Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2008, 18:29   #7
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Jego plan - wzięcie na klatę „koleżanki” szeryf – sprawdził się połowicznie – co prawda ghoule rozpierzchły się (co zapewniało im zdecydowanie większe szanse na przeżycie, w razie „W”), a wypowiedziane słowa musiały skierować przynajmniej część złości na niego; to jednak wmieszanie się w sprawę Gustawa było co najmniej nierozważne, aby nie powiedzieć „wariackie” – o ile w ogóle w przypadku doktora Skagand’a można było mówić o wariactwie… Jednak zanim zdążył zareagować - muzyka popłynęła przez salę stawiając wszystkich w tej samej sytuacji. Szmery ucichły, kiedy tylko pierwsze tony wypełniły pomieszczenie… Tylko kątem oka Brujah obserwował innych – większość ghouli bezwiednie zwróciła się w stronę wiolonczelistki, a i spora cześć Kainitów zaczęła się bardziej interesować muzyką niż otaczającymi ich sprawami i istotami. Regine jednak nie stała się wiele spokojniejsza i przez myśl Langhammera przeleciało, że w rzeczywistości nie była zdenerwowana, że grała tak jak wielu Brujahów potrafiło grac… Jak on sam chwilę temu zagrał odsyłając najbliższego z ghouli po krew (i nie pomylił się myśląc, że nie wróci…). Być może w rzeczywistości chodziło Regine tylko o to, aby zatrzymać go w elizjum i porozmawiać… Znała go w końcu na tyle dobrze, aby wiedzieć, że wpadła na niego w ostatnim możliwym momencie – chwile później musiałaby gonic go na korytarzu… Pomyślał, że do tego niekoniecznie musiała „odstawiać szopkę”, ale może chciała… Nie zdziwiło go, więc wezwanie na dywanik… Świetną teorię zaburzyło trochę wyciągnięcie z sali również Świra i Arashi… Sytuacja była więc ciekawa – pomyślał ścierając z kurtki te krople, które nie spłynęły po impregnowanej skórze i nie zatopiły się w dywanie – Zarówno on, a tym bardziej Arashi nie byli częstymi gośćmi w Elizjum; plotki, które ich dotyczyły były również… bardzo plotkarskie; więc ich spotkanie w jednym miejscu i wezwanie pod byle pretekstem na wspólną rozmowę było – zbyt dużym zbiegiem okoliczności. Sprawa zaś musiała być „wystrzałowa” – albo Książę nie zamierzał się nią zajmować osobiście, albo… jeszcze o niej nie wiedział… Albo była "tip top - secret"... Kiedy Regine skończyła swoją krótką przemowę i ruszyła w kierunku drzwi do „prywatnej” części samego Księcia i Primogenów - Langhammer poprawił kurtkę i wymruczał pod nosem: „Jawohl! Jeder Einspruch – Todesstrafe. Ja, natürlich!” Sama szeryf i kilku najbliżej stojących musiało usłyszeć… Szeryf puściła to jednak mimo uszu, co utwierdziło go w przekonaniu, że całe zdarzenie miało tylko na celu wybranie potencjalnych sługusów do następnego zadania… albo wyciągnięcie z sali już wcześniej ustalonych... Choć z drugiej strony – wyglądało to wszystko dziwnie… Po co ten cały cyrk?
Purchawa Aller, z nieprzemijającym wdziękiem walca toczącego się przez zarośla, początkowo zaczęła iść w ich kierunku, ale w końcu – wymieniła tylko ukłony z Szeryf i minęła ich zdążając w kierunku wyjścia…
Kilku ghoulom wybałuszającym gały nie wiadomo, na co; bo, chyba, nie było na co – Kainitów nie widzieli, czy jak? – pokazał „fucka” i stwierdził, że ma dosyć socjalizacji i pobytów w Elizjum na następny kwartał. Znaleźli się w końcu w korytarzyku prowadzącym do gabinetu Księcia oraz sali posiedzeń Primogenów oraz „sali odpraw” jak Brujah nazywał pokój, w którym często odbywały się rozmowy pomiędzy Starszyzną a tymi, którzy dla nich pracowali… To, że Regine otworzyła drzwi właśnie do tego pokoju nie zdziwiło go. Zdziwiło go jednak to, że przepuściła ich przodem… Wykazując się typowym, brujahowskim, taktem i ogładą – wszedł pierwszy i omiótł pomieszczenie wzrokiem. Cóż, niewiele się tu zmieniło – wymieniono tylko stoliczek i krzesła, zmieniono jakąś niewielką rzeźbę na kominku i to wszystko – dalej było tu tak samo pysznie, bogato i nijako, jak zawsze… Podszedł do jednego z krzeseł i zwalił się na nie z miną człowieka, który nie wie czy ta konspiracja jest dla niego bardziej denerwująca, czy śmieszna… Założył nogę na nogę w ten sposób, że kostka jednej nogi znalazła się na kolanie drugiej – kamienna twarz nie wyrażała niczego, w myśli jednak śmiał się: „Wiem, że siedzę niegrzecznie i co z tego? Przecież jestem tępym Brujahem.” Odchylił się na tylnych nogach krzesła…
 
Aschaar jest offline