Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2008, 20:19   #10
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Maroco dokończył swój posiłek, napił się wina, zastanawiał się czy karczmarz mówi prawdę o tym, że nie zna Sensena, po chwili pokręcił głową i uznał to za oczywiste łgarstwo, jednak nie zamierzał męczyć pytaniami karczmarza, zapewne miał przykazane aby tak odpowiadać. Za to ten bard, on coś może wiedzieć, można też spróbować zapytać strażników czy nie znali ludzi, którzy ich prowadzili do miasta. Odczekał aż towarzysze pójdą do pokoi, gdy wyszli już wszyscy oprócz Sevrila, który nie zamierzał chyba szybko opuścić sali. Dolał sobie wina do kielicha i ruszył do stolika zajmowanego przez barda.
- Witam, piękna ballada, można się dosiąść? - nie czekając na zgodę usiadł - plotki szybko się rozchodzą, nie wspomnę nawet, że nie lubię kiedy ktoś rozgłasza o moich zdolnościach, ale to już wasze święte minstrelskie prawo - zaśmiał się - A jak już przy rozgłaszaniu jesteśmy, to powiedz mi komu zależało abyś powitał nas taką pieśnią? Zresztą to jest mniej istotne, powiedz mi plotki, które mogą zaciekawić kogoś takiego jak ja. Opowiedz mi o mistrzu Sensanie. - zrobił łyk wina, a drugą ręką wyjął i położył na stole trzy złote monety - I wolałbym prozą, nie wierszem, głos masz piękny i talentu Ci nie brak, ale informacje lepiej brzmią mi prostą mową. -
- Dziwni jesteście panie Ribiera - odpowiedział bard, a Maroco zauważył, że
zwraca się do niego per Pan, no cóż może to i dobrze, że czuje lęk - Gospodarz już powiedział, że nie zna nikogo o takim imieniu, mistrzów tu też żadnych niema, chyba że kowalski. A odpowiadając po kolei, prozą jak żeście chcieli, sam was tak powitałem, rozpoznałem was i uznałem, że będzie wam miło. Plotki z tej okolicy? Takie które cię zaciekawią, jest tylko jedna, przyjechało do miasteczka pięciu poszukiwaczy przygód, ale to już chyba wiesz, bo jesteś jednym z nich. - zaśmiał się tak jak wcześniej Maroco - Niestety nie jestem w stanie zaspokoić twojej ciekawości.
- Szkoda, wielka szkoda, nie zmienia to faktu że talentu Ci nie brak, zaśpiewaj coś jeszcze zanim pójdę do pokoju. - to mówiąc wyjął jeszcze dwie monety i przekazał mu całe pięć. Gdy bard skończył swoją pieśń wstał i ruszył ku schodom, zatrzymał się jeszcze i odwrócił, jakby chciał coś powiedzieć.

Szybkim zaklęciem sprawił, że butelka wina, z jego stołu przyleciał wprost do jego ręki, ruszył na górę do pokoju, po przekroczeniu progu pokoju numer szesnaście zatrzymał się. Pokój był urządzony w naprawdę dobrym stylu, przypomniały mu się dni na statku, gdy sam kapitan szkolił go, wtedy miał kajutę przypominającą ten pokój, na statku zamiast stołu było mahoniowe biurko, ale wszystkie porządnie wykonane meble z mahoniu mają podobny charakter, widok z okna też był inny, uśmiechną się i pokręcił głową. Ze wspomnień wyrwał go głos pokojówki.
- Tak wyglądają prawie wszystkie pokoje u nas, mości panie – rzekła młoda, powabna dziewczyna sprawdzająca temperaturę wody w balii, gdy spostrzegła, że mężczyzna rozgląda się uważnie. – Mamy bardzo mało pomieszczeń, na które można narzekać. Wina architekta, że kilka jest felernych, źle zaplanował wszystko. Niestety dwa z nich przypadły pańskim towarzyszom – spuściła wzrok, ale Maroco dostrzegł uśmiech, zanim wyszła mrugnęła okiem i powiedziała - A wszyscy, których zatrudnia, to profesjonaliści. Nie szczędzi pieniędzy na obsługę.-
Ribiera spojrzał na nią, była młoda, za młoda.
- Przydał by mi się masaż i opowieść o tej okolicy, ale to może poczekać do rana, teraz potrzebuję ciszy i spokoju. - powiedział, po czym wręczył jej złotą monetę i zamknął za nią drzwi.

Gdy został sam, podszedł do okna, otworzył je i wyjrzał, nie widział ulic, miał widok poza osadę, czyżby ktoś celowo chciał mu utrudnić zwiedzenie miasta nocą? Zastanowił się czy da radę zejść, ma w końcu linę, jakby ją przywiązać do łóżka to zszedłby bez problemów. Tylko po co? zamknął okno i ruszył do stołu. położył na nim plecak, z którym praktycznie się nie rozstawał, odpiął pas z rapierem i również go położył. Piękna broń, prezent od kapitana Visquero, żaden z tych eleganckich z szlachetnymi kamieniami, bez wymyślnej gardy, drewniana pochwa obszyta czarnym aksamitem, rękojeść pokryta czarną skórą i to niezwykle ostrze. Ilekroć Maroco patrzył na ten rapier zastanawiał się jak kowalowi udało się uzyskać czarny odcień klingi, kiedyś doszedł do wniosku, że to ze względu na glebę w miejscu gdzie wydobywana była ruda żelaza i niedokładne jej przetopienie, innym razem myślał iż to celowy zabieg, jakby jednak nie było, rapier był piękny. Maroco schował go do pochwy i odłożył, sam nie wiedział kiedy go wyjął. Zdjął luźną czarną koszulę, którą zazwyczaj nosił rozpiętą i przewiesił ją przez oparcie krzesła, następnie zdjął przez głowę białą koszulę, która także odwiesił na krzesło. Teraz gdy był nagi do pasa okazało się, że w obu rękawach ukrywał sztylety, w specjalnych pokrowcach, które teraz także zdjął i odłożył na stół, zdjął też złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie dłoni. Podniósł drugie krzesło i postawił je blisko bali, na krześle umieścił butelkę wina i kielich. Podszedł do bali z wodą, zdjął czarne spodnie i rzucił je na łóżko, zdjął buty i gdy był już nagi zanurzył się w bali. Przez chwilę rozkoszował się ciepłem wody i smakiem wina, gdy zauważył, że woda zaczyna stygnąć, odstawił kielich i dokończył mycie. W łózko zasną prawie natychmiast, nie tracił już czasu na rozmyślania, ponieważ uznał, że jutro dowiedzą się tego po co przybyli.

Rano ubrał się i zszedł na śniadanie, było dobre lubił takie jedzenie, nawet wolał niż wytworne jadło na ucztach, proste i sycące. Na pytanie gospodarza odpowiedział krótko.
- Noc minęła dobrze. Dziś prawdopodobnie wyjeżdżamy, dlatego podliczcie ile się wam należy za noclegu, i jadło. A gdybyśmy jeszcze tu zawitali, dobrze by było aby każdy dostał pokój na wyższym standardzie. - Wrócił do swojego posiłku, lecz po jednym gryzie przestał - Gospodarzu można u was w wiosce kupić konia pod siodło?

Pomyślał, że dobrze by było mieć jeszcze jednego wierzchowca, bo nie wiadomo ile tym razem przyjdzie im przemierzyć.
 
deMaus jest offline