Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2008, 14:37   #5
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Carl Whistlecore

Prawo czy lewo, jeśli to tylko sen to i tak wszystko to było nieważne prawda? Pewnie i tak ktoś zsyłający takie dziwne sny przewidział, że on wybierze właśnie tą drogę. Kusiło cię co prawda żeby cofnąć się i sprawdzić co znajduję się za drugim zakrętem, ale opanowałeś tą pokusę. Obawy odnośnie labiryntu zaczynał się potwierdzać gdyż podobnie jak we wcześniejszych lokacjach tak tutaj wszędzie rozciągał się żywopłot. Droga była usłana małymi kamyczkami po których stąpało się dość niewygodnie ze względu na brak na twoich nogach jakiegokolwiek obuwia. Czy człowiek we śnie powinien odczuwać takie rzeczy? Być może tak, być może dopiero po przebudzeniu traci się pamięć o takich typowo ludzkich odczuciach. Na tym odcinku labiryntu nie było już rzeźb, były za to wnęki, dość płytkie ale na tyle głębokie że stojąc na środku drogi niemożliwością było zobaczyć co jest wewnątrz tej która znajduje się choćby kilka metrów dalej. I właśnie z jednej z takich wnęk dobiegło cię chrapanie. Strasznie irytujące, chrapanie które w pewnym sensie zacierało wrażenie idealnego snu. Swoją drogą dziwne, że ktoś mógłby spać w jego własnym śnie. Ciekawy co tak właściwie znajduje się w tej wnęce zerknąłeś ostrożnie podchodząc do ściany żywopłotu. Wysunąwszy głowę ujrzałeś poczciwego staruszka siedzącego na ławce. To określenie nasuwało się na myśl wręcz same. Ławka była kropka w kropkę identyczną z tą na której znajdowałeś się sam jeszcze minuty temu. Zaraz... minuty? Czas tu biegł jakoś inaczej, dłużył się jak rozciągane toffi i jego postrzeganie było równie zdradliwe co dokładne umiejscowienie ryby pod powierzchnią wody. W każdym razie dziadek ubrany był jak do pracy, obok niego leżała czarna torba a on sam spał sobie w najlepsze ubrany w elegancką marynarkę i czarne lakierki.

W pewnym momencie kiedy zbliżyłeś do niego mruknął coś bliżej niezrozumiałego pod nosem. Być może wyczuwał podświadomie twoją obecność bo raczej nie wyglądało na to żeby udawał, że śpi. Poskutkowało to tym, że okulary zsunęły mu się z twarzy chwilowo zatrzymując się na spodniach by po sekundzie zsunąć bezpiecznie na ziemię. Staruszek spał dalej. Mruknął nawet coś w stylu dziękuję postoję co raczej nie miało dla ciebie większego sensu. Zastanawiając się przez chwilę i tknięty kolejnym już impulsem, sięgnąłeś niezdarnie po błyszczące w niebieskim świetle tego dziwnego świata okulary. Oprawki były drewniane i pozornie nie mogłeś znaleźć w nich nic niezwykłego. Miałeś je już odłożyć kiedy dostrzegłeś małe wygrawerowane literki wypełniające się w rycinach drewna niby to błękitem - a przynajmniej tak ci się w tej chwili to wydawało bo światło i cień co jakiś czas zmieniały swoją barwę i odcienie - tego świata:

