Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2008, 18:00   #1
Carnal Grief
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
[WFRP] Objawy Zła

OBJAWY ZŁA

16 Braunzeit (wrzesień), 2523 Anno Sigmari

Było niemal południe, gdy dotarliście do jednego z zajazdów w L'Anguille – stolicy cesarstwa o tej samej nazwie w Bretonii. Nieopodal, kilka dni drogi na południe niemrawie toczyła się wojenka o spadek po Adarhaldach. Do książęcej korony zgłaszało pretensje wielu elektorów, a król Bretonii Louen Lwie Serce pragnął włączenia części ziem cesarstwa Mousillon do Lyonesse. Od dwóch lat przez te ziemie przetaczały się więc rycerskie zagony, oblegano miasta i zamki, ścierali się dowódcy i armie. Na ogół jednak niewiele się działo, zaś jedynym widocznym efektem zmagań były puste skarbce książąt i spalone przez nieopłaconych zaciężnych wioski.

Niewiele to jednak obchodziło zgromadzonych przy waszym stoliku jak i w całym zajeździe „Pod Strzaskanym Kompasem” gości. Karczma znajdowała się tuż przy nabrzeżu wielkiego portu L'Anguille i obecnie bawiło w niej naprawdę wielu podróżnych. Arabowie, Norsmeni, Kitajczycy – w lokalu można było dostrzec żeglarzy z całego świata. A dla nich liczyły się jedynie ciepła strawa i bezpieczne miejsce do spędzenia nocy. Wy zaś przybyliście do karczmy kilka minut temu, każdy z was z różnych, znanych tylko sobie powodów. Ze względu na panujący tłok i wielojęzyczny gwar, zrządzeniem losu zasiedliście przy jednym ze stolików w kącie sali. Zresztą, ostatnio przebyliście tyle kilometrów przez pastwiska, pola uprawne, część lasu Arden i dziewicze tereny L'Anguille, że jedyne o czym teraz marzyliście, to odpoczynek w przytulnej izbie, z dala od końskiego grzbietu.

Karczma do której trafiliście, nie różniła się zbytnio od innych tego typu przybytków. Parter zajmowała zatłoczona obecnie sala jadalna z kilkunastoma stolikami, na piętrze znajdowały się zapewne pokoje do wynajęcia. Kontuar mieścił się przy ścianie naprzeciw wejścia, w rogu znajdowała się scena dla śpiewaków, gdzie elfi bard przygrywał jakąś melodię (choć raczej mało kto go słuchał). Ściany ozdobione były myśliwskimi trofeami i obrazami przedstawiającymi okręty na morzu. Między stolikami uwijali się gospodarz i posługacze donosząc napoje i posiłki, a także zbierając zamówienia. W tłumie dostrzegliście też trzech potężnie zbudowanych, wygolonych na łyso mężczyzn, którzy zapewne chronili zajazd.

Najdziwniej z całego zgromadzenia wyglądał jednak stolik, przy którym zgromadziły się chyba największe indywidua: smukły, przystojny mężczyzna śniadej cery – ktoś, kto bywał w świecie powiedział by że to Estalijczyk, jednak mało kogo chyba to interesowało. Obok niego zasiadał potężnie zbudowany krasnolud o siwej brodzie. Dalej przystojny, smukły mężczyzna w bogatych szatach i dostojnym obliczu. W końcu okrutnie brzydki mężczyzna, który z kamienną twarzą przyglądał się otoczeniu.

Tak zanotowałby sobie was w pamięci postronny obserwator. Natomiast jak wy postrzegaliście otoczenie? Wasze wierzchowce odpoczywały w przyzajezdnej stajni. O tej porze roku paszy był dostatek. Przynajmniej o to jedno nie musieliście się martwić.

Elfi minstrel przygrywając na lutni nucił słowa pieśni:

Stary mężczyzna wpatruje się w horyzont
Z morskim wiatrem na twarzy
Wyspa targana burzami
Pory roku takie same
Kotwicowisko nienamalowane
I statek bez imienia.

Morze bez brzegu dla wygnanego po cichu
Rozpala latarnię morską, światłem na krańcu świata
Pokazując oświetloną drogę nadziei w ich sercach
Tych, podróżujących w stronę domu z daleka.


Z zamyślenia wyrwał was głos karczmarza. Solidnej postury brodata postać o czarnych, kręconych włosach, zwinnie toczyła się w waszym kierunku.

- Ech, ci grajkowie. Siędzie taki, brzdąka na tej lutni, a śpiewa że niewiastom z wrażenia w głowach się przewraca…- rzucił w bretońskim i roześmiał się serdecznie. - Gaston d'Aberre, właściciel 'kompasu' – ukłonił się lekko. - Pierwszy raz chyba goszczę państwa, więc witam w moich skromnych progach. Czegoś trzeba? Piwa pod dostatkiem, moje własne w zajeździe warzone, pensa za kufel. Wino młode, jesienne z tutejszych winnic niezgorsze, z Ulthuanu też mamy, trzy denary za lampkę. Gorzałka z kislevu sprowadzana… Z mięsiwa polecam drób i wieprzowinę z sałatkami w sosie słodko-kwaśnym. Palce lizać! Z zupek mamy rosołek, pomidorową i żurek... Do tego chleb, micha fasoli albo o! Kasza ze skwarkami! Pyszności, moja żona robi.
Gaston zamyślił się trochę.
- Pokoje dwu osobowe, ecu za dobę. Jeszcze trzy jeno zostały... Zastanówcie się, a ja wracam za chwilkę…Zostawże tą belkę parszywcze! Dom mi chcesz zawalić?... - to rzekłszy Gaston poleciał uspokoić jakiegoś marynarza co i rusz zataczającego się na podtrzymujący werandę filar.

Przy sąsiednim stoliku jakiś szlachcic i towarzyszący mu dwaj rycerze rozmawiali w nieznanym wam, dźwięcznym języku. Towarzyszący im najemnicy obgadywali w bretońskim przeróżnych hrabiów, książąt oraz ich siostry i matki z użyciem licznych niegodnych przytaczania przymiotników.
Tymczasem gospodarz, nie zważywszy na szanse poszczególnych pretendentów oraz polityczne układy zrobił porządek z pijanymi i powrócił do waszego stolika.
- To co podać panie i panowie? - spojrzał badawczo po waszych twarzach.


[* pensy - odpowiedniki imperialnych miedziaków
* denary - srebrników
* ecu - koron

W pierwszym poście proszę o dokładny opis wyglądu Waszych postaci - tak jak je widzą towarzysze przy stoliku. We wstępie opisałem wygląd tylko tak, jak widzi Was ktoś przechodzący obok.

Kości zostały rzucone...zaczynamy!
]
 
Carnal Grief jest offline