Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2008, 18:08   #10
Ernest Resch
 
Ernest Resch's Avatar
 
Reputacja: 1 Ernest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwuErnest Resch jest godny podziwu
Wyszliście z pokoiku i ruszyliście rytmicznym krokiem w stronę śluz. Podłoga uginała się pod ciężkimi krokami Ragnaaka. Jakby stękając niechętnie, w pełni uzbrojony marines waży naprawdę sporo. Korytarze były bliźniacze, mijaliście kolejne i kolejne. Białe światło lamp odbijało się od ścian i podłóg, tworząc klimat jakby prosektorium.

Niezbyt wysoki żołnierz szedł przed wami, jakby podbiegając co chwilę, próbując nie wpaść wam pod nogi.
Droga przez stalowe korytarze okrętu minęła wam na rozmowie. Szliście... Jak się wam wydawało długi czas.

Weszliście do komory. Zawsze robiła wrażenie. Po lewej stronie od wejścia znajdowały się stanowiska techników, usadowieni wysoko nad waszymi głowami w heksagonalnym pomieszczeniu, przyglądali się wam ze znudzeniem. Oddzielały was od nich grube pancerne szyby, lekko przyciemnione. Kilku z owych techników zajmowało się czymś z wielkim zaangażowaniem. Dwoje rozmawiało, stąd jednak nie było możliwości by zrozumieć o czym, nawet najcichszy szmer z wnętrza kabiny nie dochodził do waszych uszu. Po prawej znajdowało się kilka, kilkanaście stanowisk lądowników. Jedno z nich było waszym.

Żołnierz popatrzył na was.
Ekhm... Przepraszam. Panowie proszę do lądownika numer sześć. Admirał oczekuje.- Powiedział żołnierz, jakby budząc się z letargu.

Faktycznie przy lądowniku stało kilkanaście osób, żołnierze ubrani w czerwono-bordowe mundury galowe i siedzący na niewielkim mobilnym fotelu admirał Terence Jade, sparaliżowany od szyi w dół. Najlepsze lata życia miał już za sobą, choroba nie wybiera. Jego krótko przystrzyżone siwe włosy... było ich coraz mniej. Dla admirała chyba w ciągu najbliższych lat przyjdzie pora na emeryturę, najpierw od obowiązków służbowych, a potem... Nie miną miesiące, a admirałowi przyjdzie wziąć rozwód z życiem na dobre. Krótko mówiąc. Admirał był na wylocie i chyba o tym wiedział. Nie było w nim tej pasji co przed laty. Ragnaak znał go od dawna. Nie raz żegnał cię przy wylocie na misję, za każdym razem witał i ciebie i cały oddział, po powrocie na okręt. Po szczęśliwie wykonanej misji. Uśmiechał się i jedynym co mówił było: Zapraszam na obiad kapitanie.

Podeszliście do śluzy lądownika. Admirał odwrócił się w waszą stronę.
Witaj, kapitanie. Wysapał.
Jak znajdujesz waszą kolejną misję? Kiedy to się skończy. Nie męczy cię ta ciągłą walka? Może czas coś zmienić. Chociaż. Ja się sypię, a ty wyglądasz świeżutko jak przed laty. Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, oj Kapitanie Dwyffryn Zaakcentował "w" w twoim nazwisku, od zawsze twierdził, że wolałby coś łątwiejszego do wymówienia. Kiedy to ci się znudzi.
 

Ostatnio edytowane przez Ernest Resch : 12-10-2008 o 18:45.
Ernest Resch jest offline