William Cook
Postawny i brodaty mężczyzna wkroczył do jadalni. Był to
William Cook, właściciel
Cyrku Astleya. Z dystynkcją zmierzał w kierunku stołu prowadząc pod rękę
Nadię Lloyd swą podopieczną i przyjaciółkę.
- Świetnie dziś wyglądasz Nadio. Znów będziesz błyszczeć wśród towarzystwa. – szepnął
Wiliam do swej młodszej towarzyszki i delikatnie, porozumiewawczo uścisnął jej dłoń. –
Obym tylko nie musiał dziś wyzywać na pojedynek jakiegoś młokosa – dorzucił zagadkowo.
- Dlaczego? - zapytała Nadia.
- Sama wiesz jaka nieznośna bywa młodzież. – zażartował -
Gdy któryś z tych wyfraczonych gości obraził Cię krzywym spojrzeniem tylko powiedz, a zaraz wyzwę go na pojedynek. – powiedział z przekąsem i uśmiechnął się.
Nadia odwzajemniła uśmiech.
Służba odsunęła krzesła i pomogła usiąść Williamowi i jego towarzyszce.
Pan Cook z racji wieku i swego materialnego wkładu w ekspedycję zyskał miejsce w pobliżu
gubernatora Wodehous`a i jego córki.
Gubernator wzniósł toast, który został spełniony przez towarzystwo. Po czym nastała chwila ciszy. Pan Cook uważał, że jako sponsor wyprawy powinien zabrać głos i nawiązać konwersację. Poza tym milczenie na tego typu przyjęciach uchodziło za nietaktowne, a całe towarzystwo uznałoby go pewnie za mrukliwego i niewartego uwagi dżentelmena.
- Panie gubernatorze. - odezwał się
Pan Cook przypominając o swojej obecności na przyjęciu. - Z
wiedzając pańską posiadłość natknąłem się wielokrotnie na herb Cape Town. Mam nadzieję, że motto: Bona Spes bądź jak kto woli “good hope” będzie przyświecać naszej wyprawie. – przemowa kierowana nawet do wielu osób przychodziła mu z łatwością.
William lubił przemawiać. Tysiące występów w roli konferansjera prowadzącego przestawienia nauczyło go swobody w operowaniu językiem. Mimo, że mógł sobie pozwolić na wynajęcie profesjonalnego konferansjera, wolał sam kierować wyreżyserowanymi przez siebie spektaklami.
- Przyznam, że bardzo ciekawi mnie etymologia i wyjaśnienie skąd właśnie takie motto i co przedstawia herb. Myślę, że to może być ciekawe również dla innych gości. Wszak warto wiedzieć, jak jest historia i co przedstawia emblemat, który widzimy na kartuszach, obrazach, stołach, krzesłach a nawet sztućcach. Dobra nadzieja otacza nas zewsząd, tak więc bądźmy dobrej nadziei. – dopowiedział.
- Panie gubernatorze - zwrócił się ponownie do gospodarza -
a może pańska urocza córka opowie nam coś o tej interesującej historii Cape Town. – zaproponował William przenosząc wzrok z gubernatora na jego córkę.
- Chyba miał z tym coś wspólnego z portugalski odkrywca - Bartolomeo Diaz. Ale szczegóły pozostawiam osobie bardziej kompetentnej – zamilkł i oczekiwał na podjęcie konwersacji przez pozostałych gości.