaci - tak jak je widzą towarzysze przy stoliku. We wstępie opisałem wygląd tylko tak, jak widzi Was ktoś przechodzący obok.
Kości zostały rzucone...zaczynamy!] |