Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2008, 16:29   #1
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
[DnD - Eberron] Liga Kolekcjonerów

Kiedy rano wstałeś, na nocnej szafce przy Twoim łóżku leżała biała koperta. Złoty mieniący się napis głosił Liga Kolekcjonerów, poza tym na kopercie nie było nic, ani adresata, ani nawet godła tajemniczego nadawcy. Nagle uświadomiłeś sobie, że ktoś to musiał przynieść, drzwi wyglądają na zamknięte, tak samo okno, co dziwniejsze, nie słyszałeś nic w nocy. Cóż, nic nie przyjdzie z jałowych rozmyślań, trzeba otworzyć kopertę. W środku znajdowała się jedna kartka papieru.
"Witaj,
Zapewne zastanawiasz się kim jestem i czemu przesyłam wiadomość w tak nietypowy sposób. Nazywam się Vayanes Varro, jestem członkiem organizacji zwanej Liga Kolekcjonerów, nie dziw się, że nigdy o niej nie słyszałeś, nieliczni słyszeli. Cóż przejdę do rzeczy, co pięć lat wraz z grupą przyjaciół organizujemy pewnego rodzaju zawody, każdy z nas typuje grupę wybranych przez siebie istot i wystawia jako swoją drużynę, czyja drużyna wygra, ten dostaje puchar i zostaje mistrzem Ligi na kolejne pięć lat. Chciałbym abyś w tych zawodach wystartował jako członek mojej drużyny, zapytasz co z tego będziesz miał. 10000 sztuk złota. Niezależnie od wyniku, a jeśli dla mnie wygracie z całą pewnością będę bardziej hojny. Jeśli akceptujesz moje warunki, załóż na palec pierścień, jest to znak dla innych członków Ligi oraz dla mojego kamerdynera, aby zabrał Cię na miejsce spotkania.
Z wyrazami szacunku
Vayanes Varro



ps. Kamerdyner czaka za drzwiami."
Gdy czytałeś list, uświadomiłeś sobie, że 10000 sztuk złota by się przydało, bo twoje oszczędności zmalały ostatnio, a w końcu to płaca gwarantowana, gdy przeczytałeś słowo pierścień na szafce w miejscu gdzie poprzednio leżała koperta był teraz srebrny pierścień, dziwne, byłbyś gotów przysiąc, że nic tam nie było.
Oferta wyglądała dobrze, założyłeś więc pierścień i natychmiast wydarzyły się dwie rzeczy, ta normalna, rozległo się pukanie do drzwi, ta bardziej niezwykła to czarny kamień w sygnecie zmienił kolor, a na środku pojawiło się oko.
Po otwarciu drzwi ukazał Ci się raczej niski człowiek, ubrany był w czarny garnitur, nie nosił żadnej widocznej broni. Zbadał Cię wzrokiem, przyjrzał się pierścieniowi, na twym palcu, po czym sięgnął do kieszeni i wyjął malutkie urządzenie.


- Tak, to właściwa pora - powiedział patrząc na owo urządzenie, był to zegarek kieszonkowy, jeden z ostatnich wynalazków gnomów, bardzo kosztowny, według tego co ludzie mówili mierzył czas i najważniejsze działał bez magii. - Sądząc z tego, że ma Pan sygnet na palcu rozumiem, że akceptuje Pan propozycję Pana Varro. Proszę pozwolić zabrać mi bagaż, musimy ruszać, statek czeka tylko na nas. - Zabrał bagaż i ruszył do wyjścia. Poprowadził Cię do wieży lotniczej, gdzie czekał najbardziej luksusowy statek powietrzny jaki widziałeś. Smukła linia mogła by z niego czynić idealny pojazd wojskowy, na pewno jest piekielnie szybki, kojarzysz, że takie statki jeszcze pięć lat temu służyły na wojnie najwyższym rangą oficerom, do szybkiego przemieszczania się.

Kamerdyner nie zwalniając nawet na chwilę kroczył już po rampie załadunkowej, nikt z straży nie zapytał o bilety, gdy znaleźliście się na pokładzie strażnicy odczepili trap, dokładnie w tym momencie statek ruszył, już pędził jak najszybszy koń, a ciągle przyspieszał. Stałeś zafascynowany prędkością, szokowało Cię że już opuściliście miasto, musicie lecieć bardzo szybko, a nie czuć żadnych podmuchów wiatru.
- Proszę za mną, wskażę Panu kajutę, czas na zwiedzanie będzie potem, podróż potrwa około dwóch dni. - przerwał ci zadumę kamerdyner i ruszył pod pokład.

