Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2008, 11:09   #1
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Witajcie w Silent Hill[SH]

Carl Whistlecore

Obudziłeś się. Tylko tak trudno przychodziło ci wstanie z łóżka, tak przyjemnie było leżeć z zamkniętymi oczami i słuchać szumu drzew. Zaraz przecież zamykałeś na noc okna więc czemu słyszałeś drzewa? W końcu chcąc nie chcąc otworzyłeś oczy. Ze spokojem przyjąłeś fakt, że nigdy w życiu nie widziałeś tego miejsca.
Usiadłeś na ławce i przetarłeś oczy, to było co prawda dziwne, ale jeszcze bardziej zdziwiła cię twoja beztroska z jaką przyjąłeś do wiadomości, że nie jesteś w swoim mieszkaniu.
Dziwna lekkość płynęła z powietrza rozlewając się w twoim ciele niczym morze spokoju. Znalazłeś się w czymś co przypominało park, może ogród. Wokół ciebie wznosiło się kilka drzew za mało żeby był to las, jednak ich konary były grube i nie sposób było stwierdzić jak bardzo są stare. Wysokie ściany równo przystrzyżonego żywopłotu zamykały się wokół ciebie z dumą prężąc perfekcje jako musiał wykonać przy ich pracy ogrodnik. Dzień w tym dziwnym miejscu jakby przeplatał się z nocą, więc nie byłeś w stanie określić dokładnej pory dnia.
Czułeś narowisty wiatr w powietrzu jednak mimo lekkiego ubioru nie czułeś zimna. Może twój mózg był w stanie takiego upojenia, że nie miał czasu by rejestrować tak błahych bodźców jak postrzeganie przez swoje receptory zimna czy ciepła.
Jakoś za bardzo nie interesowało cię to.
To co cię urzekło to cisza. Wszechobecna cisza wypełniająca cały ten dziwny świat. Usłyszałeś wyraźnie tak jakby ktoś stał obok - spokojny, pozbawiony emocji głos.

-Czyż to nie piękny dzień na spacer Carl?

Mimo wszystko, mimo tego, że tak dobrze było siedzieć na tej ławce, wstałeś. Sęk w tym, że nigdzie nie było widać drogi która prowadziłaby przez żywopłot.



---

???

Nigdy nie lubiłeś jarmarków, wesołych miasteczek i podobnych im cyrków. Do miasta jednak przybyli Cyganie a tak się złożyło, że musiał czymś zająć swoje myśli. Rozkładali swoje namioty, tańcząc pijąc i przy okazji pokazując wątpliwe wg. niego talenty. Mimo wszystko zdecydował się przyjść. Trzeba było się wyrwać z domu, za dużo w nim problemów a jemu chwilowo kończyły się pomysły na ich rozwiązanie. Może uda mu się odetchnąć powietrzem, może tym razem znajdzie trochę spokoju właśnie w takim miejscu zanim zrobi coś czego będzie żałować.
Dzieciaki obok kręciły się w okół strzelnicy. Część rzucała lotkami i piłkami by wygrać jakieś misie. Pozostali wpatrywali się w rzucających co jakiś czas wyrażając swój zachwyt dla celnego rzutu. Dla nich był to cały świat, pozbawiony zmartwień. Zamykał się obecnie w okół tych kilku ułożonych puszek. Zazdrościł im teraz. Popatrzyłeś chwilkę jednak po wysłuchaniu płaczu jakiegoś dziecka, szybko zostawiłeś strzelnicę za sobą.
Cygańskie wesołe miasteczka były dla niego rzeczą ciekawą jednak tylko wtedy kiedy miało się mniej niż 16 lat. Pozostała grupa ludzi, to jak mu się wydawało frajerzy albo niedorozwinięci dorośli ewentualnie włóczędzy gustujący w mocnych trunkach. Tandetna karuzela, ze słonikami i kucykami w jaskrawych kolorach przyprawiła go dosłownie o mdłości. Tym bardziej współczuł rodzicom stojącym do niej w kolejce ze swoimi pociechami. On swoim dzieciom znajduje o wiele lepsze rozrywki niż coś.. tak bezsensownego. Dzieciom trzeba twardej ręki, inaczej się rozpuszczą i kto wie co z nich wyrośnie. Nie odwzajemnił przyjaznego starszego pana robiącego watę. Jednak najwyraźniej dzieci były zachwycone wszystkim co słodkie ponieważ, na terenie całego miasteczka widział dziesiątki pałeczek z tym przysmakiem. Nie rzucił monety kataryniarzowi grającemu jakąś smętną melodię.

[MEDIA]http://mackobi11.googlepages.com/Scary20songs20-20Candyman20Theme1.mp3[/MEDIA]

Zignorował go także, kiedy ten zdjął z głowy kapelusz i ukłonił się nisko. Nie będzie przecież wspierać tych nędzarzy. Nogi same zaprowadziły go do niewielkiego czerwono-żółtego namiotu. Wielki szyld na nim rzucał się w oczy już z daleka.




Wróżenie z fusów herbaty? Może humor poprawi mu zdemaskowanie jakiegoś szarlatana. Wszedł pewnym krokiem do wnętrza namiotu uśmiechając się swoich myśli.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 03-11-2008 o 09:46.
traveller jest offline