Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2008, 23:28   #217
Angrod
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Niemały Książę poczekał aż zbierze się wokół niego większa grupka dzieci z którymi rozsiadł się wygodnie na pagórku. Z zamyśleniem podrapał się po tyle głowy i z ciepłym uśmiechem zaczął opowiadać.

***

Opowiem wam historię chłopca, trochę starszego od was, którego kiedyś spotkałem w uroczym i spokojnym królestwie. Panował tam w swej mądrości pewien dobry król, a miał on czterech synów, z których jeden przejąć miał po nim władzę. Król kochał swoich synów i sprowadzał im najlepszych nauczycieli, filozofów, trenerów i artystów z całego królestwa, by w toku nauki wyłonić najbardziej odpowiedniego następce tronu. Jednak jak się okazało bracia byli niemal jednakowo inteligentni i żaden w nauce nie odstawał. Każdy oczywiście odznaczał się w jakiejś dziedzinie bardziej niż inni. Najstarszy znał się dobrze na ludziach, a jego decyzje były w tym zakresie najrozsądniejsze i sprawiedliwe. Jako, że na świecie z rodzeństwa był najdłużej, toteż najbardziej był z nich doświadczony. Drugi, młodszy znał się najlepiej na filozofii, lubił rzeczowe dysputy i był bardzo kreatywny w swoich planach. Kolejny - trzeci najbardziej energiczny i charyzmatyczny, jak nikt znał się na wojskowych strategiach i historycznych bitwach. Konkurowali oni ze sobą na każdym kroku, gdyż każdy z nich chciał wydać się ojcu bardziej odpowiedni w roli jego następcy. Ale zastanawiacie się pewnie co z czwartym, najmłodszym synem. Otóż jak mówiłem nie ustępował on w nauce i błyskotliwości swoim braciom, ale jako, że był najmłodszy nikt nie widział w nim poważnego kandydata do tronu, co więcej miał on talent zdecydowanie inny niż jego rodzeństwo. Chłopak ten kochał sztukę. Akompaniując sobie na fortepianie śpiewał tak pięknie, że słowiki przylatywały posłuchać, czytał mnóstwo książek, szczególnie lubił poezję, a malował nawet lepiej niż nadworni portreciści, ale szczególnie pięknie rzeźbił w marmurze. Pewnego dnia w największym natchnieniu, zamknął się w komnacie z blokiem marmuru i nie przestawał pracować póki nie popełnił swojego największego dzieła; kobietę.

Była ona tak piękna i pełna uroku, że od razu zapałał do niej miłością. Wiedział przecież co to miłość. Książę o tego momentu tworzył tylko dla niej i myślał o niej. Była przecież doskonała. Z największą rozkoszą usuwałby każdy pyłek z jej drogi, burzyłby zamki i obalał smoki. Poświęciłby dla niej życie. Gdyby tylko żyła. Nie mogła się śmiać swoimi pięknymi usteczkami, nie zatańczyła jeszcze, żadnego tańca, układając delikatne stópki i ręce, falując bujnymi włosami nie huśtała się nigdy na huśtawce, kamiennymi oczami nigdy nie spojrzała na nikogo z miłością. Książę był bardzo nieszczęśliwy. Tak bardzo chciał ją tego wszystkiego nauczyć, pokazać jej wielki, wspaniały świat. Chłopak popadł w melancholię, stracił apetyt i podupadł na zdrowiu. Wewnątrz kipiał z energii, lecz wszelkie jego emocje spływały po kamieniu pozostawiając go niewzruszonym. Nikt nic nie, mógł na to poradzić, najwięksi mędrcy rozkładali ręce. Aż pewnego razu, pewna stara pokojówka, gdy usłyszała, żale młodzieńca stwierdziła, że chyba wie jak sprostać, temu problemowi. Rzeźbie - powiedziała - brakuje serca. Zdobądź serce, a sprawisz, że ona ożyje. Jest takie miejsce gdzie, możesz je znaleźć - Grota Luster, zaprowadzi Cię tam moja wnuczka.

