Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2008, 09:18   #7
Marianna
 
Marianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Marianna nie jest za bardzo znanyMarianna nie jest za bardzo znanyMarianna nie jest za bardzo znanyMarianna nie jest za bardzo znanyMarianna nie jest za bardzo znanyMarianna nie jest za bardzo znanyMarianna nie jest za bardzo znanyMarianna nie jest za bardzo znany
Wypatrywałam go natrętnie. Nigdzie jego rudej głowy nie zoczywszy, do karczmarza się zwróciłam.
- Pan Nieciecki był tu? - Żyd zrobił kwaśną minę. Przechyliłam się przez szynkwas i warknęłam mu prosto do ucha:
- Nie mam czasu na targowanie. Gadaj mi tu zaraz albo...- Chwyciłam za nóż, którym tenże przed chwilą cebulę do mięsiwa obierał chyba.
- Białogłowy kipienie krwi jako wodospad spada na męski naród. Waszmościanka, odetchnij, nie nerwuj sie tak. Ja prosty Żyd jestem. Ja nie winien. Jaśnie pani nożyk odłoży. Ja proszę w imieniu gardła mojego. Nie mam ci ja po co zwodzić waćpani. Nie było go tu, jakem nigdy wieprzka nie kosztował. Od dwóch dni!
- Nie łżesz aby? - spojrzałam w jego oczy. Wykonał nimi obrót niczym kuglarz najzręczniejszy. Jęła mnie ogarniać bezradność. Wtem drzwi się otworzyły, a w nich stanął... Wypisz wymaluj Roch, szwagier mój najmłodszy. Zaklęłam w duchu, ściskając jeszcze mocniej cebulą woniejący nóż. Zatoczył się od ściany do szynkwasu. - Nieciecki, psi synu! – wrzasnął jeszcze, waląc głową w najbliżej stojącą ławę. Tumult się poderwał w karczmie. Bo Roch nie tylko o ławę zahaczy był, ale i o nóg szlacheckich i porywczych kilka. Wrzawa się podniosła. Zadudniło od okrzyków.
- Cisza – wrzasnęłam. - Mości panowie. Sprawy wielkiej jesteście świadkami. Ten oto – tu wskazałam na Rocha – pomieszania zmysłów doznał, gdy o zdradzie wielkiej, ujmie ogromnej, jaką na jego honorze uczyniono, zwiedział się. Tedy darujcie mu zachowanie nieprzystojne i znieważenie obyczajów. - Chwila niezdecydowania. Boże dopomóż. Cóż czynić? Nagrodź konceptem. - Niechaj w zapomnienia odmęty przejdą zuchwalstwa zranionego do żywego szlachcica. Miód najprzedniejszy dla wszystkich. - Rzuciłam sakiewką na szynkwas. Dopadłam do pijanicy. - Zawrzyj mordę!
Zmętniałym wzrokiem popatrzył na mnie, nagle jakby olśnienia dostał.
- Maaaaania? Najmilejsza moja, daj całusa – złożył usta w dziób i szyję wytężać począł. O nie, złość mnie wzięła jak nigdy chyba jeszcze. Toż ja im piastunką mam być? Gdzie te serca odważne, gdzie rozum uszedł? Czy po śmierci brata najstarszego zbaranieli do reszty? Kucałam tak nad leżącym nie wiedząc, czy walnąć go pięścią w durny pysk czy kopniakiem w rzyć uraczyć raczej. Bracia po mieście się rozjechali, żeby go jak najszybciej odnaleźć. Z moim wzrostem skrzata i typową białogłowią wątłością mogłam tylko pomarzyć, by go stąd wyprowadzić i więcej powodu do facecji nie dawać. Podniosłam wzrok. I wtedy je dojrzałam. Znałam je przecież dobrze. Tyle razy śmiały się do mnie. Wpatrywały się we mnie od dłuższego czasu. Kiedyś mu chyba nawet powiedziałam, że są jak studnia najgłębsza i że utopi się w nich najpiękniejsza panna w powiecie. Ile widział właściciel tych oczu? Najświętsza Panienko, ratuj! I on, ostatni, przed którym mogłam się wstydzić, za nic nie wartą uważać mnie będzie. Mimo to, nie cofnęłam wzroku i niemo poprosiłam Marcina o pomoc.
 
Marianna jest offline