Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2008, 00:28   #3
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Ciemność tuneli byłaby z pewnością nie do przebycia dla wielu osób, ale oczy Lizzy już dawno przyzwyczaiły się do panujących tu warunków. Dodając do tego fakt, że okoliczne, kamienne ściany przyozdobione były błękitnymi pochodniami, otrzymywało się kompletny obraz tej…jakże swobodnej przeprawy, która kogokolwiek innego kosztowałaby jeśli nie życie, to przynajmniej parę kończyn. Nieprzenikniony mrok w końcu ustąpił, ukazując miejsce, którego nikt nie spodziewałby się pod ziemią, nie wspominając już o końcu kopalnianego tunelu. Konkretniej, był to ładnie wykończony, pokój gościnny, ze stylowym dywanem, żyrandolem, zaścielonym obrusem stołem, kilkoma parami krzeseł, oraz wręcz zawalonymi książkami, drewnianymi regałami. Nie ma jak w domu. Tak przynajmniej mówią ci, którzy preferują zacisze czterech ścian nad towarzystwo innych ludzi.
- Do stu tysięcy martwych pierników…nie czuję się zbyt…
I tyle mniej więcej zdołała powiedzieć niewielka sylwetka nim zamroczona nadmiarem odczuć płynących…z poza tej rzeczywistości, zapoznała się bliżej z podłogą. Nie chodziło o natłok tych błahych, naiwnych uczuć jakie ostatnimi czasy zdawały się dosłownie zalewać okolicę, polepszając samopoczucie tych wszystkich, przeklętych optymistów. Nie. Chodziło o obrócenie się wskaźnika o 180 stopni. Gdzie wcześniej był puch, róż, miłość i pozytywne myślenie, teraz panowały śmierć, strach, lęk i…zalążki zabobonu. Wszystko to uderzało w nią jak fale jakiegoś przeklętego tsunami. Aż w końcu przestało i zdołała się podnieść.
- Dobrze. Co to…właściwie było…hmmm.
Uczucie, które do niedawna ją przytłaczało, zostało teraz zastąpione zaintrygowaniem, aby nie powiedzieć obsesją. Oczywiście nigdy nie działała zbyt pochopnie, preferując dokładne, kilkakrotnie sprawdzone plany. Tak też było i w tym przypadku. Zdawała sobie sprawę, że zanim zdecyduje się na…sprawdzenie tego co miało miejsce w świecie śmiertelnych, będzie potrzebowała nieco…czasu. Ale ten zawsze, od dobrych kilkudziesięciu lat, był po jej stronie. Szybko zmieniła miejsce swojego pobytu, przechodząc do pomieszczenia obok, które nie ustępowało wielkością, ale zdecydowanie różniło się wystrojem. Był to warsztat, który najwyraźniej nabrał wiele cech rupieciarni. Pudła, szuflady. A w nich…różnorakie, metalowe kółka, trybiki i zębatki. Sprężyny, puszki ze smarem i olejem, szklane fiolki, oraz słoiki. Bulgoczące substancje w kolorze tęczy. Klucze, śrubokręty, zaczepy, nakrętki. Jak i błędne ogniki, które w cichy i potępieńczy sposób zawiadamiały o swojej obecności, będąc zawieszone w drewnianych klatkach na suficie. Dziwnym trafem nie zdołały puścić ich z dymem. Przynajmniej jak do tej pory. W tym miejscu nie obowiązywały zasady chemii, biologii, czy chociażby fizyki, zaś mechanizmy terminowały na dość subtelnych warunkach. Istniała spora szansa, że Newton, albo Einstein, widząc codzienne produkcje jakie opuszczały tenże przybytek, pokusiliby się o ponowne zweryfikowanie ustalonych wcześniej faktów.
- Och! Witam maleństwa. Tęskniłyście za mamusią? Oczywiście, ze tak!
Palec puknął w jedną z klatek a ta zaskrzypiała, kołysząc się to w jedną, to w drugą stronę. Postać uśmiechnęła się w sposób, charakterystyczny dla nieletniego piromana, który właśnie okradł stoisko z petardami i nie zawaha się użyć swojego łupu do niegodziwych celów. Choć jej zamiary były zdecydowanie bardziej…ambitne. Właścicielka zatarła ręce na myśl o możliwościach jakie podsuwała jej wybujała wyobraźnia. A te były niebagatelne, żeby nie powiedzieć kosmiczne. Gumowe, czerwono-brązowe rękawiczki, tak charakterystyczne dla szalonych wynalazców w białych kitlach, znalazły właściwą sobie lokalizację i zsynchronizowały podjęte działania z parą regulowanych gogli, która przesłoniła oczy.
- Ha! Do pracy więc! Bo przyjemniejsze od tworzenia, jest tylko patrzenie, kiedy coś rozwala się niczym domek z kart! Teraz…gdzie ja dałam tą przeklętą…małą cholerę. Przysięgam, że widziałam tą część dziesięć razy, kiedy jej nie potrzebowałam…
Lizzy miała w sobie coś z goblina. Większość jej kreacji miała tendencje do wybuchania w najbardziej destrukcyjny sposób i ranienia przypadkowych osób. Nie wspominając już, że eksperymenty i wynalazki zawsze oscylowały wokół…świadomego uzyskania takiego efektu. Piekło, er…piękno istnieje w oku obserwatora, zaś młoda panna Garnet wiedziała o tym aż za dobrze. Nie minęło zbyt wiele czasu nim z warsztatu nie zaczęły dobiegać blaski purpurowej łuny, uderzenia młota, czy radosne świergotanie wiertła. Była w swoim żywiole.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline