Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2008, 11:47   #1
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Kolejna sesja rpg fantasy... (autorski humorystyczny)

Władca ciemności siedział na swym tronie i nudził się jak cholera. Jego niezliczona (wszyscy jego słudzy byli słabi z matematyki) i niezwyciężona (pomijając te 3-4 druzgoczące klęski) armia zniewoliła już większość zbuntowanych królestw. Teraz nawet nikt nie planował na niego zamachu. Jego żołnierze byli na to za głupi, a wszyscy wrogowie dawno gryźli piach. Toteż nie mając obecnie nic do roboty całe dnie spędzał siedząc na swoim tronie dumnie eksponując swoją królewską postawę przed poddanymi.
Nagle z nudy wyrwały go okrzyki walki, ryki służących mu orków i rżenie koni. Próbował wstać, ale z powodu braku ruchu roztył się tak, iż zaklinował się w swym tronie. Po kilku nieudanych próbach nie widział innej alternatywy jak tylko siedzieć i czekać na rozwój wypadków.
A wypadki potoczyły się dla niego niezbyt przyjemnie.
Krzyki i ryki wreszcie ustały. Jedynym dźwiękiem przerywającym głuchą ciszę były kroki zbliżające się do drzwi sali tronowej. Drzwi z wielkim hukiem wyleciały z futryn roztrzaskując się na drzazgi o przeciwległą ścianę. Ku jego zdziwieniu do pomieszczenia weszło jeno kilku śmiałków w składzie: stary i brodaty mag, niziołek łotrzyk, napakowany barbarzyńca z wielkim mieczem, elfia czarodziejka i wojownik. Władca ciemności usilnie próbował wstać, by wygłosić wzbudzającą strach przemowę zakończoną złowrogim śmiechem, ale dalej nie był zdolny tego zrobić. Pierwszy (i ostatni) przemówił wojownik:
- Spaliłeś moją wioskę. To rozumiem. Zabiłeś moich rodziców. To było niezbyt miłe, ale jestem zdolny ci wybaczyć. Ale 30 lat temu zabiłeś mojego psa! Tego już wybaczyć nie mogę!
Nim zdążył cokolwiek zrobić bądź powiedzieć miecz wojownika sprawił, że jego mózg i hełm stały się jednością.

***

52 lata później

Gdy Władca Ciemności wraz ze swymi legionami został pobity przez paru wsioków z prowincji podbite królestwa zrzuciły jego jarzmo i zawitał w nich ponownie standardowy do bólu pokój. Na szczęście nie trzeba było długo czekać aż znowu ktoś nawali i sprowadzi na świat groźbę zagłady. W posiadaniu Władcy Ciemności znalazło się kilka potężnych artefaktów, które według rozpowszechnionych plotek znajdowały się za Górami Śmierci, Lasem Chaosu i pośrodku rzeki Lawy Wiecznego Potępienia. Te plotki rozpuszczane były przez samego Władcę. Sporo radości sprawiało mu oglądanie wyczynów śmiałków, którzy próbowali zdobyć owe artefakty. Ci nieliczni, którym udało się dotrzeć do rzeki Lawy na miejscu znajdowali tylko skrzynkę, a w niej stary pergamin o treści”
„ Ha! Ha! Ale was nabrałem. W.C”.
Z przyczyn obyczajowych lepiej pominąć to, co w tej sytuacji mówili śmiałkowie. Bohaterowie, którzy pokonali Władcę, dowiedzieli się jednak, że artefakty zostały ukryte w zaufanym banku. Wojownik, który zadał ostateczny cios zapragnął ich dla siebie, by zdobyć ogromną moc. Zdradziecko zabił swoich towarzyszy czyniąc jeno chlubny wyjątek w przypadku elfiej czarodziejki. Wpierw ją wychędożył, potem zabił.
Przez lata wędrował do banku znajdującego się w najdalszym zakątku najdalszego kraju. Gdy tam dotarł puścił cały gmach z dymem i wykradł z niego artefakty Władcy. Miecz Zniszczenia, Tarcza Cienia i jeszcze kilka przedmiotów o banalnych nazwach pisanymi wielkimi literami znalazło się w jego rękach. Przywdziawszy ten ekwipunek stał się najpotężniejszym wojownikiem w dziejach tego świata. Tym zasłużonym tytułem cieszył się krótko. Wracając do domu spadł z konia i rozbił sobie głowę. Jego ekwipunek został rozkradziony i zabrany w cztery strony świata. Od tej pory los tych przedmiotów pozostaje nieznany. Oczywiście do czasu aż jakiś głupek postanowi je odnaleźć i wykorzystać do swych niecnych celów.

