Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2006, 16:35   #17
SHAQER
 
Reputacja: 1 SHAQER ma wyłączoną reputację
Gdy Lida wyszła na zewnątrz gospody niebo zabarwione było szkarłatem. Ciepło dnia powoli było zastępowane wieczornym chłodem. Lida przypomniała sobie o plemionach goblinoidów, które grasują w okolicy i wzdrygnęła się w obrzydzeniu. Jak ona nie lubiła tych małych owłosionych złośliwców. Poczęła rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu Garricka. W oddali było widać jakąś ulicę odchodzącą od centrum. Oświetlały ją magiczne lampy, które niestrudzenie płonęły zalewając obszar dookoła delikatnym żółtym światłem. Ulice mniej ważne takie jak ta, na której się znajdowała nie były zaopatrzone w tak drogie urządzenia. Już teraz chodzili po nich ludzie zapalający wysokie gazowe lampiony, na których znajdował się herb miasta. Kupcy mijali się na ulicach zawożąc stragany w bezpieczne czeluście własnych magazynów. Na niektórych ulicach zaczęły pojawiać się kobiety o wątpliwych reputacjach. Cienie wydłużały się i czasami można było zobaczyć jak przemyka w nim jakiś skulony kształt. Miasto przestawało być bezpieczne dla przybyszów, czyli słowem rozpoczynało się nocne życie Rel Deven. Nagle zza jednego z rogów wyszła znajoma postać. Garrick wydawał się być zatopiony we własnych myślach. W ręce trzymał jakiś zwitek. Gdy podszedł bliżej i zauważył Lidę momentalnie go schował lecz bystrookiej dziewczynie udało się zauważyć na niej pieczęć banku Zjednoczonych Królestw.

- A to Ty pięknooka.

Rzekł i jego twarz przeciął jeden z tych jego szelmowskich uśmiechów.

- Wejdź do środka. No nie patrz tak na mnie, nie chce żebyś złapała katar lub coś gorszego. Muszę dbać o swoją ulubioną niziołkę.

Gdy weszli do środka zauważyli, że wnętrze, jak zresztą większość takich miejsc o tej porze, zaczęła zapełniać się miejscowymi. Wolnym krokiem udali się do stolika.

- Po minach moich towarzyszy widzę, że musiałeś powiedzieć im coś co wprawiło ich w osłupienie. Chętnie też tego wysłucham.

I tak Oswald podjął swoją opowieść od nowa a Garrick słuchał i kiwał głową, na której z minuty na minutę pojawiał się coraz szerszy uśmiech.

- Oczywiście, że Ci pomogę. Czego się nie robi dla przyjaciół, a szczególnie tak szczodrych.

Po raz kolejny już tego wieczora karczma wypełniła się hukiem ich wspólnego śmiechu.
 
__________________
It`s not a vengance, It`s Punishment
SHAQER jest offline