Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2008, 19:50   #4
Sulfur
 
Sulfur's Avatar
 
Reputacja: 1 Sulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumnySulfur ma z czego być dumny
Pierwszy z wozów
Wrzód kręcił się bez wytchnienia na omszałej, niewielkiej desce służącej mu i trzem gburowato wyglądającym ludziom za ławkę. Jak szalony przerzucał z ręki do ręki otrzymany niedawno, całkiem porządny sztylet. Starał się uporządkować sobie z grubsza to wszystko. Ta cała absurdalna sytuacja... Jak oni nas do cholery wywęszyli! Ktoś musiał zdradzić, przeklęty sukinsyn! - zadał sobie nie pierwsze takie pytanie w przeciągu ostatnich kilku minut. Spróbował przeanalizować wszystko jeszcze raz.

Wczorajsza akcja.
- Pospiesz się Wrzód! - szeptał nerwowo skryty w cieniu załomu budynku młody chłopak.
- Spokój! - syknął wściekle skulony, okutany czarnym płaszczem człowiek nazwany Wrzodem. - Nie panikuj młokosie! Wszystko jest w jak najlepszym porządku! - zaśmiał się cicho i powrócił do dłubania w mosiężnym, potężnie wyglądającym zamku dębowych drzwi. - Już - w zastygłym powietrzy rozległo się ciche klikniecie. - Wchodzimy. Tylko cicho. Pamiętaj, że mam zatknięty za pas ostry, spragniony krwi głupców sztylecik. - mówiąc to cicho zagłębił się w mroczną otchłań kryjącą się za otwartymi właśnie drzwiami.
- Czekaj na mnie! - prawie przewracając się o wysoki próg wycharczał drugi.
- Morda! Na górze śpi służąca! - ledwie słyszalny ostry syk dobiegł go gdzieś z czarnej nicości.
- S... s... służąca?! - nie dbając o zachowanie ciszy powiedział młody. - Mówiłeś, że to łatwa robota! Że nie będzie nikogo! Ja nie chcę iść na stryczek! Ja jestem jeszcze za młody! - darł się coraz głośniej

Pogrążonego w myślach Wrzoda z zadumania wyrwał wstrząs. Natychmiast przyległ do ściany, w jego ręku błysnął sztylet, wolna ręka zacisnęła się na niewidzialnym gardle nieistniejącego zamachowca.
- Coś ty taki nerwowy żółtodziób, co?! Boisz się głupiej nierówności drogi? Może na ochłonięcie pozmywasz przyrządzisz nam coś dzisiaj do jedzenia? Hę? - zuchwałym tonem kpił jeden z tych gburów.
Gdyby tylko wiedział z kim ma do czynienia, gdyby tylko zdał sobie sprawę z zagrożeń wynikających z samego przebywania z Cathalanem, ale teraz nie było na to czasu. Opadł ciężko na rozklekotaną ławkę i wpatrzył się w oddalający się stopniowo biały mur Minas Tirith.

Kryjówka za miastem, dzień poprzedni
- No nareszcie! - nad radosnym śmiechem i odgłosami zabawy zabrzmiał głęboki, basowy głos. - To ten nowy jeszcze żyje?! Zadziwiające On już...

Wrzód zawisły pomiędzy rzeczywistością a wspomnieniami poczuł okropny ból brzucha. W powietrzu błysnął sztylet, rozległ się trzask łamanych desek. Między nogami rozkraczonego Rangera najbliżej Wrzoda wściekle zadygotało wbite do połowy w siedzisko ostrze sztyletu.
-Jeżeli ktoś mnie jeszcze raz uderzy nie będę tak łaskawy - wyciągnął sztylet i zatknął go sobie za pas. - A tak przy okazji chłopaki nazywam się Cathalan, wy możecie nazywać mnie Wrzodem. Nie powinno obchodzić was skąd jestem, co robiłem, robię i będę robił i takie tam. Miło was poznać - tu spojrzał na intrygującego, odznaczającego się od reszty, spokojnie siedzącego bez ruchu człowieka. - Ciebie witam szczególnie przyjacielu. Jak Cię zwą? - uśmiechnął się w iście szelmowski sposób.
 

Ostatnio edytowane przez Sulfur : 23-12-2008 o 19:59.
Sulfur jest offline