-… do swych niecnych celów – na tym zakończył swą intrygującą opowieść Teodor z Loren. Garret siedział jeszcze przez chwilę wyczekując ciągu dalszego. Nie doczekawszy się wstał z krzesła i obrócił głowę na północ. Tam gdzie roztaczała się panorama dużej, rolniczej wsi, której oficjalna nazwa brzmiała „Valem”. Zwana była również „Valeniem” bądź po prostu „Zadupiem”. Mało, kto do niej przyjeżdżał, a jak już przyjechał to zdychał z nudów i momentalnie odjeżdżał. A to z racji podobieństwa Valem do każdej innej rolniczej wsi, jaką można by dostrzec przy granicach królestwa. Nie było w niej nic szczególnego ani specjalnie interesującego.
Ostatnio to się zmieniło.
- Bardzo pouczająca opowieść – powiedział po chwili milczenia –,ale zasadniczym pytaniem, jakie rodzi jest „po co została opowiedziana”. Czy moja ciekawość ma prawo być zaspokojona?
Teodor nie śpieszył się z odpowiedzią. Włożył zapalone elfie zioło do ust, zaciągnął się i wypuścił kłąb dymu. Kłąb uformował się w męski narząd rozrodczy, co wprawiło Teodora w nagły atak wesołości. Przechodzące obok dziewczęta, noszące w koszach suche badyle, odwracały głowy na ten widok.
- Sam muszę się zaspokoić. I nie chodzi mi wcale o ciekawość. Tamte dziewczęta wyglądają na bardzo przyjazne i chętne. Również odpowiednio zaokrąglone tam gdzie trzeba…, jeśli wiesz, o co mi chodzi.
Garret wiedział. Nie chciał ciągnąć dalej tematu. Teodor spojrzał na jego twarz, ale szybko odwrócił wzrok udając, że drapiący się pies po drugiej stronie drogi jest bardziej interesujący. Wreszcie kontynuował wypowiedź:
- Przybyłem w imieniu Rady w celu wynajęcia cię do pewnej delikatnej misji. Domyślasz się zapewne, że ma ona związek z tą „bardzo pouczającą opowieścią”. Artefakty odnalazły się i wpadły w niepowołane ręce. Ręce te należą do znanej i szanowanej persony. I dlatego…
- I dlatego – przerwał Garret – potrzebujecie najemnika, który odwali za was brudną robotę. Czegóż innego ludzie by ode mnie wymagali?
- Wiem, ale nie powiem. Najpierw kwestia zapłaty. Część otrzymasz teraz – tu wręczył mu małą sakiewkę. Lżejszą niż można było oczekiwać – Trzon zapłaty czeka na ciebie już po wykonaniu zadania. Jeszcze zapomniałem wspomnieć. Musisz zebrać drużynę, która w wykonaniu tego zadania ci pomoże.
- Nie mam nic przeciwko niewielkiej pomocy. Ale kwestią, która o tym waży jest całokształt zapłaty.
- O to możesz być spokojny. Każdy otrzyma oddzielną zapłatę, nie do podziału. Wyjątkiem jest ten trzos, który właśnie trzymasz w dłoni. Nim będziesz musiał się podzielić ze swymi towarzyszami. Masz coś przeciwko?
- Dużo. Ale jak mus to mus. Więcej konkretów w tej sprawie proszę.
Mag wypuścił kolejny kłąb dymu o owalnym kształcie. Garret zidentyfikował go dopiero, gdy zetknął się z poprzednim kształtem.
- Konkrety? Proszę bardzo. Zbierz od 4 do 6 osób. Szukaj ich w okolicznych miastach. W Zadupiu raczej ich nie zastaniesz. Sugerowałbym większą wioskę jak na przykład Loren. Szukaj po karczmach, burdelach, rynsztokach i gdziekolwiek chcesz. Dostajesz na to jakiś tydzień albo dwa jeśli będę w humorze. Wybieraj starannie najlepsze zgłoszenia. Pamiętaj żeby zapisać najważniejsze informacje na ich temat.
Garret otrzymał listę z zapisanymi na niej potrzebnymi informacjami.

Miano:

Płeć:

Wiek:

Wygląd: (szczegółowo opisany, można dodać portret)

Rasa: (preferowane to ludzie, elfy, krasnoludy, gnomy, niziołki. Zezwolenie na inne, bardziej wymyślne typu wampiry, gobliny, orkowie, jaszczuroludzie itd.)

Profesja: (rycerz, wojownik, barbarzyńca, mag, druid, złodziej, bard, zabójca itp.)

Życiorys: (niezbyt długi ani niezbyt krótki)

Ekwipunek: (dowolny, broń palna dostępna)

Charakter: (opis)

Garret schował listę do kieszeni. Spojrzał jeszcze raz na Teodora i rzucił niedbale:
- Spodziewaj się mnie w Loren za tydzień lub dwa.
Odszedł zostawiając w tyle ekscesy szalonego maga. Wiedział, że szczegóły dotyczące zadania otrzyma dopiero wraz ze swą drużyną, którą wpierw musi zgromadzić.
Słońce, wyciskające poty od samego rana, zasłonięte zastało przez ciemne chmury. Gdyby Garret wierzył w omeny zapewne w tym momencie odjechałby z pieniędzmi i całkowicie zignorował otrzymane zadanie. Nie wierzył jednak, więc nie zignorował go.
Nie minęło wiele czasu nim tego pożałował.


Próba prowadzenia udanej sesji nr.8 by wojto16. Próba prowadzenia sesji humorystycznej próba 3. Nie zraziliście się jeszcze do mej osoby? Jeśli nie to zapraszam do zgłaszania się. Wszystkie niezbędne informacje znajdziecie w tekście powyżej. Nim czepiać się zaczniecie braku informacji na temat świata zdradzę tylko, że to brak zamierzony. Na samym początku sesji dowiecie się, dlaczego. Jest to storytelling, w którym od czasu do czasu będę rzucać kości.

Wymagam kompetentnych graczy, którzy kiedy się zgłoszą to pozostaną do końca. Jeśli nie jesteś pewien czy będziesz miał czas albo coś w tym stylu nie zgłaszaj się. Zbyt wiele moich sesji położonych zostało przez znikających graczy. Posty nie będą zbyt długie i takich samych postów wymagam od graczy. Ich częstotliwość to 1-2 na tydzień (minimalnie).

Zapraszam do gry.
 
wojto16 jest offline