Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2008, 01:09   #8
Crys
 
Crys's Avatar
 
Reputacja: 1 Crys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwuCrys jest godny podziwu
Malin z rosnącym zaciekawieniem oglądała przedstawienie odgrywane przez Szeryf Finler, Langhammera oraz Gustawa. Ale wciągnięcie na scenę bogini muzyki było zaskakujące. Mimo pełnych namiętności i głębi dźwięków, które poruszały przeklęte kainickie dusze, Szeryf nie dała się ułagodzić wiolonczeli i jej właścicielce. Wręcz przeciwnie z jakąś diabelską uciechą zagarnęła Arashi, jak i pozostałą dwójkę w bardziej niedostępne miejsca Elizjum. Niewiadomo, czy kierowana zimną furią, czy rzeczywiście odgrywająca jakieś przedstawienie, zrozumiałe tylko dla wtajemniczonych, na pewno Regina była odprowadzana licznymi, uważnymi spojrzeniami. Wielu Spokrewnionych miało ochotę zajrzeć w plany Szeryf.
Nagle rozmyślania Bruji zostały przerwane:
- Frau Hirsch, nieprawdaż?
Zagadnięta spojrzała zaskoczona na znaną wszystkim kobietę - Primogen Ventrue, która niespodziewanie przerwała jej kontemplację.
- Tak, to ja. Frau Aller jak mniemam? Mogę w czymś pomóc?
Niska matrona przyglądała się dokładnie ubiorowi Malin. - Ciekawa kreacja muszę przyznać. Tylko czemu aż tak elegancko?
Brunetka uniosła lekko brew, nieco zaskoczona pytaniem kobiety, jednocześnie nie uszło jej uwadze, że nie uzyskała odpowiedzi na swoje. Czyżby nieco angielska maniera zakradała się na niemieckie salony Spokrewnionych? Błaha rozmowa, aby następnie gwałtownie przejść do rzeczy?
- Strój to resztka minionego wychowania, droga pani. Dbałość o wizerunek to był nieodzowny atrybut ludzkiej klasy, do której należałam.
-Ah wyższe klasy...- Dorothea zamilkła upijając kolejny łyk vitae z trzymanego w dłoni kieliszka. Nie śpieszyła się i delektowała tą chwilą.- Skoro należała pani do wyższych klas to czemuż właśnie klan Brujah się panią zainteresował? Może nie zasługiwała pani na taką, wyższą i uprzywilejowaną, pozycję?- Chłodny ton nie ukazujący żadnych emocji wylewał się z ust Primogena Ventrue, a mimika jej twarzy jedynie potęgowała złowrogą atmosferę.
Gdyby serce Malin biło, na pewno w tej chwili przyspieszyłoby znacznie. Tym bardziej, że Ventrue uderzyła w najczulszy punkt Bruji. Jednak nie dała nic po sobie poznać, pozwalając jedynie słodkiemu uśmiechowi nabrać odrobiny drapieżności. W końcu jej rozmówczynią była Primogen, to musiało utrzymywać odpowiedni dystans.
- Wbrew obiegowej opinii mój klan nie gustuje jedynie w buntownikach, okazujących całemu światu swojej głębokiej pogardy. Zostałam wybrana ze względu na inne walory, przynajmniej tak mniemam. - Nie, Malin nie odczuwała strachu jako takiego. Wiedziała, że rozmowa na pewno do czegoś prowadzi i rzeczony strach nabrał ostrego posmaku podniecenia.
- A pozycja, rzeczywiście w momencie mojego Przemienienia, nie była już tak wysoka. Może to utwierdziło mojego Ojca w przekonaniu, że będę tak samo dobrym Brujahem, jak mogłabym być... Ventrue? Mój klan lubi przede wszystkim tych, którzy potrafią poradzić sobie na najgorszych zakrętach ścieżki losu. I wiedzą jak używać łokci.
-Ah...- Uśmiechnęła się pod nosem.- Czyli to nie była znów tak wysoka pozycja. Zwykła klasa średnia, która próbowała udawać kogoś kim być nie może. Teraz juz rozumiem czemu to właśnie klan Brujah zwrócił na panią uwagę. Przecież do niczego ważniejszego by się pani zapewne nie przydała.
Malin roześmiała się cicho.
- Nie wierzę, pani, że przed rozmową ze mną nie przebadałaś mojego pochodzenia wnikliwie i dokładnie... - Hirschówna spojrzała w oczy Dorothey, intensywnie i bez sztucznej wstydliwości. - Klasa teraz nic nie znaczy. A moja rodzina nigdy nie należała do... średniaków - dziewczyna wypluła ostatnie słowo niemal z irytacją. - Zaś to, do czego mogę się przydać... zależy od tego, jakiego zadanie mi się postawi. Ja nie zawodzę. I wiem, że słynę z nieustępliwości.
-W takim razie to się dobrze składa, choć do klasy wyższej nie można pani zaliczyć. Sądzę też, że ani nie można było tego zrobić w przeszłości, ani nie będzie można w przyszłości, ale cóż... niektórych czeka właśnie taki los...- Delikatny uśmiech nie znikał z oblicza Dorothey, gdy mówiła te słowa. Powolnym ruchem obróciła się w kierunku drzwi, za którymi znikała trójka Kainitów wraz z Szeryf.- Za mną Frau Hirsch...- Ruszyła wolnym krokiem przez salę, jednak była gotowa by się zatrzymać, gdyby Malin zdecydowała jednak nie ruszać się z miejsca.

Pewnych słów nigdy się nie zapomina, bez względu na to, kto i w jakich okolicznościach ich użył. Bruja wiedziała, że tego, co powiedziała Dorothea Aller, nie wybaczy. I kiedyś dotrze do punktu, w którym będzie mogła wepchnąć tych parę zdań z powrotem do gardła Ventrue, najlepiej rozdzierając krtań i jeszcze parę innych części ciała Primogen.
Jednak teraz. Teraz należało posłuchać. I oddać się Losowi.
Malin odgarnęła pełnym wdzięku ruchem, swoje lekko falowane włosy, nałożyła doskonałą maskę uczuć, zaciekawienia ze szczyptą kokieterii i zdecydowanie poszła za Primogen Aller.
 

Ostatnio edytowane przez Crys : 12-10-2008 o 01:16.
Crys jest offline