Na więcej komentarzy nie było jej stać, gdy zobaczyła swoją siostrę wśród ludzi, którzy genialnie wystawiają się na odstrzał. Najwyraźniej szesnastolatka zapomniała już, o przygodzie z narkotykami.
Nicole, ignorując fakt, że szef ją zabije, przestała robić zdjęcia i zaczęła przeciskać się przez tłum manifestantów. Zresztą podzielała ich poglądy. Petrochem przeginał. Przecież w tym tempie załatwią cały ekosystem Ziemi w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat. O ile wcześniej nie wybuchnie któraś z tych pięknych, rozpadających się elektrowni jądrowych...
Nie była jednak idiotką. Takie manifestacje nic im nie dadzą. Jedynie spora część z tych ludzi zginie, podczas rozruchów, jakie po prostu muszą nastąpić. Zapewne już ktoś ma sprzątnąć tego rockmana
Miała na sobie dżinsową kurtkę, czarną bluzkę i jasne jeansy. Brązowe włosy, jak zawsze przewiązała czarną gumką.
-
Kate, co ty tu do cholery robisz? Dosyć masz problemów? – osoba obdarzona odrobiną wyobraźni, słysząc ton, takim Nicole karciła siostrę, mogłaby dojrzeć w jej czarnych oczach iskry. –
Wynoś się stąd, jak najszybciej. Dobrze wiesz, że w każdej chwili może się tu rozpętać piekło… ~A ja będę miała wtedy dużo roboty. Nie będę w stanie pilnować, żeby nic ci się nie stało.~