Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2008, 16:58   #14
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
1 Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja


Targowisko, Allracja

Coraz większe zbiegowisko zaniepokoiło strażników miejskich. Jednych z niewielu tutaj istot, noszących płytowe zbroje. Mimo duszącego upału panującego w tym mieście. Dwie trójki opancerzonych szkieletów zaczęły zbliżać się do zbiegowiska z dwóch stron, aby rozpędzić coraz bardziej bojowo nastawioną hałastrę. A także aresztować prowodyrów zbiegowiska... Na szczęście nie musieli. Kapłan wybrał kumpla od kufelka, i reszta zbiegowiska rozeszła się złorzecząc. Somek mógł dziękować swemu bogu za szczęście. Sądząc po akcencie półork był jego ziomkiem, również wywodził się z północnych krańców Tais. Powalacz nie bez powodu tak się nazywał. Alkohol szybko uderzał do głowy... Someirhle ledwo przetrzymał gigancią porcję, która szybko uderzyła do głowy. Thokk nienawykły do takich porcji obcego trunku (jako że częściej pił kumys, niż piwo), szybko padł jak długi, w ramiona kompana. Co prawda daleki był do utraty przytomności, ale już teraz trudniej mu było się wysłowić, a i nogi jakoś plątały się tak z siebie.
-Co to jest jeden kufelek, dla takich chwatów jak wy. Może jeszcze po giganciku?- zapytała nieco lubieżnym głosem handlarka, mrugając znacząco okiem.

Obserwujący tą popijawę Vertigo, z niechęcią musiał przyznać, że póki co...nie rozwijała się po jego myśli. Osiłki balowały bowiem, przy straganie nie zdradzając póki co oznak wybrania się do karczmy. Zniechęcony czekaniem rozejrzał się za możliwością kąpieli , których w Allracji nie brakowało. Były łaźnie z baliami z dodatkiem olejków kwiatowych, były bicze wodne, kąpiele z masażem, były baseny, były i z innymi atrakcjami...Były drogie. Od 10 szt złota za seans. Była też łaźnia parowego pół sztuki od łebka za godzinę. Oczywiście wiele karczm oferowało kąpiel: balia z zimną wodą (dopłata za nagrzanie), niektóre zaś miały własne prywatne baseny kąpielowe (oczywiście tylko te najdroższe). Niemniej żeby skorzystać z łaźni w karczmie, trzeba było tam się zatrzymać.

Świetlista dzielnica, Allracja


Świetlista dzielnica była miejscem kontrastów. Z jednej strony pełna blichtru, zakotwiczonych iluzji, świateł i bogato ubranych przechodniów, oraz budowli pełnych zdobień, płaskorzeźb i wszystkiego co może przyciągnąć oko. Z drugiej, jednak w zaułkach zauważał biedaków i żebraków, w starych łachmanach, załamanych osobników którzy przegrali w kości i karty nie tylko majątek...Siva mijały obojętnie nieumarłe patrole straży miejskiej, ukazujące dobrze, która świątynia ma największy wpływ w mieście. Poszukiwania Szajbusa nie były takie proste. Większość z tych których spytał, albo nie wiedziała, albo nie chciała w ogóle gadać, spiesząc się to tu to tam....Wreszcie Maahr dotarł do niedużego zbiegowiska, wokół latarni miejskiej na której wisiał półelf.
Do „uszu” siva docierały pojedyncze zdania.
- Znasz ,go?-
-Chyba Kruczopiórzy go dopadli.-
-A może to kultysta Drwiącego?-
-Niemożliwe, straż miejska nie wiesza na latarni, pewnie komuś się naraził.-
-Czy to nie ten co wczoraj przegrał duszę pod „Zalotnym Kolibrem”?-
- Nie...tamten, próbował uciec z miasta, ale straż świątynna go złapała. Widziałem wczoraj. Nawet nieźle się bronił przed złapaniem.-

Siv podszedł do jednego z komentujących ten widok ludzi i zapytał. -Przepraszam, szukam jednego człowieka, nazywają go Szajbus Morgan, podobno wie wszystko o Bagiennym Lesie. Nie wiecie, gdzie mogę go znaleźć?
-Hej Casjon, widziałeś ostatnio Morgana?- spytał niskiego orka, zapytany przez siva człowiek.
- Chyba utknął w „Chmurze”, dwie przecznice na lewo stąd.- mruknął ork o imieniu Casjon.
„Chmura” okazała sie być bardziej dyskretnym budynkiem, o małych oknach i niepozornym wyglądzie...Bez zakotwiczonych w jej okolicy iluzji. Gdy Maahr wszedł...rozejrzał się po zaciemnionym wnętrzu. Wnętrz było ubogie i pełne palaczy, którzy albo ćmili fajeczki, albo siedzieli pod rozpalonym ogniskiem w kamiennej wnęce w podłodze. Wielu było nieprzytomnych.

Pomiędzy nimi kręciła się obsługa, kilka szkieletów poszarpanych szatach. Nad którą pieczę miał osobnik przypominający wysuszone zombi.
Zapach narkotyku, choć słaby, mącił nieco umysł. Maahr wiedział, iż dłuższe przebywanie w tym przybytku może się skończyć jego omdleniem. Desperacko rozglądał się za osobą która mogłaby być Szajbusem Morganem...W końcu zauważył starca, rasy ludzkiej... w łachmanach i z dużym kapeluszem.

Mimo, że wyglądał jak kupka nieszczęścia, to według siva, pasował do jego wyobrażeń o doświadczonym podróżniku. Wytargała wiec półprzytomnego starca z „Chmury” na świeże powietrze i zapytał.- Szajbus Morgan?-
Niestety odpowiedzią na jego pytanie był bełkot starca, w ogóle nie przypominający ludzkiej (ani żadnej innej) mowy.

Targowisko, Karczma Szczurza Nora


- Teraz z trochę innej beczki. Tylko się za bardzo nie zdziw, bo takie pytania chyba nie należą do najczęściej zadawanych... Nie wiesz może, czy mógłbym gdzieś tu dostać jakieś małe zwierzątka? Myszy, wiewiórki... Ktoś to sprzedaje? Ktoś kupuje? Bo widzisz... - Kris zrobił pauzę, otworzył szerzej oczy i podniósł brwi. Przeniósł wzrok z Ratkina na podłogę i roześmiał się do siebie, tak jakby nie był do końca świadomy, że z kimś rozmawia. Spojrzał z powrotem na karczmarza i uśmiechnął się szeroko. - Ee... wybacz. Nie chciałbym urazić cię jako właściciela tego lokalu, nie chciałbym też niczego oceniać, ani komentować, ale... kiedy tu wszedłem, zobaczyłem szczura przebiegającego przez salę. Podejrzewam, że może być ich więcej... Oczywiście ja tylko stwierdzam fakty... Nie masz z nimi problemów? –
-Problemy ze szczurami? Nie zauważyłem.- odparł półelf, wzruszył ramionami.- Co właściwie masz na myśli?
- Mógłbym zająć się tą sprawą. Nawet tak się składa, że mam teraz trochę wolnego czasu, a to nie byłby dla mnie żaden problem. Hmm... może wreszcie czas na konkrety... Ja i mój przyjaciel pozbędziemy się szczurów, a w zamian za to nie będziemy musieli płacić za pokój przez tydzień. No i nie będziemy oporządzać konia. To jak, stoi? - Mówiąc, że gryzoniami zajmie się wspólnie z Grokiem, Kris posłał goblinowi krótkie, znaczące spojrzenie. Kaptur zakrywający twarz goblina nie pozwalał stwierdzić co na te insynuacje myśli Grok.
- Nie...Nie lubię gości szwendających się po spiżarce i kuchni za szczurami. Poza tym bez nich Szczurza Nora utraciłaby swój...niepowtarzalny klimat.- Ta odpowiedź zbiła nieco z tropu Krisa. Facet nie wyglądał na głupka, a prowadził swój interes jakby chciał zbankrutować. Nawet w najgorszych spelunach w jakich zdarzyło się przebywać Krisowi, gorszych nawet od Szczurzej Nory, karczmarze wykazywali więcej zainteresowania klientami, od tego tutaj typka. Oczywistym dla Krisa było, że ta spelunka nie utrzymuje się z przybyszy...więc z czego?
- Chyba nie masz tutaj zbyt wielu gości, co? No i nie wyglądasz na kogoś, kto by się tym za bardzo przejmował. To trochę dziwne, bo w mieście jest przecież masa ludzi, którzy potrzebują pokoju, tak jak ja... No ale jeśli nie chcesz, to nie mów, twoja rzecz. Hmm... Znasz trochę miasto, prawda? Wiesz może gdzie znajdę alchemika? Najlepiej takiego, który prowadzi sklep. - Kris uśmiechnął sie szeroko - Wolałbym zakup w takim miejscu, niż na targowisku. Tam zawsze mogą wcisnąć jakiś szajs nie koniecznie chcąc wykiwać klienta, ale po prostu nie znając się na rzeczy.
- Jakoś nie chcą przychodzić...ci klienci.-odparł Ratkin ironicznie, po czym dodał.- Co do alchemików, pełno jest ich w Dzielnicy Alchemików. Działają zrzeszeni w cechu, więc jest gwarancja, że w żadnym z ich sklepików nie znajdziesz bubla. Mają nawet coś takiego jak zbiorowe oferty, ale na miejscu wypytaj o szczegóły.
- A zwierzęta?- dopytał się Kris.
-Jaszczury sprzedają złapane okazy w Porcie, i możesz też zwierzaka kupić na głównym targu Targowiska. Poza tym, nie wiem.- dodał wzruszając ramionami Ratkin.
- Mógłbyś wskazać mi jakąś karczmę, w której jest naprawdę duży ruch? Chociaż niekoniecznie musi być tam tłoczno. Ważne, żeby klientela była zróżnicowana, bardzo zróżnicowana... No i niekoniecznie najbogatsza. Nie obraź się, ale jak już mówiłem, do ciebie nie zagląda wiele osób.-spytał na koniec Kris.
- A co mnie konkurencja obchodzi?- wzruszył ramionami Ratkin.- Połaź po Targowisku w okolicy Głównego Targu, a trafisz na wiele zapchanych karczm...Lepsza lokalizacja, ot co.

Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Kozłem”


Satyr za szynkwasem spojrzał na wchodzącego tu rudowłosego elfa, z odrobiną niechęci, pomieszanej z zazdrością.
-Witaam pod Pijanym Kozłem.- rzekł bez entuzjazmu.
- Interesuje mnie wizyta w łaźni.- rzekł na wstępie Wissereth.
- Ci którzy u nas zamieszkują, moga skorzystać z balii z wodą, nawet podgrzewaną, za dodatkową opłatą. Z niewielkiej łaźni parowej, a jeśli sypniesz złotem panie, to podeślę dziewkę kuchenną ,co by ci obiła ciało pokrzywami, by krew do krążenia pobudzić. Ale to tylko dla tych co kwaterunek tu mają. Niemniej łaźni jest sporo Allracji ino drogie...-zaczął wyjaśniać.- ...Lepiej z karczemnej korzystać. Taniej wychodzi.- A ubranie wypierzecie?- spytał.
- Za dodatkową opłatą.- rzekł uprzejmie satyr.
- Pewnie posiłek też, za dodatkowa opłatą.- rzekł Wissereth.
- A jakże...Ale wybór przedni. Polecam specjał tutejszej kuchni, pijawki bagienne w dzikich ziołach. A dla tradycjonalistów, mam kurczaki z rożna w sosie z bagiennych jagód opiekane.- satyr.
-A wiesz może...karczmarzu. - spytał szlachetny elf. – Gdzie jest restauracja „Pod Złotym Lotosem”?
- Ja wiem, a jak ty chcesz się dowiedzieć, to musisz zamówić drinka, za sztukę złota.- rzekł satyr nalewając drinka. Za którego elf musiał zapłacić, i którego musiał wybić...To był mocny alkohol...Nie przywykłemu do takich napitków elfowi, łzy staneły w oczach, a gardło zdawało się palić.
-"Złoty Lotos" to najlepsza, najszykowniejsza i najdroższa restauracja w Dzielnicy Reprezentacyjnej. Za samo wejście trzeba zapłacić sztukę złota.- rzekł satyr, gdy elf wypil kieliszek.- To nie miejsce dla biedoty.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 01-11-2008 o 19:57.
abishai jest offline