Aleksander przygryzł wargi z lekko zniesmaczoną miną. Nienawidził jak dzieje się coś takiego, gdyby tu był jakiś Lasombra, on by prowadził. Wyjrzał jeszcze raz przez okno, popatrzył po wszystkich i odrzekł z lekko już zrezygnowanym tonem.
-
Nie znoszę gdy coś takiego się dzieje. Demokracji też nie lubię, ale trudno. Nie o to chodzi, byśmy się wszyscy tutaj pozabijali. Jeżeli mamy współgrać, tworzyć jakieś społeczeństwo, dzielić miejsca w sforze to nie możemy sobie skakać do gardeł! Cóż Ci moja droga nie odpowiada? Coś kazało mi wybrać ciebie, a to że nie znasz rytuałów to nie ma rzecz, to nie potrzeba znać się na rytuałach tylko w tym przypadku na strategii i mieć umysł, który pomoże przewidzieć ruchy Camarilli. Na rytuałach pewno zna się nasz kolega. -wskazał na Hamida -
Ja raczej na rytuałach też zbytnio się nie znam, lecz jakoś pomóc mogę, jeśliby trzeba było. A na dobry, początek... Zwą mnie Aleksandrem... - uśmiechnął się i wykręcił głowę niczym pies. Wnet zobaczyliście jak jego krótkie czarne włosy jakby wraz ze skórą się odginały. Otwierały zakrytą płatami skóry przylegając i jakby "sklejając" się ze skórą na głowie tworząc obrzydliwie obślizgłą i gładką skórę. Zaś z tejże jamy, która skrywana była przez skórę wyłoniła się długa błona, podtrzymywana i usztywniona przez coś w stylu rogów. Gdy wyciągnęła się na wierzch do końca wyglądało to obrzydliwie, lecz budziło respekt. A wyglądało to tak...