Piotrek z pogardą patrzył na matkę z dzieckiem.
- Dzieci? Nie wiadomo ile jeszcze pożyje, zresztą dzieci wiedzą wiecej niż wam się wydaje i są bardziej świadome niż wam się wydaje... -
na jego twarzy nie wiedzieć czemu często gościł nader charakterystyczny i ironiczny uśmieszek.
Ogółem nie przysłuchiwał się zbytnio rozmową, które następowały później. Usiadł i zatracił się we własnych myślach. Skupił sie na czymś, ale nikt nie mógł wiedzieć na czym. Dopiero po wypowidziach żołnierzy ocknął się z transu.
Wstał i ponownie zabrał głos patrząc na Norwega.
-Więc ja wyruszam, wychodzę, bo chce papierosy i trochę tlenu. Mam dość siedzenia w tym stęchłm kościele z ludźmi którzy chyba wierzą w to że oto nagle Jezus zstąpi z niebios i ich uratuje- chociaż mogło się wydawać że te słowa są wyrażane z przerażeniem i wsciekłością było wręcz odwrotnie. Chłopak mówił tak jak by każde słowo, które napełniało niektórych przerażeniem sprawiało mu przyjemność. Tylko pierwsze słowa rzucił tak jakby od niechcenia, a później? Jakby napawał się tym, że godzi w uczucia innych, powoli i dokłądnie.
Kończąc swoją kolejną wypowiedź, zaczął podchodzić do drzwi.
- Więc nie traćmy czasu, wyjdźmy by później znowu się schować - "ten strach, ta ich rozpaczliwa rządza życia, jakże to... żałosne, chyba nigdy tego nie zrozumiem przemknęło mu przez głowę - więc kto idzie ze mną? i na ile grup się dzielimu\y? ruchy ruchy, bo siedzenia już dość było - mówił to wszystko z pełną werwą, ale wydawać się mogło, że stan jego pogorszył się trochę od początku p[rzebywania tutaj, ale tylko fizyczny, bo psychicznie czuł się nader dobrze co część mogła zauważyć
__________________ Irokez lub glaca to powód do dumy... |