siviv aiuq des satorgea aiuq non sireierom ailuq satorgea

Co to mogło znaczyć? Nie bardzo wiedząc czemu, podniosłeś okulary do oczu nasuwając je sobie na nos zdecydowany spojrzeć przez lekko zabrudzone szkła. Spodziewałeś się czegoś nadzwyczajnego jednak wszystko w nich wyglądało podobnie do tego co widziałeś bez nich. Poza tym, że były zdecydowanie za mocne i w dodatku zabrudzone tak że już po chwili zaczęły łzawić ci oczy. Już sięgałeś ręką żeby je zdjąć kiedy poczułeś dość specyficzny zapach, który możnaby porównać do fetoru długo niemytych zębów, tylko to coś pachniało o wiele gorzej niż ktoś któremu zajeżdża z ust cebulą. W dodatku poczułeś wyraźnie czyjś oddech na własnym karku. Zdjąłeś okulary obracając się na pięcie, żeby w porę zareagować jeśli miałoby czekać cię jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Nikogo tam nie było, ale mogłeś przecież przysiąc że... No i w dodatku to cholerne uczucie dejavu, które mówiło ci że już kiedyś robiłeś wszystko dokładnie tak jak w tej chwili. Nie przestawało cię opuszczać, tak jakbyś podświadomie wiedział wszystko co należy robić. Podniosłeś drżącą ręką okulary ponownie spoglądając przez nie. Ponownie nic się nie zmieniło. Macając dłonią na oślep przestrzeń przed sobą nie czułeś nic poza powietrzem co bądź co bądź przyniosło ulgę, którą dało się słyszeć w cichym westchnieniu ust. Może coś zwiodło twoje zmysły, w końcu to tylko sen - kolejny raz przemknęła ci przez głowę ta oczywista myśl. Trzeba było jeszcze oddać okulary staruszkowi, pewnie przydadzą mu się kiedy...
Okrzyk przerażenia, który przeszył - prawie że jeśli nie licząc odległego śpiewu ptaków - ciszę tego świata musiał należeć do ciebie samego jednak był tak bezwiedny, że docierał do ciebie jakby echo dziesiątek innych głosów nałożonych na jedną tonację. Przez sekundę widziałeś twarz. Twarz tak okropną, że pokazywane po 23 w kablowej telewizji ofiary seryjnych morderców bladły niczym marna kopia ucznia. Włosy niechlujnie opadały mu na ramiona, usta miał zszyte ze sobą, oczy przewiercały cię na wskroś tak głęboko że jeszcze długo w twojej pamięci prześladowało cię to nienawistne spojrzenie i to najbardziej zapamiętałeś z tego krótkiego spotkania. Jednak najbardziej przerażający był fakt, że ów mężczyzna miał głowę zatrzaśniętą w czymś co przywodziła na myśl pułapkę na niedźwiedzie. Czerwone ślady na szyi i gdzieś na tyle głowy ledwo widoczne z twojej perspektywy to, że mechanizm jest złączony z jego ciałem. W dodatku jak później próbując sobie przypomnieć całą tą scenę nie pamiętałeś żeby to coś miało jakiekolwiek kończyny, jednak przecież głowa nie unosiła się w powietrzu. Rozmazane wspomnienie świadczyło tylko o tym, że twój umysł nie mógł przyswoić sobie w pełni rzeczy którą zobaczył. Okulary z trzaskiem pękającego szkła uderzyły o ziemię na którą upadłeś sam wciąż wpatrując się w pustą przestrzeń gdzie przed chwilą przecież było coś.. coś innego niż tylko staruszek na ławce. Co miałeś robić? Co zrobiłby każdy człowiek na twoim miejscu? Odwróciłeś się i zacząłeś biec nie oglądając się za siebie wciąż słysząc w głowie spokojne chrapanie staruszka. Tylko tym razem nie wiedzieć czemu brzmiało one jak nieprzyjemny gardłowy śmiech, którego nigdy więcej nie chciałbyś usłyszeć.


---

???

Kobieta była w średnim wieku. Wyglądała na cygankę i chyba dokładnie tego się spodziewał. Najpierw przeszłą przez zasłonę z maleńkich, szeleszczących koralików, następnie powoli udała się do stołu i usiadła na krześle naprzeciwko niego. Trwali tak patrząc na siebie, badając niczym dwa drapieżniki przez blisko minutę. W końcu mężczyzna nie wytrzymał przerywając gęstą atmosferę.

-Czy nie powinna pani czasem powiedzieć czegoś w stylu poproszę o pańskie pieniądze?

Jeśli ta uwaga ją zirytowała nie dała tego po sobie poznać. Lekko zmrużyła oczy uważnie przypatrując się rozmówcy. Uśmiechnęła się ciepło i odpowiedziała zupełnie przyjaźnie na ten z góry nieprzyjemny ton.

-To czy zechce mi pan powierzyć pańskie pieniądze to zależy tylko i wyłącznie od pana samego. Myślę, że zamiar podjął pan w momencie wejśćia do tego namiotu.

-Ok zaczynajmy.

Padła krótka zniecierpliwiona odpowiedź. Najwyraźniej mężczyzna nie lubił jak traktuje się go z przeświadczeniem że zwraca się do osoby mniej inteligentnej niż był lub chciał być postrzegany.

-Potrafię wróżyć z dłoni, układam horoskopy, spoglądam w kryształową kulę.. ale dla pana proponuje postawić karty.

Mężczyzna przytaknął, uznając że to może być nawet ciekawe doświadczenie. Już po chwili jak zahipnotyzowany śledząc zręczne kobiece palce szybko tasujące karty.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 16-11-2008 o 21:28.
traveller jest offline