Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2008, 19:57   #2
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
- Owszem, to piękny dzień na spacer - rzekł Carl w odpowiedzi gdzieś przed siebie.

Nie pamiętał, aby opuszczał dom tego dnia. Zasnął we własnym łóżku i tam też przewidywał obudzić się następnego poranka. A jednak jakimś cudem znalazł się w nieznanym mu ogrodzie, leżąc na ławce. Gdzieś w głowie pojawiła się myśl, że powinien się niepokoić nagłą zmianą, lecz porzucił je natychmiast na korzyść prostej ciekawości.
Ludzie zwykle nie pojawiają się, ni stąd ni zowąd, w zupełnie obcych miejscach. Chyba, że to zwykły sen. Tak, to całkiem prawdopodobne - niekiedy miewał równie realistyczne sny co w tym przypadku. Choć ten jest zbyt realistyczny...
Carl usiadł na ławce podziwiając żywopłot i drzewa. Ogrodnik opiekujący się tymi roślinami ewidentnie był artystą, człowiekiem głęboko poświęcony swej pracy. Wyciągnął do nich rękę, przesunął dłonią po korze i liściach. To chyba nie jest sen - w nich uczucie dotyku przemija szybko, jest niewyraźne. W sercu mężczyzny zakwitło ziarno jakiejś głębokiej, radosnej ciekawości. Nie znalazł się w tym miejscu zupełnie przypadkowo, a otoczenie nie wydaje się być specjalnie niebezpieczne. Gdyby ktoś chciał go skrzywdzić wybrałby ciemną piwnicę, czyż nie? Nawet zimno nie było.
I gdzieś przez tą nieskończoną ciszę, ciszę przerywaną przez szelest liści trącanych przez wiatr, odezwał się spokojny głos.

- Owszem, piękny dzień na spacer, ale... - dodał ponownie Whistlecore.
Wstał z ławki, przeszedł się po ogrodzie by rozprostować kości. Zauważył przy tym, że jest tutaj w pewnym sensie uwięziony. Otaczający go żywopłot zamykał się w czworokątnej formie. Nie było żadnego wejścia. Korony drzew skutecznie zasłaniały widok tak, iż nawet zorientowanie się w porze dnia sprawiało ogromną trudność.
Carl przeszedł wzdłuż żywopłotu, który był nieprzestępny i przypominał raczej roślinny mur. Wdrapanie na drzewo też raczej odpadało - były zbyt gładkie, a i aktualny skąpy strój raczej nie nadawał się do takich akcji. Zresztą co pomyśleliby sobie ludzie widząc mężczyznę w piżamie wspinającego się na drzewo? Pozostała jeszcze kwestia obcego człowieka, bo ktoś przecież musiał zadać tamto pytanie. Zapewne ukrywał się gdzieś za tym żywopłotem. Usiłował wsłuchać się, czy być może usłyszy jego oddech albo kroki. Jednak szybko stwierdził, że raczej nie przyniesie żadnego skutku w wydostaniu się z tego więzienia. Carl raz jeszcze przeszedł wokół ogrodu.

Kolejny głos. A może tylko powiew wiatru? Trudno było to jednomyślnie stwierdzić. Wzrok Carla przechodził po żywopłocie. Dopiero wtedy dojrzał coś ukrytego w żywopłocie. Tam pomiędzy drzewami. Zdziwił się, że przegapił ten szczegół - nigdy nie miał talentu do dokładnego szukania, ale wystarczyło lepiej spojrzeć. Inaczej musiałyby się pojawić znikąd. A może...
Były to maleńkie, drewniane drzwiczki. Carl musiał uklęknąć przed nimi, aby mieć klamkę mniej więcej na swojej wysokości. Bez wahania nacisnął ją i otworzył drzwiczki. Na czworakach przeszedł na drugą stronę żywopłotu. Następnie wstał, wytarł kolana i dłonie z ziemi. Rozejrzał się w nowym miejscu. Gdzieś tutaj musi być ten, który zaproponował mu spacer.
 

Ostatnio edytowane przez Terrapodian : 03-11-2008 o 20:45.
Terrapodian jest offline