Serię niezwykle przewidywalnych pytań rozpoczęło krótkie: -
Jak Ci na imię? -
-
Tharis. - brzmiała pierwsza z odpowiedzi, po której niemal od razu nastąpiła cała reszta szybkich i nie mniej zadowalających ripost, których finał stanowiła następująca -
Pochodzę z takiego jak to miasta, tu zaś trafiłem tak jak trafić tu może każdy inny człowiek. -
Całość wciągającej rozmowy zakończyło stwierdzenie, brzmiące dość specyficznie w ustach cudacznego jegomościa -
Rozumiem. -
"Wspaniale". - pomyślał. -
Możemy zatem powrócić do pozostałych? -
-
Tak, nie widze ku temu przeszkód, dowiedziałem się tego co chciałem wiedzieć, i nie ma co dłużej tracić czasu -
----------------------------------------------------------------------
Ostatnia rozmowa nie trwała zbyt długo, po paru minutach kupiec wyszedł wraz z Tharisem z pomieszczenia i z zadowoleniem wypisanym na twarzy spojrzał na waszą czwórkę. Przez wahał się co powiedzieć, po czym jakby w przypływie olśnienia sięgnął do sakiewki. Z uśmiechem podrzucił ją w powietrze i zręcznie złapał.
- To zadatek. - rzucił mieszek w ręce Leuke – To co od was usłyszałem wystarcza mi i sądzę, że się nadajecie do tej roboty. Tak jak powiedziałem wcześniej macie odbić z rak bandytów pewnego niewolnika, szkic jego twarzy dostaniecie od mojego sługi, kiedy będziecie wychodzić. To co dostaliście teraz to o ile pamiętam 16 monet, złotych rzecz jasna. Po dostarczeniu mężczyzny do mnie dostaniecie jeszcze 2 razy tyle czyli łącznie 12 monet od głowy. Zapłata może nieco wygórowana, ale z tamtą klientką – bardzo wyraźnie zaakcentował to słowo – chcę być w jak najlepszych stosunkach. A co do samych rabusiów. Z relacji strażnika, który był w eskorcie wynika, że było ich około tuzina i byli dość dobrze wyposażeni. W każdym razie z jego słów trzeba wnioskować, że niedawno pojawili się w okolicy, inaczej wiedzieli by co oznacza zadzieranie ze mną. Zresztą jeśli chcecie zawsze możecie wypytać tego strażnika, mieszka w mieście niedaleko rynku, wynajmuje małe mieszkanie tuż nad warsztatem szewskim Guerena. Nie powinniście mieć problemów z odszukaniem go. Podejrzewam, ze będziecie tez potrzebowali zaopatrzyć się na drogę. Listę tego, co będzie wam potrzebne dostarczcie mojemu słudze, a on zadba o to żebyście otrzymali wszystko najszybciej jak to będzie możliwe. To chyba wszystko co powinniście wiedzieć. A byłbym zapomniał na znalezienie i odbicie go macie 6 dni. Markus odprowadzi was do wyjścia. –
Mężczyzna odwrócił się, po czym zaczął czegoś szukać w sporawej szafie zawalonej jakimiś papierami. Zgodnie z jego słowami przerośnięty odźwierny zaprowadził was do drzwi, po czym wcisnął w rękę Tharisa kartę papieru, na której ktoś węglem naszkicował twarz poszukiwanego mężczyzny, poniżej koślawymi literami napisano imię: Baltazar.
Staliście w cieniu rzucanym przez budynek faktorii patrząc na zalane słonecznym blaskiem ulice. Upał nieco zelżał, dało sie tez wyczuć w powietrzu charakterystyczną woń przyniesioną znad morze wraz z delikatną bryzą, która sprowadziła tez nad miasto kilka niewielkich chmurek. Na wykonanie zlecenia mieliście 6 dni, mało albo dużo zależnie od której strony na to patrzeć. Możliwe przecież, że ów mężczyzna już od dawna leży w jakimś rowie z poderżniętym gardłem. W takim wypadku podejmowalibyście niepotrzebne ryzyko. Tak czy inaczej potrzebowaliście tych pieniędzy bardziej niż kupiec potrzebował was.