Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2008, 16:18   #9
Aveane
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Bardka zaczęła krytykować trubadura, który zakończył występ, jednakże pozostali, nie licząc jej brata, który zawsze wychwalał jej talent, wiedzieli, że dziewczynie jeszcze trochę brakowało do talentu młodziana. Owszem, wydawała się bardziej wszechstronna, jednakże w śpiewie i grze mu nie dorównywała, choćby bardzo się przy tym upierała. Chociaż była bardzo dobra, nie miała aż tak czystego głosu i nie grała z taką lekkością, jak jej nowy konkurent.

Posiłek był skromny, lecz dobry. Po prawdzie był najlepszym posiłkiem, jaki poszukiwacze przygód jedli od tygodnia, jednak to nie przeszkodziło im w marudzeniu. Chwilę później przyszedł karczmarz, by wysłuchać kolejnego zestawu życzeń. Ukłonił się, dając znać, że rozumie prośby. Przyniósł wino dla każdego, na prośbę Maroco, jak również dostarczył 4 klucze do pokoi. Wtedy to Ribiera zapytał o Mistrza Sensana, co wywołało u pociesznego grubasa wyraz szczerego zdziwienia:
- O kim mówisz, panie? Nic mi nie wiadomo, by w okolicy był jakikolwiek mistrz. A jego imię pierwszy raz słyszę. Jesteście, mości państwo, pewni, żeście z trasy nie zboczyli bądź złego zakrętu nie obrali?
Po tych słowach, nie czekając na odpowiedź, zawołał młodą dziewczynkę, by usłużyła Arveene, na jej wyraźną prośbę. Blondynka zaprowadziła gościa do pokoju.

W tym samym czasie, gdy młodsza z rodzeństwa przygotowywała pokój, Tilian poszedł do młodego grajka. Ten tylko uśmiechnął się na jego groźby, po czym rzekł z podobnym do Staraga uśmiechem:
- Sława was wyprzedza, ale nie mówi tylko i wyłącznie o czynach. Jakbym ją chciał, sama by przyszła. Jak do wielu, mój drogi – po tych słowach podniósł swój kufel z piwem i skinął głową w stronę rozmówcy, co obserwatorzy najprawdopodobniej uznali za podziękowania. Pokonany w gierce słownej, widząc do tego szerokich ochroniarzy siedzących w cieniu, brat Arveene postanowił pójść do niej na górę.

Melisare chwyciła klucz, który gospodarz położył uprzednio przed nią i ruszyła śladem Staragów. Znalazła przydzielony jej pokój nr 18. Zobaczyła przygotowaną chwilę wcześniej kąpiel, którą zamówiła. Widocznie podczas rozmowy z karczmarzem ktoś przybiegł i wszystko oporządził. Rudowłosa rozebrała się, by po chwili zanurzyć się w rozkosznie ciepłej wodzie. Wyczuła nawet olejki agrestowe dodane do wody.

Rodzeństwo praktycznie minęło się w drzwiach. Tilian rozebrał się do połowy i rzucił na łóżko, po chwili jednak rozebrał się do końca i wszedł do balii. Dziewczyna szła na dół, nawet zadowolona z pokoju. Doszła do stolika, gdzie siedzieli tylko magowie. Dziewczynie udzieliło się jednak zmęczenie i po chwili wróciła do swojego pokoju niosąc kolację do pokoju, a Maroco ruszył do „szesnastki”, która została mu przydzielona. Chwilę czekał, aż wszystko zostanie przygotowane, mając czas na obejrzenie pokoju. Karczmarz był chyba szowinistą, ponieważ pokój bojowego maga był przestronny, wyposażony w wygładzony, dębowy stół, przy którym stały dwa obite miękkim materiałem krzesła. Ściany zdobiły obrazy przedstawiające przeróżne krajobrazy. W rogu, na prawo od drzwi, stało łóżko, najprawdopodobniej hebanowe, o zdobionych kolumienkach i jedwabnym baldachimie. Okno przedstawiało widok nie małomiasteczkowy, lecz krajobraz rysujący się poza miasteczkiem – leśny, z wyraźnie zarysowanym końcem skupiska drzew. Nawet lubujące się w wygodach osoby zapewne by przyznały, że jest to pokój godny wysoko postawionej osoby.
- Tak wyglądają prawie wszystkie pokoje u nas, mości panie – rzekła młoda, powabna dziewczyna sprawdzająca temperaturę wody w balii, gdy spostrzegła, że mężczyzna rozgląda się uważnie. – Mamy bardzo mało pomieszczeń, na które można narzekać. Wina architekta, że kilka jest felernych, źle zaplanował wszystko. Niestety dwa z nich przypadły pańskim towarzyszom – spuściła wzrok, ale chyba tylko po to, by ukryć uśmiech. Najwidoczniej jego aparycja wywarła na dziewczynie spore wrażenie, ponieważ ta wychodząc nieśmiało puściła mu oczko. Zdążyła jeszcze na progu rzucić:
- A wszyscy, których zatrudnia, to profesjonaliści. Nie szczędzi pieniędzy na obsługę.

Również elfi mag, jako ostatni, ruszył do swojego pokoju. I on dostał ładny pokój, na miarę szlacheckiego syna. Z pewnością był wygodniejszy niż jego ostatni dom, w którym mieszkał. Rozglądał się po wnętrzu, ciesząc swój zmysł estetyczny. Jednak nie wszystko, co ludzkie, jest spaprane.
Chłopak, który przygotowywał kąpiel, wyszedł po cichu, nie chcąc przeszkadzać gościowi.


Cała piątka, będąc w swoich pokojach, zmęczona podróżą, postanowiła skorzystać ze sposobności i w końcu porządnie się wyspać. Każdy zanurzył się w czystej, miękkiej pościeli, jednakże nikomu nie był dany spokojny sen. Melisare, nim na dobre odpłynęła w krainę snów, została wyrwana z tego błogiego stanu przez cichutkie skrobanie przy oknie. Spojrzała tam i zobaczyła w oknie zamaskowaną postać. Twarz okryta ciemnym materiałem, niczym u stereotypowego cichego mordercy, wyraźnie zarysowywała się za szybą. Widoczne były tylko oczy: duże, niebieskie oczy, niewątpliwie należące do kobiety bądź młodego chłopaka. Rozległ się cichy świst, a osoba w oknie nagle się wyprostowała. Po ruchu okrycia twarzy Velure mogła wywnioskować, że coś szepcze. Już przechylała się do tyłu, jakby miała spaść, lecz przez jej gardło przebił się nagle grot strzały i dotarł do okna, rzeźbiąc nań malutką sieć pęknięć. Tym razem niedoszły gość rudowłosej upadł na ziemię. Wystraszona dziewczyna dopadła do okna i zobaczyła na ulicy człowieka ubranego podobnie jak ci, których spotkali na trakcie. Usłyszała w myślach jego słowa:
- Uratowałem ci życie, pani. Otwórz teraz swój umysł, a zaśniesz bez trudu.
Nie zauważyła, że w tym czasie na jej dłoń wspiął się z parapetu mały pajączek. Już chciała coś odpowiedzieć człowiekowi na dole, lecz poczuła się na to zbyt senna. Upadła tam, gdzie stała i zasnęła snem sprawiedliwych.

Reszta nocy przebiegała bez zakłóceń. Zero burd nocnych, zero krzyków, zero niczego. Na trasie nie mieli ani razu tak spokojnej nocy, jak teraz. Słońce widniało już wysoko nad linią domów bądź lasu, gdy w ich pokojach zaczęły się jęki porannego przeciągania. Nawet Melisare obudziła się w swoim łóżku, nie pamiętając nic z wydarzeń nocnych. Nic, prócz niebieskich oczu. Sama nie wiedziała, czy to był sen, czy realne wydarzenia. Burczenie w brzuchu nie dało jednak jej długo o tym myśleć. Tak samo ona, jak i jej towarzysze, po wszystkich swoich porannych czynnościach, ruszyli na dół, by posilić się i zebrać siły na kolejny dzień.

Gdy pierwsza osoba zeszła na dół, z kuchni wyszła Sahar i zaniosła śniadanie na stolik, przy którym wczorajszego wieczora zasiadali. Posiłek składał się ze sporego talerza jajecznicy na bekonie dla każdego oraz dwóch bochenków chleba. Do popicia można było wybrać wodę, wino bądź piwo. Wszystkie trzy dzbany stały na stole. Wszyscy zaczęli powoli schodzić się na śniadanie. Po skończonym posiłku podszedł gospodarz z tacą, zbierając wszystko i spytał:
- Czy mości państwo spokojnie spędzili noc? Były jakieś problemy?
 
Aveane jest offline