Jak się okazało, wnuczka była młodą, sympatyczną, choć trochę nieśmiałą dziewczyną. Z chęcią zadeklarowała, że pomoże chłopakowi. Zbliżał się właśnie termin, który król wyznaczył na zapowiedzenie swojego następcy, miało to się odbyć za tydzień. Najmłodszy książę jednak nie chciał czekać ani dnia dłużej, poza tym nie starał się specjalnie o tron i stwierdził że chętnie zostawi go braciom.

Wyruszyli zatem on i jego przewodniczka przez pola i łąki by odnaleźć tajemniczą Lustrzaną Grotę. Wesoło im się razem szło i dobrze się oboje dogadywali. Książę opowiadał dziewczynie o sztuce i filozofii, ona opowiadała o sobie, słuchała, śmiała się i tańczyła kiedy śpiewał. Mimo tak sympatycznej kompanii, młodzieniec myślał tylko o jednym, o swej idealnej, wyrzeźbionej miłości. Ze zniecierpliwieniem wypatrywał momentu w którym przekaże swojej kobiecie prawdziwe serce.

Dotarli w końcu do góry w której znajdowała się tajemnicza grota. Z niemałym trudem, często pomagając dziewczynie, młodzieniec wspiął się przed samo wejście. Wbrew oczekiwaniom księcia nie strzegły go żadne potwory, można było swobodnie wkroczyć do dobrze oświetlonego dzięki lustrom wnętrza. Lustrzana grota trochę przypominała labirynt w wesołym miasteczku. Samemu można by pewnie chodzić w nim długie godziny lecz w dwie osoby, trzymając się za ręce łatwo było znaleźć drogę. Na samym końcu doszli do niewielkiego pomieszczenia, w którym znajdowała się tylko skalna ściana i zawieszone na niej kolejne, tym razem przydymione lustro.

Żadnego serca, skrzyni, nawet klucza. Książę nie mógł uwierzyć gorączkowo przeszukiwał pokoik w poszukiwaniu jakiejś wskazówki. Dziewczyna tymczasem instynktownie stanęła przed lustrem i bardzo delikatnie się uśmiechnęła. Sięgnęła ręką w jego głąb do swojego odbicia i już po chwili trzymała w dłoniach własne serce.

W tym momencie młodzieniec znieruchomiał. Właśnie miał przed sobą, żywy dowód, że stara kobieta mówiła prawdę, naprawdę mógł ożywić swoją rzeźbę. Jednocześnie jakby pierwszy raz dostrzegł dziewczynę, która ofiarowywała mu własne serce i zdał sobie sprawę, że nie może sobie przypomnieć jak wygląda jego ukochana rzeźba. Cały ten czas widział ją jako tą właśnie młodą kobietę z sercem na dłoni. Przyjął od niej ten podarunek i sam sięgnął przez lustro do swojego odbicia i wyjął stamtąd swoje własne serce, które włożył w nieruchome dłonie dziewczyny. Lustra zniknęły, a oboje ujrzeli się na oczy. Stali przed sobą w złotej sali pałacu króla, pośród pozostałych braci. Wiesz dlaczego to właśnie ty zostaniesz po mnie królem? - Spytał ojciec młodzieńca - Bo obrałeś sobie ideę i umiałeś ją spełnić. Będziesz dobrze rządził państwem. Pod ich stopami leżał skruszony marmur.
Najmłodszy z braci ożenił się wkrótce z wnuczką pokojówki. Rządzili mądrze i sprawiedliwie przy pomocy pozostałych braci mianowanych na doradców. Razem żyli długo i szczęśliwie.
 

Ostatnio edytowane przez Angrod : 29-09-2008 o 23:34. Powód: obrazki
Angrod jest offline