Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2008, 17:48   #1
maciek.bz
 
maciek.bz's Avatar
 
Reputacja: 1 maciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skałmaciek.bz jest jak klejnot wśród skał
[Dzikie Pola] "Przed burzą..."

Przed burzą...



Jest początek 1648 roku. Relacje między Kozakami, Tatarami a Lachami (jak ci pierwsi zwykli określać Polaków) zawsze przypominały zawartość wrzącego kotła. Zmiarkowanie "kto z kim i przeciw komu" od zaranie nastręczało mnóstwa kłopotów. Sytuację skomplikował jeszcze zawarty niedawno sojusz pomiędzy Kozakami a Tatarami. Szykująca się do wojny z wielką Portą (Turcją) Rzeczpospolita, nieświadoma bliskiego kataklizmu, śpi jeszcze spokojnie. Przygoda rozpoczyna się na początku marca, kiedy zarzewie buntu na Ukrainie dopiero nabiera realnego kształtu. Książę Jeremi Wiśniowiecki, zaniepokojony ilością broni palnej znajdującej się w posiadaniu Kozaków i czerni, zarządził na swoich ziemiach konfiskatę samopałów. Większość poddanych, choć bardzo niechętnie, złożyła broń w wyznaczonym terminie. Były jednak znaczne grupy, które łamały prawo i bojąc się kary, uciekały na Dzikie Pola. Jedna z takich właśnie grup, licząca 20 chłopów-rezunów, złupiła po drodze łubieński klasztor kamedułów, kradnąc wszystkie wota ofiarowane Matce Boskiej Łubieńskiej przez ród Wiśniowieckich oraz monstrancję i krucyfiks ze złota, podarowane klasztorowi przez króla. Jadąc w kierunku Dniepru, zbiegli zbóje napadli także na dwór pana Ostenki pod Chorolem, porywając jego córkę. Następnie splądrowali włości Kreczyńskich w Wyżnych Mogiłach, mordując rodzinę i biorąc w jasyr jedną z panien. Na wieść o tych występkach książę Jeremi, powracający właśnie z wojskiem do Łubniów, rozesłał uniwersały za zbójami, obiecując wysoką nagrodę za ich ujęcie lub srogie pokaranie. Uczynił tak przede wszystkim dlatego, iż napadnięci od dawna byli jego klientami. Pisma o uciekinierach odczytywane były we wszystkich grodach. Stąd właśnie wy, Swawolna Kompania dowiedzieliście się o całej sprawie, a przede wszystkim usłyszeliście, że kniaź Jarema obiecuje sporą nagrodę za uwolnienie dwóch porwanych panien i odbicie majątku klasztornego.


Swawolna kompanja

-Antoni Zaremba, herbu Zaremba to człek słusznej postury o podgolonej głowie i starannie przystrzyżonej brązowej brodzie. Służył pod panem Koniecpolskim, zdobył nawet chorągiew turecką w bitwie pod Sasowym Polem. Szlachcic ten zawsze ma przy sobie gąsiorek z miodem, lub innym alkoholem, lubuje się w trunkach. Najął się w pogoń za zbójami, z chęci zarobku, bowiem ostatnio w jego sakiewce jest coraz więcej miejsca.

-Grzegorz Brunon Brzeziński, mnich bynajmniej nie z powołania. Wysoki i chudy. Niezły z niego cyrulik i właśnie dla tego Swawolna kompanija trzyma go przy sobie. Oprócz tego zna się po trochu na biologii, filozofii i innych naukach. Namiętny gracz w kości. Posiada dziwną broń, zdobiony buzdygan, w którym znajduje się, jak to mówi „kość świętego”.

-Hawwa Nuszyk Achmatowicz, herbu Ahmat, młoda kobieta, wywodząca się z lipków litewskich. Bardzo niska i kobieco zbudowana. Nie stroni od klejnotów. Na plecach wisi jednak łuk, który skutecznie odstrasza zanadto „jurnych” mężczyzn. Od kilku lat już mieszka z panem Ostapem Hoholem, przyjacielem rodu Kreczyńskich, który niechybnie ruszył by również w pościg, ale pod Panem Mikołajem Potockim musiał się stawić, a nieobecność zanadto by zdradą pachniała. Dlatego właśnie Hawwa wyruszyła w pościh.

-Jacek Bończa, litwin, podobno służył w lekkiej chorągwi pod panem Koniecpolskim. Więcej o sobie mówić nie chce. Człek to średniego wzrostu, szableką wymachuje jak mało kto w okolicy. Często ogląda się za siebie, jakoby jakiej pogoni się obawiał. Ruszył za zbójami bez wyraźnego powodu, a może po prostu nie chciał o tym mówić?

-Myślibór Tarusz, herbu Korab, rębajło, wywodzący się z Mazur, co wspaniale szabelką wywija, wcześniej podobno okrutny bałamutnik i zabijaka, jednak zmienił się i śluby wziął, jakoby do czterdziestego roku życia pięciu innowierców wyśle do grobu, w przeciwnym zaś razie do zakonu pójdzie. Właśnie dla tego ruszył na wezwanie księcia Jeremiego.





Połączyliście swoje siły, ruszając w pogoń za zbójami, którzy napadli także na dwór pana Ostenki pod Chorolem, porywając jego córkę. Następnie splądrowali włości Kreczyńskich w Wyżnych Mogiłach, mordując rodzinę i biorąc w jasyr jedną z panien. Każdym z was kierowały różne motywy, ale cel był jeden: ukarać zbójców i odbić porwane panny. W chwili obecnej znajdowaliście się w lesie jadąc niezbyt dobrze zbitym traktem. Jako, że był marzec, drzewa już były zielone, zwierzęta budziły się z zimowego snu, ptaszki ćwierkały. Sarny podnosiły ciekawie uszy i umykały, gdy zobaczyły waszą kompaniję. W innych okolicznościach może zatrzymalibyście się i oglądali przyrodę, teraz jednak nie było na to czasu. Nie dalej jak dwie mile znajdowały się bowiem Wyżne Mogiły i dworek świętej pamięci pana Kreczyńskiego. Uznaliście, że stamtąd właśnie najlepiej będzie rozpocząć pogoń. Gdy dojechaliście na miejsce waszym oczom ukazało się tylko pozostałe po dworze pogorzelisko. Dookoła nie ma żywej duszy.
 

Ostatnio edytowane przez maciek.bz : 21-09-2008 o 22:24.
maciek.bz jest offline