A dzisiaj, zapowiedziana prezentacja BNa
Smerdy Jajecznego autorstwa anonimowego powszechnie znanego i lubianego
użytkownika, którego udział w sesji będzie jedną z kilku miłych niespodzianek jakie przewidziałem w Szuflandii
dysydent
Smerda Jajeczny, były
Krasnal Główny odsunięty przez
Kilkujadka od władzy
-
„Szuflandię widzę mą ogromną” – mruczał sobie pod nosem Smerda siedząc wygodnie w swoim kapslu i oglądając przechadzających się nieopodal hałaburdników. Bezpieczną szufladę jaką miał zawdzięczał tylko sobie oraz wiernym mu krasnalom. Nie mógł także zapomnieć o Kilkujadku, który zmusił go właśnie do takiej a nie innej egzystencji. Odsunięty od władzy, poniewierany, nadal ma wpływy, które nie pozwalają krasnoludkom zapominać o nim, o Smerdzie Jajecznym.
- Nadszyszkownik Cicho… - zaczął krasnal i przerwał kontemplację Szuflandii z poziomu B przy trzecim Regale.
- Wiem, krasnalu Wydech, wiem…dziękuję za troskę. I tak mam wystarczająco wiele zmartwień i bez tego… - Czy w takim razie może przynieść muchę na dziko? - A są? Czyżby Kilkujadek odpuścił talony? - Gdzież tam – żachnął się krasnal.
– Ale mam znajomego przy pajęczynie. To nasz krasnal…
- To w takim razie chętnie. Kolejna cegiełka do machiny, która kiedyś zniszczy Kilkujadka.
Żołędnik Wydech wyszedł po muchę zostawiając Smerdę w niezbyt wesołym humorze. Kolejni odchodzą a armia zakapiorów Kilkujadka rośnie. Tu już nie chodzi o wolność ale o władzę. Ten lisi syn nie zasługuje na to, co dostał szantażem, wrabianiem oraz przywilejami. I czas najwyższy z tym skończyć.
Wstał z kapsla i podszedł do spinkownicy. Wspiął się na nią i stanął na brzegu szuflady. Tutaj widok był już dużo lepszy niż przez dziurę na dole. Zastępy zwykłych krasnali przechadzały się pomiędzy szufladami, wrotki jeździły, hałaburdnicy pilnowali porządku i szpiegów. Szuflandia.
- Taaa…Szuflandia. Ojczyzna moja… - mruknął do siebie Smerda.
– I polococta.
Gdyby nie to świństwo, to już dawno by nie było Kilkujadka. Obiecał wiele krasnalom, szczególnie to, że będą mogli przejść do kingsajzu. A krasnale gotowe były zrobić wszystko byleby się tam znaleźć. To zabijało krasnali powoli i rozmyślnie. Powodowało, że zamiast walczyć to uciekali. Samteż musiał korzystać z tego „przywileju”, ale czynił to sporadycznie i bez entuzjazmu.
Dobrze, że jeszcze mam wiernych mi krasnali. Dobrze, że liczy się coś więcej niż tylko Kilkujadek i jego polococta. Ściany mają uszy i tych uszu każdy mu zazdrościł. Nawet Kilkujadek. Smerda w duchu uśmiał się z tego setnie. Popatrzył jeszcze na tętniące w dole szuflady i zszedł do swojej. Jeszcze trochę papierkowej roboty i będzie miał wolne popołudnie. Czekało go ważne spotkanie. I to z gatunku takich, które mogą zmienić przyszłość.