Twoja kajuta okazała się dość przestronnym pokojem, jak na warunki statku, miała około siedem na pięć metrów. Wyposażona, luksusowo, choć nie przytłaczająco. Wygodne duże łóżko, pięknie zdobione drewniane biurko, nad nim półka z książkami na temat technologi statków powietrznych i zasad bezpieczeństwa, była tam także szafa oraz kufer, zdobione w tym samym stylu co biurko. Wielkie okno pozwalało Ci obserwować okolicę. Jedynie po ruchu ziemi pod wami dało się wyczuć, że się poruszacie.

Posiłki były niezwykle wytworne, choć ktoś dobrze wiedział co lubisz, bo na stole zawsze znalazło się przynajmniej jedno z twoich ulubionych dań.

Po dwóch dniach, do twojej kajuty ponownie zapukał kamerdyner, który zniknął ze statku na czas podróży w jakiś magiczny sposób.
- Za pół godziny przybijemy do wieży w Sharn, to cel naszej podróży. Pozwoli Pan, że pomogę spakować rzeczy i zabiorę je, będziemy musieli jeszcze przebyć kawałek drogi w Sharn do teatru, gdzie będzie Pan miał przyjemność poznać Pana Varro. - kiedy byłeś spakowany, statek przybił do wieży, ktoś z obsługi wieży przerzucił trap i kamerdyner ruszył naprzód, na dole czekał już otwarty powóz, kamerdyner otworzył Ci drzwi, położył twoje rzeczy na miejscu naprzeciw Ciebie, a sam usiadł na koźle obok woźnicy.
Jechaliście spokojnym tempem przez blisko godzinę, aż dojechaliście do ciągu kamienic, w pewnym momencie ciąg ten się urwał aby zrobić miejsce przepięknej budowli górującej nad pozostałymi, na schodach stało kilkunastu strażników w lśniących zbrojach, a obok wejścia na stelażach stały dwa wielkie afisze.

Na bordowym tle widniał napis.



"Licytacja

Licytacja dział sztuki z prywatnej kolekcji
Pana Nannithon"


Poniżej napisu, znajdowały się zdjęcia kilku obrazów i rzeźb.

Kamerdyner zsiadł z kozła, otworzył Ci drzwi i ruszył przed siebie. Przed wejściem skinął bileterowi i dowódcy strażników, a następnie ruszył do wnętrza teatru. Poprowadził Cię na górę do loży ponad główną salą, gdzie na scenie odbywała się licytacja. W pomieszczeniu była już jedna osoba, po chwili kamerdyner wprowadził jeszcze inne, wszystkie tak samo zdziwione jak Ty.

W głównej sali odbywała się licytacja, o dziwo słychać było tylko głos prowadzącego, jakby inne były magicznie wytłumione.
-Figura przedstawiająca hrabinę Valentino naturalnej wielkości, cena wywoławcza 10 000sz
-10 000 od pana Varro
-11 000 od pana Magni
-15 000 Pan Nannithon pragnę tylko Panu przypomnieć, że to Pan sprzedaje tę figurkę Panie Nannithon ale oczywiście ma Pan prawą ja licytować.
-20 000 od Pana Magni
-22 000 od Pana Magni
-30 000 od Pana Magni po raz pierwszy... po raz drugi... sprzedana

Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, do licytacji włączali się także inni kupujący, a przynajmniej tak mówił prowadzący, jednak kiedy tylko do licytacji włączało się którekolwiek z nazwisk Varro, Hoddonei, Magni, Nannithon, Neaves reszta już nie licytowała. Oni zaś traktowali licytacje jak zabawę, przebijali siebie chyba tylko dla zasady.

Zaglądając w dół ujrzeliście około setki dobrze ubranych ludzi, paru elfów i nawet był tam jeden warforged, ewidentnie szlachta i znaczący kupcy. W pierwszym rzędzie siedziała piątka o nieco egzotycznym wyglądzie. Rozglądając się ujrzeliście, że w innych lożach siedzą drużyny podobne do was, taka sama liczba, takie samo wrażenie, że jest się nie na miejscu. Były jeszcze cztery takie drużyny jak wasza.

Po 15 minutach od wprowadzenia ostatniego człowieka do waszej loży, kamerdyner wprowadził do loży niewysoki stolik na kółkach, na nim butelka dobrego wina i puchary dla każdego, a po jakichś dwóch godzinach licytacja na dole dobiegła końca. Kupcy i szlachta wychodzili, natomiast owa piątka, ruszyła do bocznego wyjścia.

Drzwi do waszej loży otworzyły się i wszedł przez wysoki mężczyzna, około metra dziewięćdziesięciu, dobrze zbudowany, o bardzo ciemnej karnacji, gdyby ktokolwiek z was miał zgadywać, powiedział by, że ten człowiek musi pochodzić z okolic stepów Talenta. Włosy miał długie i czarne, lekko kręcone opadające luźno na ramiona. Na oko miał dwadzieścia pięć, może kilka lat więcej. Szatę koloru żywego złota, niezwykle luźną, rozpiętą do połowu torsu, pod nią nosił podobną lecz białą. Tuż za nim kroczyła czarna pantera.


