Monastyr z początku fascynował mnie ogromnie, zaś potem mój stosunek do systemu co chwila się zmieniał. Zaczęło się od przeczytania podręcznika- strasznie złożony, bardzo dobry świat ale mechanika... Żeby ją pojąć potrzebowałem kilku dni i kilku stron notatek. Z czasem, myśląc i planując przygody, Monastyr zaczynał mnie odrobinę nudzić, podobnie było po wstępie do mojej dośc dużej kampanii. Postawiłem na politykę, dyplomacje itd.- wszystko szło gładko, ale dość monotonnie, ale to szybko się zmieniło...
Jeden z bohaterów, zwiadowca, który podczas najazdu Nordyjczyków (ów zwiadowca z pochodzenia był Bardańczykiem) stracił swoją ukochaną córkę, dowiedział się że taki sam los spotkał jednego z nic nie znaczących mieszczan. Tak zaczęło się to, co kocham w Monastyrze- pogoń, bezinteresowna pogoń, której celem jest "walka z wiatrakami", próba naprawienia świata. W wyprawie po córkę zwykłego rzemieślnika zginął jeden z członków drużyny,lecz nie powstrzymało to graczy wiedzionych przez inkwizytora. Tak, ta piękna,pełna dumy walka ze wszechobecnym złem... To jest istota mojego Monastyru...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |