Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2008, 14:42   #6
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Młoda kobieta, która obserwuje świat swymi pięknym, zielonymi oczami rozmawiała z zapałałem z mężczyzną. Jej wzrok zdawał się oceniać wszystko co napotka na swej drodze. Jednak spojrzenie to, nie było chłodne, zdawało się być przyjazne. Delikatnie na twarz spływa jej kilka, krótkich kosmyków czarnych włosów, natomiast reszta spięta jest w długą, również czarną, kitę, która sięga długo za ramiona. Skórę ma jasną, ale nie bladą i zdaje się być bardzo delikatną w dotyku. Jej usta często wykrzywia lekki, przyjemny uśmiech.
Choć jest dosyć szczupła to biodra są pięknie zaokrąglone, piersi zdają się być jędrne, a wcięcie w tali jest idealnym dopełnieniem jej figury.
Na nogach ma wysokie, czarne buty, które chowają nogawki przylegających do ciała spodni tego samego koloru. Na biodrach luźno zwisa ciemnobrązowy, średniej grubości pas, do którego przy boku przymocowana jest kwadratowa, mała torba. Bluzka koloru zielonego, przylega do jej ciała, długie rękawy sięgają do połowy jej dłoni, a dekolt zdobi krzyżujący się rzemień. Na szyi błyszczy się mały, srebrny łańcuszek, na którego końcu zwisa zawieszka z symbolem Shallyi. Na ramionach spoczywa czarny płaszcz z kapturem. U boku zwisa czarna torba.

Abri przez chwilę była zainteresowana rozmową z oficerem Arturem Valgeirem. Jednak gdyby jej się lepiej przyjrzeć, oczy zdradzały brak czynnego udziału w konwersacji i to nie dlatego, że była ona nudna. Dziewczyna zastanawiała się co postanowi Rotmistrz i bała się jego decyzji.

Przez ten czas zżyła się z członkami Szwadronu. Byli dla niej mili, uprzejmi, zajmowali się nią, opiekowali, chronili... Przypomniały jej się czasy dzieciństwa. Pomimo tego, że wtedy żadna wojna ją nie dosięgnęła to czuła się podobnie jak tam. Kilku cyrkowców zastępowało jej rodziny, której, tak naprawdę, nie miała. Tak samo było z tymi osobami... Chociaż widziała jedną różnicę, dosyć wyraźną. Lepiej znała rodzinę cyrkowców, byli jej bliżsi niźli ta. Tutaj znała wszystkich z widzenia, z każdym zamieniła choć słowo, dla każdego była uprzejma, ale to nie było jeszcze to co z cyrkowcami. Może dlatego, że Szwadron liczył o wiele więcej osób, co teraz się zmieniło.
Może to dla mnie szansa - myślała - Teraz, gdy jest mniej osób powinni bardziej zżyć się ze sobą... Ale czy ja chcę walczyć... Przecież nigdy nie miłowałam się wojaczką... Służyć Szwadronowi tylko po to żeby nie być samotną osobą... Eh...
Myśli snuły się w jej głowie. Nie wiedziała co ma począć, nie wiedziała czego chce. W tej chwili wolała żeby ktoś za nią podjął decyzję, ale wiedziała, że tak się nie stanie.

Ocknęła się trochę ze swoich rozmyślań. Odpowiedziała coś oficerowi, uśmiechnęła się i rozejrzała po sali. Pierwszą osobą, którą napotkały jej zielone, bystre oczy był niewiele starszy od niej, przystojny chłopak. Gdy widziała, że z niesmakiem przeżuwa jadło uśmiechnęła się delikatnie. Po chwili ich spojrzenia się spotkały, co skłoniło ją do przeniesienia wzroku dalej.
Odwzajemniała uśmiech niektórych z grupy, aż jej wzrok spoczął na Alexandrze. Zastanawiała się czumu ta dziewczyna jest tak nieprzyjemna. Widać musiała wiele w swoim życiu przejść złego, co zaostrzyło jej charakter. W kącie przyuważyła starego pijaka, który nie odstępował swej wiernej kompanki, butelki, na krok. Nie lubiła alkoholu i stroniła od takich osób, dlatego prawie w ogóle nie zna starca.

Wzrok znów spoczął na oficerze i konwersacja dalej toczyła się. Przerwał ja odgłos skrzypiących schodów i postać Rotmistrza. Wszyscy zamilkli również i Abri. Wysłuchała co miał do powiedzenia i przebiegł ją dreszcz strachu. Teraz trzeba podjąć decyzję - pomyślała. Spojrzała jak niektórzy podnoszą dłoń, obwieszczając swoje zdanie iż chcą dalej służyć Szwadronowi.
Nie wiedziała co ma zrobić, podnieść dłoń, nie podnieść. Widać było na jej twarzy rozterkę i niepewność. Nagle czyjś głos zadudniał w jej uszach. Głos mężczyzny namawiał do zostania w grupie. Spojrzała po reszcie, którzy nie podnieśli rąk.
- Nie wiem - wyszeptała do siebie.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline