Grant ze zdziwieniem uniósł brwi. - Jak to, przecież już jedną asygnatę na jeepa dostaliście? - skierował zakrzywiony, oskarżycielsko wyciągnięty w stronę Finebauma paluch - Gadaj człowieku, co się stało z poprzednim samochodem? Mam nadzieję, że go nie rozbiliście?
Paul, blednąc coraz bardziej na twarzy, z coraz to rosnącym zaangażowaniem oglądał czubki swoich butów. Lekko nerwowo się jąkając mruknął: - Więc, Sir, Nie wydano go, nam... powiedzieli, że nie mają żadnych dostępnych.
Paul szurnął nogą, sam nie wiedząc, jak się usprawiedliwić. Grant pokiwał głową, podszedł do biurka i podniósł słuchawkę telefonu. - Grant. Połączcie mnie z bazą zaopatrzeniową.- Chwile oczekiwania na połączenie zakłócały jedynie głośne odgłosy przełykania śliny obu szeregowców. Po chwili rozmowa została wznowiona. - Tu Grant. Nie wydaliście jeepa moim ludziom. Zamknij ryj! - syknął poirytowany - Taak. Właśnie ten Grant. Rusz więc swoje tłuste dupsko i podstaw jeepa pod kapitanat. Ma byc za pięc minut. I żadnej tandety, bo mnie popamiętasz do końca życia.
Zwracając się z powrotem do żołnierzy Grant miał z powrotem normalny ton i barwę głosu, nic nie przypominało o wybuchu wściekłości, którego byli przed chwilą świadkami. - Jeep będzie na was za chwilę czekał. Na przyszłość - więcej stanowczości. Czasami wystarczy głośno krzyczeć, żeby dostać to, co się chce. Dobra, odmaszerować.
Grant niedbale odsalutował żołnierzom i wrócił za biurko, do przekładania swoich papierków.
Żołnierze wyszli z biura ocierając pot pomieszany z deszczem. Ostatnie porażki wyraźnie źle odbiły się na poczuciu Paula. Finebaum całą drogę milczał, nawet wtedy, kiedy odkryli stojący przed budynkiem samochód zaopatrzony w brezentową plandekę. Gdy dziękując stworzycielowi za to, że ochronił ich odrobinę przed deszczem odkryli paczki na tylnym siedzeniu zdziwili się jeszcze bardziej. Paul szybko przejrzał pakunki. - Dwa kartony papierosów, to rozumiem - będzie po sztuce na głowę. Ale co my zrobimy z pojedynczą butelką whisky?
__________________ Make love, zabijanie zostaw profesjonalistom.
Jeśli oni mają na sprzączkach napisane "Gott mit uns", to kto jest po naszej stronie? |