Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2008, 00:39   #9
Freak
 
Reputacja: 1 Freak nie jest za bardzo znany
Ferrante

Klaun zdawał się być uradowany takim obrotem sytuacji. Założył tylko ręce na swoim brzuchu i ledwo zdołał opanować maniakalny śmiech. Jak się na początku zdawało odurzonemu Alighieri - klaun się pochylił. Już po chwili zdołał, chociaż ledwo, zauważyć błąd, jaki popełnił. Facet po prostu się garbił. I miał paskudną gębę. Wydawało się, że stanowi ona silną groteskę otoczenia. Złapał się za duży, czerwony nos i smarknął czymś obrzydliwie zielonym na ziemię.
-Fajna sztuczka, nie ? - zaśmiał się szyderczo -przede wszystkim to chciałbym wiedzieć czego Ty chcesz. Na tą alejkę bilety na dzisiaj wyprzedane. A teraz idź poszukać innych przyjaciół, masz ich całe mnóstwo dzisiaj.
Z lekkim przestrachem Ferrante stwierdził, że głos osobnika bardzo trudno określić, z ledwością mógł sobie przypomnieć w jaki sposób wypowiedział chociażby ostatnią głoskę.
Wszechobecny gwar nie ustawał. Zabawa trwała. Po chwili ktoś potrącił kołyszącego się z lekka Alighieri, tak, że temu obraz zniekształcił się niebezpiecznie.
-Mów, albo poszukaj chleba gdzie indziej, dziwaku.
Grubas najwyraźniej mocno się niecierpliwił.

Albert Flyman

Włączył ją...
rzucił okiem na przód i okolicę. Zdawało się, że wszystko jest w porządku. Nikogo nie było. Głucha cisza panowała wokół, z gatunku tych, które wydają się być czymś w rodzaju oddzielnej sfery otaczającej pole widzenia.
Po chwili ciemność wykonała swój ruch. Miejsca gęstniały. Trudno jednak było dostrzec naprawdę cokolwiek. Jednak dzięki latarce Albert szybko wycenił, że faktycznie, coś w rodzaju bardzo gęstej mgły zbliża się do nich. Na początku ruszyło się nieznacznie, potem trochę szybciej. Pod wpływem głosu Alberta jakby... zatrzymało się na trochę.
Odgłosy kroków wypełniły ciszę.
Najdziwniejsze było to, że odgłosy nie pasowały do otoczenia. Stąpania butami po ziemi nie przypominało zgoła wcale, było to raczej szuranie czymś chropowatym o podłoże. Zmysły wzroku wariowały pod zmniejszającym się polem widzenia, a nieznośny hałas powoli wypełniał umysły dwójki. Ktoś tu był. Nie miał najwidoczniej zamiaru odpowiadać na pytania.
Powoli, systematycznie, dźwięk narastał. Jakby coś posiadało...
cierpliwość?

Lizzy Garnet

Badania były fascynujące i ciekawe. Nie mówiąc już o tym, że poprzednie dzieło... udało się.
Stworzenie było fascynujące. Właściwie to nie miało stałych cech. Tak samo jak przyczepiony do niego pancerz, który... nie miał zasilania. Podłączony był bezpośrednio do stworzenia i, zdaje się, to od niego czerpał potrzebną energię. Dla stworzenia i przestrzeni wokół czas się zatrzymał, toteż wszelkie ewentualne konsekwencje działań również były skazane na zatrzymanie.
Stwór został unieruchomiony na olbrzymim stole. Lizzy wspomagała się mechanicznym unieruchomieniem, dla ułatwienia badań. Tam przycięła, tu nacięła, tam pobrała próbkę, tam coś przycisnęła... badania ciągle trwały. Wnioski, jak do tej pory, prezentowały się naprawdę ciekawie. Oprócz zastosowania dziwnej technologii z podłączeniem do ciała, stworzenie zdawało się być przystosowane do zmian. Jego mięśnie i ścięgna były niezwykle rozciągliwe i kurczliwe. O bardzo dużej wytrzymałości. Ślepia fosforyzowały z bliskiej odległości. Kości wytrzymywały nacisk co najmniej trzy razy większy od ludzkiego (dokładnych pomiarów chwilowo zaniechano), zaś technologicznie... wnętrze było... zaskakujące.
Zdawało się być równie odrębnym organizmem. Całkiem jakby pancerz i stworzenie byli połączeni na zasadzie symbiozy. Nic dziwnego. W końcu część idealnie przylegała do ciała stwora. Mimo bardzo dużej liczby przystosowań do zmiennych warunków, trudno było o jakiekolwiek oczywiste walory bojowe jednostki.
Lizzy nie stwierdziła nic, co mogło być w sposób oczywisty bronią. Chociaż - patrząc na ludzkie ręce... trudno uwierzyć do czego mogą być zdolne, jeśli są wytrenowane.
Badania trwały...
 
Freak jest offline