- Witajcie, jak zapewne się domyśliliście jestem Vayanes Varro - skłonił lekko głowę w waszą stronę - ale widzę, że moi przyjaciele już zabrali swoje drużyny na rozmowy - i faktycznie pozostałe loże były już puste - proszę nie rozmawiajmy w tak niegodnych warunkach. - Zamknął drzwi, by po chwili otworzyć je ponownie, jednak nie było tam już korytarza, a olbrzymia pustynia, niedaleko widać było małą oazę a pośrodku niej wielki czarny głaz. Pantera natychmiast przeskoczyła na piasek i pognała w stronę oazy, Varro także przekroczył próg, jednak zatrzymał się metr za drzwiami i gestem zaprosił was abyście do niego dołączyli.








Po przejściu odkryliście, że piasek jest wyjątkowo ciepły, zupełnie jakby słońce nigdy to nie gasło, jednak samo słońce nie oślepia, a nawet nie czujecie jego żaru, dookoła was jest przyjemnie ciepło, a delikatny wiatr chłodny wiatr co chwila przynosi orzeźwienie. Varro zamknął za wami drzwi i poprowadził wprost do czarnej skały na środku tego przedziwnego ogrodu, idąc za waszym nowym zleceniodawcą zauważaliście coraz to nowe szczegóły, cały ogród był otoczony wysokim murem, miał najprawdopodobniej plan kwadratu, w środku każdej ze ścian były drewniane drzwi, takie jakimi weszliście, a z każdego rogu płynął strumień do skalnej maczugi, a może płynął od niej. Macuga owa okazała się wysoką na około trzy metry idealnie gładką skałą, wykonaną jakby z marmuru, woda wypływała z jej czubka i spływała idealnie w dół, gdzie tworzyła małe jezioro o promieniu może pięciu metrów, a potem rozchodziła się w owe cztery strumyki.
Obok jeziora, znajdowały się bogato tkane dywany, a na nich mnóstwo poduszek, Varro usiadł, a może lepszym słowem było by położył się, zaprosił was abyście wykonali to samo, potem skinął i zza skały wyszedł dobrze wam znany kamerdyner z taca na której spoczywała dzban z winem oraz puchary, kamerdynerowi towarzyszył tym razem, niski chłopak, w luźnych białych szatach niosąc dwie ogromne tace z owocami.
Po rozlaniu wina i podaniu go wam oraz na końcu samemu Varro, kamerdyner i chłopak zniknęli za skałą.

Varro wzniósł puchar w waszą stronę, w geście pomyślności i wypił, wino było słabe ale wydawało się niezwykle mocno otrzeźwiać umysł. Po tym ceremoniale ostawił kielich i przemówił.
- Zastanawiacie się za pewnie po co was tu wezwałem. Odpowiedz jest prosta. Chcę abyście wzięli udział w pewnych zawadach jako moja drużyna, w teatrze mieliście okazje zobaczyć waszych konkurentów, co pięć lat urządzamy z przyjaciółmi „Wyścig szczurów”, wyścig polega na tym że każdy z nas wystawia drużynę, w określonej liczbie członków, która ma za zadanie przebrnąć przez szereg zagadek i zadań oraz jako pierwsza dotrzeć do głównego celu. Każda zagadka prowadzi do kolejnej. Niema limitu czasowego, a zwycięzca zostaje Członek Ligi którego drużyna jako pierwsza dostarczyła puchar do niego. I teraz pewnie to co was interesuje. Wasza nagroda. - czarna pantera, którą widzieliście wcześniej nadbiegła bezszelestnie zaa waszychg pleców, przebiegła pomiędzy wami i ułorzyła się po lewej strnie Varro - Cóż tak jak pisałem w liście jest to 10000sz, niezależnie od wyniki, wypłacane po zakończeniu wyściu, a jeśli dla mnie wygracie obiecuje podwoić tę sumę albo podarować wam jakiś magiczny przedmiot z mojej kolekcji. Jesli wydacie coś w trakcie wyścigu zwracam to. Oczywiście nie zwrócę wam za zakupiony w trakcie wyścigu dom. Ale koszty podroży lub noclegu jak najbardziej, zresztą jak się sami przekonacie wiele z tych rzeczy dostanie dużo taniej lub nawet za darmo dzięki sygnetom kolekcjonerów. Domy rodu Lyrander, zawsze chętnie gościły członków Ligi Kolekcjonerów, a także ludzi noszacych sygnety Ligi.
Jesli macie jakieś pytania, postaram się na nie odpowiedzieć, teraz jest na to czas, jeśli nie, Gusto odprowadzi was do wyjścia i wręczy pierwsza zagadkę.
 
deMaus jest offline