Słuchał zając tak uważnie
jak się zwykle mamy słucha;
brzmiało wszystko to poważnie
więc nadstawiał mocno ucha.
Z tym człowiekiem sprawa trudna:
jest potrzebny czy nie całkiem?
Zając zwątpił – rzecz paskudna -
niepotrzebnie czuł się śmiałkiem?...
Niepotrzebnie czy wędrował,
latał, omal nie utonął…
Już, już prawie żałował,
już ze wstydu niemal płonął…
a zajęczy pyszczek mały
w smutną się podkówkę zmienił,
z oczu łzy mu poleciały…
(wagi wrażeń nie docenił)
Przysiadł na zajęczej pupie
piąstki wepchnął w mokre oczy… -
i pomyślał, że to głupie,
że dziś z norki gdzieś wyskoczył.
Chciał ratować świat przed głodem,
a zakpili sobie z niego,
chciał uchronić ich przed chłodem,
chciał móc mówić im „kolego”…
Ta nieszczęsna kulka szara
tak chlipała przy biedronce
już być dzielny się nie starał,
znów maluchem był na łące.