Długo szedł kogut przez pole,
Wzdłuż wyschniętym już strumieniem.
A że dobrze wczuł się w rolę,
Majtał wesoło grzebieniem.
Delektował się pogodą,
Głowę raźnie wzniósł do góry,
By nacieszyć się swobodą,
Bo mu żyć nie dają kury.
A tu taki spokój błogi.
Nikt nad głową nie jazgocze,
Ani włazi ci pod nogi
I za pióra nie szamocze.
Jednak taka miła droga
Wydawała się już dłużyć
Bolała troszeczkę noga
A wolność poczęła nużyć
Akurat jak na wezwanie,
Ukazały się za łukiem.
Dwie sylwetki dobrze znane:
Mały zając wraz z borsukiem.
Drugi z dwójki wymienionych,
Sprawdzał stan starej fasoli
I wśród kęsów przegryzionych,
Mówił, że go głowa boli.
Wtem biedronka się ozwała:
-Hej zającu w górę głowa
Sprawa wcale nie jest mała
Spójrz może na to od nowa
Jeszcze nic się nie skończyło,
Nie wiadomo co się stanie,
Ale co by to nie było
Coś już w tobie pozostanie.
Zmierzyłeś się z własnym strachem.
Poznałeś na pewno teren
I za jednym zamachem
Stałeś się też bohaterem,
A żeby się tym pochwalić
Nie wystarczą tylko chęci,
Trzeba je w czynie utrwalić
A to już nie wszystkich nęci.
Nie wiemy przecież do czego
Naprawdę jesteśmy zdolni
Póki nie sprawdzimy tego,
Co działanie w nas uwolni.
Dowiodłeś, że jesteś dzielny,
Sympatyczny i ofiarny.
Chyba wasz wojaż niedzielny,
Nie jest zatem wcale marny.
Czas oznajmić już zwierzątkom
Jak się teraz rzeczy mają.
Dać się zamknąć wszystkim wątkom,
I niech sobie radę dają.
Na relacje z twej podróży,
Niecierpliwie już czekają.
Ocenią czy problem duży
I nad życiem podumają.