Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2008, 23:21   #3
Solis
 
Reputacja: 1 Solis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemuSolis to imię znane każdemu
W nienagannie skrojonym lekkim, acz eleganckim garniturze udostepnionym przez szanownego gospodarza, pana Gubernatora tej jakże odległej od macieży kolonii, czuł się o tylez dziwnie co odświętnie. Uwydatniona masywna sylwetka, szerokie ramiona i twarde dłonie na pewno nie pasowały do tego lśniącego przepychem miejsca. Czuł się nieco jak zuluscy służący, usługujący skrycie ucztującym.


Po dość długiej, lecz przyjemnie orzeźwiającej podróży morskiej kiedy to zbratał się i nawet zaprzyjaźnił z dzielną załogą okrętu, zakrapiając znajomośc morzem dobrej whiskey, rumu i grogu, zejście na ląd okazało się być dośc przykrym doświadczeniem.
Nie żeby Kraj Przylądkowy w czymkolwiek go rozczarował. Piekne , lekko górzyste tereny, klimat jak najbardziej przyzwoity, żadnego upału. Ciągły powiew bryzy od morza, wyczuwalny nawet tak daleko do wybrzeża... Czuł się jednak skrępowany godnym towarzystwem. Arystokraci, uczeni, ludzie majętni - klasa zdecydowanie wyższa społeczeńśtwa. Ciągle nawiedzały go myśli - co warta będzie owa elita w obliczu prawdziwego znoju, konieczności podołania przeszkodom, ryzykowania zdrowiem, życiem, czy co gorsza urodą?


Skupił się na potrawach, degustacji wina. Jak wspaniałym mogło się zdać życie w zbytku. Jego roczny żołd na pewno nie pokryłby tego wystawnego rautu.
Nasyciwszy podstawowe pragnienia, począł obserwować otoczenie. Leniwie , niczym kot zerkał spod półprzymkniętych powiek na prawdziwe ozdoby tej wielkiej sali - kobiety. Szczęśliwe dni w Londynie, kiedy to z niemałym powodzeniem poruszał się wśród bohemy i znajdował co noc partnerkę już minęły. "Może to i lepiej - uniknąłem francy, tedy nie warto podejmować znów ryzyka" - oszukiwał swoją naturę. Bezskutecznie.


Madamme Chiara, czy czarująca panna Nadia powodowały mimowolną pracę jego karku...
Nudnawe przemowy, w jakich celuje etykieta, przerwało słowo na które od razu zareagował.
"Chyba miał z tym coś wspólnego z portugalski odkrywca - Bartolomeo Diaz." Słowa pana Cooka od razu odpędziły senność i leniwe samozadowolenie.


- O tak, prosimy! Historie o wyśmienitych żeglarzach na pewno miłe sa sercu każdego Brytyjczyka. Oby nasza flota panowała na morzach i oceanach, ku chwale Królowej po wsze czasy! - impulsywnie i bez sensu zabrał głos, ściągając na siebie wszystkie spojrzenia. Przyjął je ze spokojem. Gdyby wiedzieli jakim wzrokiem potrafi spojrzeć obity majtek, nie ważący jendak nawet mruknąć swemu bosmanowi... Usmiechnął się najserdeczniej jak potrafił, skłonił głowę na znak, ze już milczy i wlepił oczy w córkę gospodarza, czekając na opowieść.
 

Ostatnio edytowane przez Solis : 01-12-2008 o 23:33. Powód: wytłuszczanie tego i owego, poprawa czytelności
Solis jest offline