Gospodarz odpowiedział uśmiechem na spisane zamówienia i zniknął po chwili na zapleczu. Posiłki, które niebawem otrzymaliście, choć proste, były obfite, ciepłe i wyglądały apetycznie. Kasza ze skwarkami była naprawdę pyszna a pochodzące z tutejszych winnic wino przyjemnie połechtało podniebienia tych, którzy je zamówili.
Spożywaliście posiłek w milczeniu a bard przygrywał zawsze aktualną pieśń opowiadającą o wojnach religijnych w Starym Świecie, o dawnych i zamierzchłych czasach. Dwóch pijanych biesiadników zatoczyło się nagle koło waszego stolika omal nie wpadając na dworzanina. Jeden z nich zatrzymał się i spojrzał w waszą stronę mętnym wzorkiem.
- Heej, Claude! – krzyknął do towarzysza, wskazując palcem na Hamireza. -
czy to nie czasem jego rysopis i list gończy wisiał w Couronne? Jakiś takiś podobny mi ten do tamtego... - Ostaw, pijanyś! - kompan trzepnął go w wyciągniątą rękę. -
We łbie ci się namieszało? Co by miał tu robić? Głupiś jak cep, zbrojnych zaczepiać – popchnął do przodu towarzysza i zatoczyli się gdzieś w stronę szynku nim Hamirez zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Nie zwracając dłuższej uwagi na podpitych miejscowych skupiliście się na posiłku. Po jakimś czasie usłyszeliście jednak wzmożony hałas z zewnątrz, przebijający się wyraźnie przez południowy gwar jaki panował w zajeździe. Dopiero po chwili zrozumieliście, iż jest to szum wzbierającego przyboju, przerywany głośnymi trzaskami zamykanych drzwi. Nagle do karczmy wdarła się z impetem morska woda zalewając podłogę i mocząc wasze obuwie powyżej kostek.
W sali podniósł się jeszcze większy szum, raz po raz słyszeliście przeróżne przekleństwa w różnych językach, a gospodarz, brodząc w wodzie, wrzeszczał trzymając się za głowę:
- To już drugi raz w tym kwartale! Znowu ten cholerny przypływ! I kto to teraz do diabła posprząta. Przeklęta woda... Henry, Ribas, łapcie za stoły i wynoście na piętro, nie będę znowu kupował wyposażenia...
Gaston biegał się po całym zajeździe dyrygując ochroniarzami i służbą, podczas gdy pozostali goście albo uciekali na piętro, albo wybiegali na zewnątrz, gdzie chyba nie było lepiej. Wody nie było dużo, jednak dostrzegliście iż powoli, acz systematycznie jej przybywa.