Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2008, 03:33   #106
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
Chris siedział w milczeniu i słuchał. Słyszał go i widział, ale nie bardzo wierzył, że to on. Że to Kamil, jego majestatyczny i imponujący mentor opracował taki chamski plan i prosi go o skłócenie członków innych tradycji.
Chris nie był zły na Kamila, to nie to. Był zawiedziony. Jego autorytet… upadł.

- To jest trochę, kurwa, nie w twoim stylu… wciągać nas w coś takiego. – powiedział dość spokojnym głosem, lecz jasne było, że spokojny raczej nie jest. Powstrzymał ręce od jakiejkolwiek gestykulacji, widać było, że trochę na siłę. Wyglądał na spiętego.

– Poza tym, nigdy mnie specjalnie nie obchodziły sprawy organizacyjne. Czemu niby ja miałbym się tego podjąć? – gdy zapytał, wizja Joli, leżącej w kałuży krwi ze złamanym obcasem, znów powróciła. Wzdrygnął się lekko na siedzeniu. Gdyby nie ten zakrwawiony liść, który ma w kieszeni, skłonny byłby uwierzyć, że to tylko sen. Że to wcale się nie stanie. „Bo cię tam nie było. Bo cię to nie obchodziło” – zadudniło mu w głowie. Spuścił wzrok i wbił go w odłamek szkła który wkomponował się w dywan. „To się stanie, jeśli nic nie zrobię. Jeśli odejdę, właśnie to się stanie, ośle. Przez twoje matactwo. Gdybyś nie namieszał, nie miałbym tej wizji, bo całej sprawy w ogóle by nie było, wy, gołąbki, bylibyście „happy ever after”, a ja bym się dobrze z wami bawił w Kalamburze. Tak, jak do tej pory.” – pomyślał Chris, ale zaraz się zreflektował. „No, nie w Kalamburze, ale gdzieś indziej”. Podniósł wzrok na swojego mentora. Chrisowi nie podobało się, czego Kamil od niego chce. Gdyby nie Jolka, odmówiłby. Nie dlatego, że mieszanie się w tę sprawę jest jakoś daleko sprzeczne z jego naturą… Ale po prostu, jeśli byłaby taka możliwość, to by się z tego wywinął. Nie musiałby knuć żadnych intryg, mógłby grać koncerty i dobrze się bawić, tak, jak do tej pory, a ktoś inny zająłby się węzłem.

I wszystko byłoby dobrze, jednak jeśli odmówi, ta pogodna, inteligentna i bezpośrednia dziewczyna, po prostu zniknie. I to będzie wina jego lenistwa. „A może to będzie wina Kamila? Przecież to on to uknuł. Gdyby tego nie zrobił, to pewnie wszystko byłoby inaczej, więc to jego wina.” – stwierdził Chris w myślach. „Tylko, że… on już nic na to nie może poradzić. A ja mogę, bo to widziałem.” Muzyk westchnął ciężko. „Nie mam wyboru, hę? Muszę się tego podjąć... W sumie to nie jest aż taki zły pomysł, w końcu przecież potrzebujemy tego węzła. Ktoś to musi zrobić a w tej sytuacji chyba nie mogę tego zrzucić na nikogo innego.”
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 07-12-2008 o 20:38.
Vincent jest offline